Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Świąteczny cud

Trudno za serce podziękować słowami - mówi wzruszona Magdalena Olszewska, mama chorych na nieuleczalny zanik mięśni Patryka i Martynki. Dzięki anonimowemu darczyńcy rodzina będzie miała nowe mieszkanie w pełni dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych dzieci. Taką wiadomość otrzymali tuż przed świętami. I jak tu nie wierzyć w cuda?

O rodzeństwie pisaliśmy w 48 nr. „Echa Katolickiego”. 11-letni Patryk i 5-letnia Martynka z Siedlec cierpią na miopatię genu SEPN 1. To nieuleczalna choroba, która powoli atakuje wszystkie mięśnie, odbierając sprawność. Nie pozwala normalnie chodzić, oddychać, jeść. Pojawiają się problemy z mówieniem, widzeniem, słyszeniem. W Polce na miopatię choruje tylko kilkoro dzieci, w tym Tynia i Patryś. Rodzina mieszka na drugim piętrze w bloku z wąską klatką i bez windy. Każde wyjście z domu to dla Olszewskich jak wyprawa na Mount Everest. - Dźwiganie wózków, narażanie się niektórym sąsiadom i znoszenie przykrych sytuacji ze strony kilku z nich. Patryk wychodzi, narażając się na dalszą utratę zdrowia, tylko wtedy kiedy naprawdę musi i to z wielką niechęcią i bólem.

Nie może swobodnie pojechać na spacer, spotkać się z kolegami. Mieszkanie to dla niego więzienie. Martynkę jeszcze można wnieść, chociaż już jest coraz trudniej – opowiadała w rozmowie z „Echem” M. Olszewska. Dlatego zdesperowani Magdalena i Marcin Olszewscy kilka tygodni temu postanowili założyć internetową zbiórkę, wierząc, że znajdą się ludzie dobrej woli, którzy wesprą ich w zakupie nowego mieszkania. Nie przypuszczali, że stanie się to tak szybko.

 

Nie tylko darowizna, a dar serca

– Po przeczytaniu artykułu w „Echu Katolickim” zgłosił się do nas anonimowy darczyńca, który powiedział, że chce pomóc państwu Olszewskim. Zadeklarował, iż przez Caritas przekaże darowiznę na zakup mieszkania dla rodziny – mówi ks. Marek Bieńkowski, dyrektor Caritas Diecezji Siedleckiej. – Mogę jedynie powiedzieć, iż to lokalny przedsiębiorca – zastrzega, dodając, że serce rośnie, iż są ludzie, którzy tak hojnie wspierają organizacje charytatywne i chcą dzielić się tym, co mają, z drugim człowiekiem. – Przekazanie tej wspaniałej informacji było dla mnie wielką przyjemnością. Rodzice byli bardzo zaskoczeni, ale przeszczęśliwi. Ta wiadomość to dla nich nie tylko świąteczny prezent, ale i cud, bo, jak podkreślili, to coś niewyobrażalnego, że ktoś chce podarować im mieszkanie – opowiada ks. M. Bieńkowski.

 

To nie sen

M. i M. Olszewscy wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło. – Kiedy zadzwonił do mnie ks. Marek i powiedział, że będziemy mieli mieszkanie, popłakałam się z radości. Nie potrafię tych emocji wyrazić słowami – przyznaje mama Patryka i Martynki. – Mąż nie mógł uwierzyć, iż coś takiego nam się przydarzyło. To była euforia. Jednak następnego dnia włączyła się kontrolka, że może to nie będzie możliwe, że to tylko sen. Jesteśmy ostrożni, bo u nas często tak się dzieje, iż najpierw spotyka nas coś bardzo dobrego, a za chwilę otrzymujemy złą wiadomość. Dlatego nie powiedzieliśmy jeszcze dzieciom, ale kiedy się dowiedzą, będzie niesamowita radość. Może nie wszyscy to zrozumieją, ale od zawsze marzyły o mieszkaniu, w którym będą mogły samodzielnie się poruszać – wyznaje wzruszona mama, opowiadając, że kiedy kilka lat temu Patryś został zgłoszony do Fundacji Mam Marzenie, na pierwszym miejscu jego listy życzeń znalazło się mieszkanie. I choć fundacja spełnia wiele marzeń, tego akurat nie mogła. – Ale synek nie mówił o niczym innym, tylko o tym, by nie musieć pokonywać schodów na drugie piętro. Kilka dni temu wracaliśmy z dziećmi ze szpitala, mąż wniósł walizki i Martynkę na rękach, a po Patryka trzeba było schodzić, by pomóc mu wejść. To ogromny ból, kiedy patrzysz, jak twoje dziecko musi się tak męczyć. Kiedy pomyślę, że nareszcie się to skończy, chce mi się płakać z radości – dodaje wzruszona.

 

80 m² szczęścia

Rodzina przyznaje, że wiadomość o mieszkaniu to dla nich prezent i cud. – Zwłaszcza że otrzymaliśmy ją tuż po wyjściu ze szpitala, kiedy byliśmy psychicznie przybici – podkreśla M. Olszewska.

Wiadomo, że lokal znajduje się na parterze, liczy 80 m², składa się z trzech pokoi i salonu połączonego z kuchnią. Na dole zaplanowano również pomieszczenie gospodarcze, w którym – jak podkreślają M. i M. Olszewscy – będzie można zostawiać wózki. Jest też miejsce postojowe dla niepełnosprawnych, co dla rodziny będzie ogromnym ułatwieniem. Klucze otrzymają prawdopodobnie w maju. – Potem będziemy myśleć o urządzaniu. Oczywiście priorytetem jest dla nas pokój do rehabilitacji. Dlatego po konsultacji z prawnikiem nie zawieszamy internetowej zbiórki. Z tą jednak różnicą, że nie zbieramy już na mieszkanie, ale na jego wykończenie – wyjaśnia M. Olszewska, a za chwilę dodaje: – Dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa, uświadomiłam sobie, jak one cudownie brzmią: na wykończenie mieszkania. Stało się coś, o czym nie śmieliśmy nawet marzyć – mówi łamiącym głosem.

 

Dobro wróci ze zdwojoną siłą

Rodzina podkreśla, że trudno za tak wielkie serce podziękować zwykłymi słowami. – Bo one zawsze będą za małe. Wciąż buzują w nas emocje połączone z niedowierzaniem. W dodatku to wszystko owiane jest taką tajemnicą… Dziękujemy wszystkim, którzy choć w najmniejszym stopniu przyczynili się do tego, że nasze marzenie się spełnia. Wchodzimy z w nowy rok z wielka nadzieją i spokojem, bo dzieci będą przeszczęśliwe – zapewniają Olszewscy. Słowa wdzięczności kierują także do anonimowego darczyńcy: – Jesteśmy pewni, że dobro wróci do niego ze zdwojoną siłą! – podkreślają rodzice Patrysia i Tyni.

Jolanta Krasnowska