Świadectwo wiary wohynian i jesienne misje ks. Sozańskiego
Inaczej było w parafii wohyńskiej. W sierpniu 1885 r. decyzją gen. gub. Hurki zapieczętowano kościół w Wohyniu, a tamtejszego proboszcza ks. Arciszewskiego przeniesiono na inny teren.
Mieszkańcy Wohynia nie pogodzili się z tym, wykonali prowizoryczny ołtarz przed wielkimi drzwiami wejściowymi do świątyni, ubrali go i, mimo zamknięcia kościoła, przychodzili tu się modlić. Tak było przez dwa miesiące. Nieoczekiwanie przybył naczelnik pow. z Radzynia i kazał ołtarz rozebrać. Nikt z miejscowych strażników nie odważył się tego wykonać, odmówili nawet sprowadzeni żołnierze. Wtedy naczelnik zaangażował do tego wyznawców islamu pochodzących z Azji, którzy służyli w carskim wojsku, przeważnie Tatarów. Ci bez wahania zburzyli ołtarz. Wierni nie dali za wygraną, udali się do naczelnika, aby w takim razie otworzył kościół. Naczelnik z nich zakpił, nie przewidując skutków swej wypowiedzi. Pewien ochrony policyjnej zażartował: „niech sobie sami otworzą”. Parafianie niemal szturmem wyważyli drzwi i weszli do świątyni. Aby nie dopuścić do ponownego jej zamknięcia, chodzili modlić się na zmianę, jedni w dzień, drudzy w nocy. Tak było co najmniej z tydzień i dowódca miejscowej straży ziemskiej był bezsilny. Wtedy naczelnik powiatu wezwał na pomoc oddziały wojska. Przybyło sześć rot piechoty i dwie sotnie kozaków. Oblężono kościół i wreszcie wierni, pozbawieni żywności i załatwiania potrzeb fizjologicznych, musieli wyjść. Potem nastąpiły surowe kary w postaci kilku tysięcy kontrybucji, zaboru majątku ruchomego, wyrzynania bydła itp. Wojsko stało w Wohyniu i okolicznych wioskach nawet jeszcze w drugiej połowie listopada 1885 r. Tymczasem jezuicki tajny misjonarz ks. Teodor Sozański nie próżnował. 8 października 1885 r. wyruszył z Warszawy do Sterdyni, a następnie wędrował nocami wzdłuż Bugu, zatrzymując się w: Suchowoli, Sabniach, Toczyskach, Dzierzbach, Seroczynie, Gródku i Mołożewie. W drodze do Gródka, wraz z wiozącym go furmanem, wstąpił do karczmy i to go uratowało. Obaj rozminęli się z jadącymi z naprzeciwka żandarmami. W Gródku w nocy z 10 na 11 października głośny płacz dzieci unickich zwiezionych do chrztu usłyszał diak prawosławny i pobiegł z wiadomością do sołtysa. Ten jednak nie kwapił się do sprawdzenia wieści, podobnie wójt i sprawa oparła się o naczelnika powiatu. Po dochodzeniu ukarano sołtysa sześciodniowym aresztem, a wójta i strażników chłostą. W Cegielni Repkowskiej wrzask zwiezionych do chrztu 150 niemowląt był tak wielki, że dzięki tylko potężnej burzy uniknięto najścia żandarmów. W Repkach dzięki złej pogodzie misjonarz ochrzcił dziesięcioro dzieci i pobłogosławił dwie pary małżeńskie, mimo iż w bezpośrednim sąsiedztwie zatrzymał się naczelnik z Sokołowa i 12 strażników. Po pięciu dniach morderczej wędrówki przez Kupientyn, Repki, Wyrozęby, Sawice i Hołublę, 13 października 1885 r. dotarł ks. Sozański do Siedlec. Tu dowiedział się, że czeka na niego furmanka, która zawiezie go do pracy w okolice Wólki Łysowskiej. 14 października przybył do Rogoźnicy, gdzie zatrzymał się na odpoczynek. W nocy z 14 na 15 października pracował w Żabcach. Ochrzcił 20 dzieci i pobłogosławił 16 małżeństw. Jadąc na dworzec do Międzyrzeca, spotkał żandarmów, ale wytłumaczył im, że śpieszy się na jarmark i 15 października udał się do Warszawy. Niebawem wraz z pomocnikiem Grużewskim podjął nowy trud apostolski w pow. radzyńskim i konstantynowskim. 19 października był w Berezie (15 chrztów, 12 ślubów), 20 października spędził cały dzień w Przyłukach, 22 października w Zasiadkach (110 chrztów, 12 ślubów), 23 października w Komarnie, 25 października w Ossówce (110 chrztów, 22 śluby), 26 października w Hrudzie i 27 października w Cieleśnicy. Owocem tej drugiej wyprawy było odwiedzenie 18 wsi, udzielenie 970 chrztów, pobłogosławienie 103 małżeństw i niezliczone spowiedzi. 29 października powrócił do Krakowa. Nie zagrzał tam długo miejsca, gdyż z Podlasia nadeszła wiadomość, że ok. 15 listopada zapowiedziano spis ludności, który miał potrwać dwa tygodnie. Termin ten wydał się stosownym czasem do pracy duszpasterskiej, gdyż policja i służby porządkowe byłyby zaabsorbowane spisem. 16 listopada ks. Sozański przybył znowu na płd. Podlasie. 17 listopada był w Berezie. Tu było osiem chrztów i 25 ślubów. 18 listopada przewodnik Czech zawiózł go do Kozłów, potem do Korczówki, gdzie było 50 chrztów i 14 ślubów, drugi przewodnik Bazyli do Wólki Plebańskiej i kolejny przewodnik Balicki do Sosnówki k. Romanowa. W Sosnówce jacyś mężczyźni chcieli skorzystać ze spowiedzi. Nie znając miejsca pobytu księdza, skradali się od okna do okna, aby natrafić na ślad. Ponieważ ubrani byli w długie płaszcze, wzięto ich za żandarmów i wszczęto alarm. Zebrani ludzie momentalnie rozbiegli się. Po wyjaśnieniu sprawy, powrócili, a ksiądz ochrzcił 60 dzieci i pobłogosławił cztery małżeństwa. 23 listopada ks. Sozański ponownie wyruszył w kierunku Sokołowa. W nocy z 23 na 24 listopada był w Hołowienkach, 24 listopada odwiedził Szwejki i folwark Milanów, następnie Nieciecz. W nocy z 24 na 25 listopada pracował w Cegielni Repkowskiej. Tu ochrzcił 65 osób i udzielił trzech ślubów. 25 listopada był w Baczkach (30 chrztów), następnie na cały dzień pojechał do Hołubli, gdzie było 13 chrztów. Tu wyznaczono następne spotkanie unitów w Ruskim Stoku k. Mordów. Tam było 65 chrztów i cztery śluby. 26 listopada był w Korczówce, gdzie było 50 chrztów i 14 ślubów. Wieczorem 26 listopada zamieszkał w Hotelu Angielskim w Siedlcach, a 1 grudnia 1885 r. był już w Krakowie.
Józef Geresz