Historia
Źródło: J
Źródło: J

Świadkowie zbrodni

Jako potomek rozstrzelanych czynię was świadkami zbrodni katyńskiej. Od tej pory macie nieść o niej pamięć i mówić następnym pokoleniom - zwrócił się z prośbą Roman Bareja, przewodniczący stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Siedlcach.

Pretekstem do bolesnych wspomnień była regionalna konferencja naukowa „Ofiary i kaci zbrodni katyńskiej”, której organizatorem było Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego.

List z Ostaszkowa

Do uczestnictwa w debacie zaproszono skupionych w Rodzinie Katyńskiej potomków ofiar zbrodni dokonanej przez NKWD. O początkach upowszechniania informacji o osobach zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze, a związanych z Siedlcami, przypomniał członek stowarzyszenia Jerzy Garbaczewski. – Pierwszą listę opublikowałem w solidarnościowej gazecie ,,Nasz Czas” w 1991 r. Zawierała 40 nazwisk. Uzupełniałem ją długie lata. Do tej chwili ustaliliśmy 251 nazwisk – przypomniał Garbaczewski. – Wybrałem tych ludzi, którzy pod jakimś względem byli związani z Siedlcami, czy to z powodu urodzenia, czy służby wojskowej – uzupełnił i dodał, że z samego terenu południowego Podlasia w Katyniu zginęło pół tysiąca osób.

Jednym z nich był Jan Sobczak. – Mój tata służył w legionach Piłsudskiego. Pod koniec wojny został skierowany do tworzenia policji w Siedlcach, gdzie spotkał swoją żonę, a moją mamę. I tu został – wspominał Stefan Sobczak, który po raz ostatni swojego ojca widział na początku września 1939 r. – Matka, znająca bardzo dobrze język rosyjski, szukała go przez Czerwony Krzyż. Otrzymała odpowiedź, że na terenie Związku Radzieckiego taka osoba nie przebywała – przypomniał S. Sobczak, który do dziś przechowuje list od ojca z obozu w Ostaszkowie z 1940 r.

Ostatnie chwile razem

Podobny los podzielił Kazimierz Romuald Dryżałowski służący w 22 pułku piechoty w Siedlcach. – Pewnego majowego dnia 1939 r. ojciec wpadł z krzykiem, że szykuje się wojna, a jego powołują do służby czynnej. Od tego czasu był rzadkim gościem w domu – przywoływała w pamięci Wanda Włodek, z domu Dryżałowska. Kolejną datą, jaką zapamiętała, był 1 września 1939 r. Tego dnia Dryżałowski nakazał swojej rodzinie opuścić Siedlce. – Moim dwóm starszym braciom kazał iść na wschód, a ja z mamą miałyśmy kierować się na Mordy – relacjonowała W. Włodek i dodała: – Najboleśniejszym dla mnie momentem było pożegnanie z ojcem. Płakał jak małe dziecko, mówiąc, że są to ostatnie chwile, w których może być razem z nami.

Po paru godzinach tułaczki w stronę Mordów mała Wanda zobaczyła swojego ojca jadącego z przeciwnej strony. – Zaczęłam krzyczeć. Nie zareagował. To był ostatni raz, kiedy widziałam tatę – opowiadała Włodek. 22 pułk piechoty miał za zadanie zmobilizować się w Brześciu, gdzie 17 września 1939 r. został otoczony przez bolszewików i rozbrojony. Dryżałowski namawiany do ucieczki, miał powiedzieć, że nie wyobraża sobie, aby mógł zostawić swoich kolegów i do końca będzie dzielił z nimi dolę. – W marcu 1940 r. dostaliśmy list. Ojciec pisał w nim, żebyśmy się nie denerwowali, a rachunki ureguluje, jak wróci – wspominała Włodek, córka kapitana zamordowanego w Charkowie.

Aby nie doświadczyć wojny

Podobną korespondencję w rodzinnych archiwach przechowuje Roman Bareja. – Kartka datowana jest na 5 stycznia 1940 r. Dziadek skarży się w niej na odosobnienie i wyraża nadzieję, że na Wielkanoc uda mu się zobaczyć z rodziną – relacjonował R. Bareja.

Aleksander Bareja w 1920 r. wstąpił do policji i służył w Siedlcach. Jeszcze przed rozpoczęciem II wojny światowej przygotowywał się do odejścia na emeryturę, kompletował dokumenty. Zanim założył policyjny mundur, działał w Polskiej Organizacji Wojskowej i w Ochotniczej Straży Pożarnej. – W obliczu nieuchronnie zbliżającej się wojny, dziadek kazał babci ubrać dzieci tak, jakby szła na spacer i uciekać. Wiedział, że jeśli będą nieść jakieś bagaże, to nie przeżyją tej podróży. Udało się im wyjechać do Skórca, skąd pochodzili – wspominał Bareja

Tuż przed wybuchem wojny A. Bareja został wezwany telegramem do stawienia się na placówce. Pożegnał na stacji kolejowej w Siedlcach żonę i dwóch młodszych synów. Z najstarszym pojechał na Wschód. Zamordowany został w Twerze i pochowany w Miednoje.

– Jako potomek rozstrzelanych czynię was świadkami zbrodni katyńskiej. Od tej pory macie nieść pamięć o zbrodni i mówić o niej następnym pokoleniom. Mówić po to, aby wasze dzieci i wnuki nie doświadczyły wojny – podsumował Bareja.

Zebrani w auli Biblioteki Głównej UPH wysłuchali także ciekawych referatów. Piotr Warowny opowiedział o działaniach władz ZSRR wobec obywateli polskich w latach 1939 – 1941, a Anna Kot przybliżyła historię obozów jenieckich w ZSRR. Sylwetki wykonawców rozkazu likwidacji obozu w Starobielsku ukazał Rafał Dzbański, natomiast Marta Ginter opowiedziała o kłamstwie katyńskim. Katarzyna Celińska-Mysław mówiła o świadomości uczniów dotyczącej zbrodni katyńskiej, a Katarzyna Karabin o tym, jak to tragiczne wydarzenie zachowało się dokumentach filmowych.

Po konferencji uczestnicy przemaszerowali na cmentarz komunalny, gdzie złożyli wieńce pod Krzyżem Katyńskim.

KO