Rozmowy
Fundacja im. Heleny Kmieć
Fundacja im. Heleny Kmieć

Święta od chcenia

Rozmowa z Martą Omieczyńską, dyrektor biura Fundacji im. Heleny Kmieć.

Byłyście z Heleną koleżankami. Jak się poznałyście?

Po raz pierwszy usłyszałam o Helenie od ks. Pawła, dyrektora Wolontariatu Misyjnego Salvator. Wspomniał, iż na rajdzie rowerowym, jaki organizowaliśmy, pojawiła się nowa dziewczyna, która studiuje śpiew operowy, i już namówił ją, by wykonała psalm na Mszy św. inaugurującej ogólnopolskie spotkanie Wolontariatu Misyjnego Salvator. Zaintrygowało mnie to, bo nie znałam nikogo, kto zajmowałaby się śpiewem operowym.

Czekałam z niecierpliwością na tę Mszę. Kiedy przyszedł ten moment, z miejsca wstała filigranowa dziewczynka. „Ona i śpiew operowy?” – pomyślałam sobie. Tymczasem gdy ta niepozorna dziewczyna wydobyła z siebie pierwsze dźwięki, oniemiałam. Jej głos był piękny, silny i mocny. W późniejszych latach Helena wielokrotnie zaskakiwała mnie swoimi talentami i umiejętnościami.

Nigdy jednak nie chełpiła się nimi. Stawały się one dla niej narzędziem robienia dobra i przybliżania innych do Pana Boga. Nasze pierwsze spotkanie zapadło mi w pamięć, ponieważ  bardzo mocno określiło to, jak Helena była zwyczajnie niezwyczajna. Z pozoru niewyróżniająca się, ale kiedy poznawało się ją bliżej, okazywało się, iż żyła niezwykle intensywnie, dzieląc się Panem Bogiem wszędzie, gdzie się dało. Potem razem wyjechałyśmy na pierwsze misje do węgierskiej miejscowości Galgaheviz, gdzie prowadziłyśmy półkolonie językowe dla dzieci z obszarów wiejskich.

 

Kiedy jeszcze żyła, czuła Pani, że Helena jest kimś wyjątkowym?

Była naprawdę normalną dziewczyną, która żyła pełnią życia, śmiała się, płakała, miała też gorsze dni, ale w tym wszystkim potrafiła zwrócić się do Pana Boga. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł