Świętość z sąsiedztwa
Pozdrawiają was bracia, którzy są ze mną. Pozdrawiają was wszyscy święci, zwłaszcza ci z domu cezara. Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z duchem waszym! Amen” (Flp 4,21-23). Mogą nas dziwić te słowa. Bo święci to… No właśnie - kto? Ci z pobożnego obrazka wiszącego na ścianie, kościelnych fresków, obrazów w głównym ołtarzu? Bohaterowie opasłych tomów martyrologii, rzewnych historii ociekających lukrem i opisów przekraczających skalę nieprawdopodobieństwa bardziej niż najnowsze filmy z Jamesem Bondem?
Wyniesieni na ołtarze przez kolejnych papieży (sam tylko Jan Paweł II kanonizował 482 osoby, beatyfikował 1338!) – a wszyscy poza zasięgiem, niedosiężni, jakby oderwani od rzeczywistości, nieprzystający do mojego czy twojego życia?
Mamy problem ze świętością. Tylko na pozór wszystko wydaje się oczywiste, proste.
A może jest jeszcze inaczej? Afirmujemy taki stan oddalenia, nierealności, bo jest on nam w istocie wygodny? Spoglądamy na świętych jak na chrześcijańską elitę, wybranych, reprezentację wszystkich ochrzczonych – niczym na drużynę narodową maszerującą dumnie z flagą podczas rozpoczęcia olimpiady – „najlepszych z najlepszych”! Kibicujemy im! W naszym imieniu zdobywają medale, abyśmy mogli w euforii wykrzyczeć (z perspektywy wygodnego fotela ustawionego przed telewizorem, rzecz jasna): „Wygraliśmy, zdobyliśmy medal”! Choć to nieprawda – medal to nagroda za ich trud, wyrzeczenia, tysiące godzin treningów itp. Ich, nie nasz.
Od lat w Lublinie na przełomie lipca i sierpnia organizowany jest Carnaval Sztukmistrzów. W program wpisane są m.in. pokazy umiejętności linoskoczków. ...
Ks. Paweł Siedlanowski