Światłem i tajemnicą
- Ciągle poszukuję nowych form wypowiedzi - mówi o swoim artystycznym poletku B. Pierzgalska. Nie ukrywa jednak, że szczególną sympatią darzy tkaniny i malarstwo pastelowe. M.in. prace reprezentujące te dwie dziedziny obejrzeć można w siedleckim muzeum. B. Pierzgalska jest rodowitą siedlczanką. Ukończyła studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi. Zajmuje się tkanina unikatową, rysunkiem, malarstwem, projektowaniem wnętrz, tkanin przemysłowych i odzieży unikatowej. Jest stypendystką ministra kultury i sztuki. Na koncie ma 35 ważniejszych wystaw indywidualnych, udział w wielu wystawach zbiorowych w kraju i zagranicą, liczne nagrody i wyróżnienia, m.in. odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej.
Należy do Stowarzyszenia Pastelistów Polskich oraz Związku Polskich Artystów Plastyków. Aktywnie uczestniczy w życiu artystycznym kraju. Jej dzieła znajdują się w muzeach polskich oraz w zbiorach prywatnych na całym świecie.
„Pragnę poprzez swoje prace wciągnąć odbiorcę w mój świat, wzbogacić jego wyobraźnię i wrażliwość, a jednocześnie dać możliwość własnej interpretacji i wyboru” – zaznacza artystka w notce umieszczonej w ulotce zapowiadającej wystawę„Inne światy – inne perspektywy”.
Trzeba się zatrzymać
Na wystawie w Muzeum Regionalnym B. Pierzgalska pokazuje prace ze swojego dorobku wykonane technikami kolażu, haftu, aplikacji oraz w technice własnej. Można też zobaczyć kolekcję pasteli. Łącznie ekspozycja obejmuje ponad 70 prac z różnych okresów twórczości artystki.
Tytuł, jakim opatrzona została wystawa, delikatnie podpowiada, na co mogą liczyć zwiedzający, ale niczego nie sugeruje ani nie tłumaczy. Pewne jest jedno: wkraczają w inny świat – liryczny, bardzo nastrojowy, pełen światłocieni i niedopowiedzeń. Niewątpliwie tchną spokojem i ciszą. W pastelach artystki można doszukać się śladów podlaskich krajobrazów. Nietrudno zachwycić się delikatnymi tkaninami – tutaj interpretację ułatwiają tytuły nadane przez autorkę. Przy pracach wykonanych techniką kolażu trzeba zatrzymać się nieco dłużej i zastanowić, czym przemawiają do serca, w jaki świat przenoszą i w jakiej perspektywie stawiają obserwatora. Do tego zatrzymania się w tym rozpędzonym świecie gorąco zachęcam!
Trochę dalej ziemi, trochę bliżej nieba
PYTAMY Barbarę Pierzgalską
W jaki sposób odkrywała Pani w sobie talent plastyczny, artystyczną wrażliwość i szukała swojej przestrzeni w sztuce?
Zaczęło się w dzieciństwie, gdy obmalowywałam wszystkie ściany w domu i eksperymentowałam, np. malując igłą na liściach. Potem chodziłam na kółko plastyczne prowadzone w LO im. B. Prusa przez panią Karpińską. Wszystko zmierzało więc w jednym kierunku, chociaż za namową taty, który chciał, żebym została prawniczką, próbowałam zdawać na prawo. Dostałam się jednak do łódzkiej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, gdzie mierzyłam się kolejno z malarstwem, grafiką, projektowaniem tkanin przemysłowych i unikatowych. Tak zaczęła się przygoda z projektowaniem tkanin dla przemysłu lniarskiego i bawełnianego, który w Polsce wtedy kwitł. Równocześnie zajmowałam się tkaniną unikatową, a to zainteresowanie rozbudziła we mnie prof. Janina Tworek-Pierzgalska specjalizująca się w tkaninie artystycznej. Zajmowałam się też grafiką, stworzyłam cykl akwafort, organizowałam też dla dzieci wakacyjne w akcje na pograniczu happeningu i zabawy.
Ciągle poszukuję nowych form wypowiedzi. Człowiek dojrzewa do pewnych sytuacji, w związku z czym punkt ciężkości moich dzieł też się przesuwa. Cieszę się z tego ogromnie, bo w moim przypadku ten punkt jest teraz trochę dalej od ziemi, trochę bliżej nieba.
Która z technik twórczych jest Pani najbliższa?
Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, co się wokół mnie dzieje. Kiedy przychodzą trudne chwile, zwracam się ku abstrakcji i sięgam po tkaninę. Kiedy mam kontakt z naturą, gdy mam w sobie radość, ulubioną formą wypowiedzi staje się pastel. Pracuję na wsi, co daje mi ogromny komfort. Wynika on zarówno z bliskiego obcowania z przyrodą, jak i z autentyzmu mieszkających tutaj ludzi. Zależy mi na tym, by wszystko, co robię, było autentyczne; gra pozorów – to nie dla mnie. A że z różnych stron jesteśmy bombardowani wiadomościami, które nie sprzyjają naszemu spokojowi, staram się od nich odgraniczyć i przekazywać to, co mi leży na sercu. To jest prawdziwy świat.
Sztuka może być enklawą?
Tak jest niewątpliwie. Po różnych doświadczeniach życiowych pomaga mi utrzymać się w jako takim stanie psychicznym. Dzięki temu, że się zwróciłam ku sztuce – jestem. Właśnie tak zatytułowałam jedną z moich wystaw: „Jestem”.
Zrozumienie dzieła sztuki to kwestia wrażliwości, czasu czy przygotowania artystycznego? Jak czytać Pani dzieła?
Sercem. Nawet najbardziej, wydawałoby się, trudne w odbiorze dzieło może być przez przeciętnego odbiorcę odczytane w sposób szalenie zadziwiający, gwałtowny, twórczy…
Ceni sobie Pani kontakt z odbiorcą?
Rozmowy z odbiorcami dają mi pewność, że to, co robię, ma sens – bo każdy z nas ma jakieś chwile zwątpienia. Każdego odbiorcę szanuję i spotkania z każdym mnie budują i uczą. Traktuję je jako rodzaj współpracy, przenikania, okazję, by czegoś się nauczyć. Uczę się zresztą przez cały czas. Spotkanie z człowiekiem jest dla mnie świętym spotkaniem. Takie mam zasady. Tak zostałam wychowana.
Jak rodzi się zamysł nowej pracy – ile jest w tym spontaniczności, a ile zamysłu pielęgnowanego przez jakiś czas w sercu?
W pasteli zdecydowanie zdaję się na spontaniczność. Rzadko maluję w naturze, a jeśli już, to wiadomo, że przyroda zmienia swoje oblicze z sekundy na sekundę – z tego względu spontaniczność jest nieunikniona. W przypadku tkaniny prace poprzedzają długie przygotowania: najpierw szkice, potem zmaganie się z materią. Jeżeli jest to tkanina haftowana, ta droga się jeszcze wydłuża. Efektu końcowego nigdy nie da się przewidzieć, stąd zawsze rodzi się we mnie ciekawość, jak to ostatecznie zabrzmi. W pewnym momencie robiłam nawet małe makiety tkanin, żeby mieć jakąś namiastkę tego, jak praca będzie wyglądała w monumentalnej wersji.
Niewątpliwie w malarstwie, jak i w tkaninie źródło inspiracji stanowi dla mnie przyroda, chociaż mogłoby się wydawać, że prace są bardzo daleko od natury. W moim zamyśle tak jest. Ważne w mojej twórczości jest światło – zarówno w tkaninie, jak i pasteli. Lubię obserwować przyrodę wcześnie rano, kiedy wszystko budzi się do życia, albo wieczorem, gdy jest nastrój wyciszenia, tajemnicy. Tajemnicą jest wszystko, bo i życie, i wiara…
Lubi Pani powroty do rodzinnych stron?
Jestem siedlczanką z urodzenia i nie ukrywam, że do Siedlec chcę wrócić na stałe. Ludzie są tutaj życzliwi, myślą, sercem i to mi odpowiada.
Mówi Pani głośno o swojej wierze w dobro, piękno, prawdę. Czy tak samo mocno wierzy Pani w człowieka?
Triada „dobro – piękno – prawda” towarzyszy mi od zawsze i stanowi motto mojego życia i twórczości. Wierzę w dobro i widzę je w każdym człowieku. Także tym atakowanym, którego zawsze bronię, ponieważ uważam, że aby kogoś sądzić, trzeba go znać od urodzenia, wiedzieć, co go ukształtowało. Tak – bardzo głęboko wierzę w dobro i w człowieka, chociaż żyjemy w czasach wszechobecnej krytyki.
Dziękuję za rozmowę.
LI