Kultura
Z archiwum autorki
Z archiwum autorki

Symfonie dla duszy

„Wydłubałabym wielki sęk w sośnie, abyś mógł skryć się tej okrutnej nocy i posłałabym ci anioła szczególnej troski. On twoje czarne pióro losu wytrąciłby z katujących rąk biesa. I modliłabym się razem z tobą”.

Tak Czesława Demczuk napisała z myślą o Józefie Doroszu - ofierze Katynia. Autorka często powraca w twórczości do historii swojej rodziny oraz miasta Włodawa. Cz. Demczuk to znana w środowisku lokalnym poetka, której teksty uświetniają od lat włodawskie uroczystości.

W 2024 r. obchodziła swoje rocznice: 10-lecie działalności w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Nadbużańskiej im. Janusza Kalinowskiego oraz 50-lecie małżeństwa. Jubileusze doczekały się upamiętnienia w wydanej książce. „Droga życia” to kolejna publikacja w jej dorobku literackim obok takich tomików poetyckich, jak m.in. „Echa Polesia”, „Słowami serca”, „Wiosna w wersach”.

 

„Tu mój ród”

Książka stanowi podsumowanie dziesięciu lat aktywności autorki w STKN, a także jej osobistej drogi i przeżytych 50 lat z mężem Czesławem. – W publikacji są pokrzepiające wspomnienia, refleksje i sentencje, w których podkreślam afirmację życia – wyznaje pani Czesława.

Pisanie, a także malowanie to czynności, do których powróciła po latach, będąc już na emeryturze. Jak sama mówi, odziedziczonych po ojcu, autorze licznych tekstów poetyckich, zdolności twórczych nie zaprzepaściła. Jako wyraz wdzięczności napisała dwie książki poświęcone rodzicom – jedną matce, drugą ojcu.

Znaczną część dorobku Cz. Demczuk stanowią wiersze o rodzinnym mieście. Są wśród nich m.in. dwie ballady, które zamieściła w swojej pierwszej książce poetyckiej „Echa Polesia”. Napisała: „Włodawo, stary i nowy grodzie/. Przeszłaś burzową historię./ O tobie tak wiele wiem./ Tutaj moi dziadowie i pradziadowie/, tu mój ród, moje korzenie leżą u twoich stóp”. – Tu się urodziłam, w mieście nad Bugiem przeżyłam lata dziecięce, szkolne, spędziłam okres pracy zawodowej i już zostałam. W jednym z wierszy napisałam o Włodawie: „Lubię twoje stare Podzamcze i Zabagonie/, kocham też moją dzielnicę – tzw. Plac Musztry/ z dębowymi beczkami pana Reczka”. Miejsca, gdzie mieszkałam, pozostały do dziś niemal niezmienione, choć minęło ponad 60 lat. Chciałabym ocalić od zapomnienia przeżyte momenty, przede wszystkim szkołę, do której dawniej uczęszczały zarówno dzieci z podstawówki, jak i licealiści, a także drogę do niej. Pamiętam, jak szłyśmy z koleżankami przez nieistniejący dzisiaj ryneczek przy ul. Pocztowej, gdzie spotykałyśmy pracującego w kuźni kowala i obserwowałyśmy wozy z końmi na targu we czwartki. Starałyśmy się policzyć, ile było tych zwierząt o białym odcieniu sierści. Dziś wydawać się to może archaiczne, ale kiedyś sprawiało nam radość – opowiada poetka.

 

Wiersze i rysunki

Z twórczości ojca, z której, niestety, przetrwały zaledwie pojedyncze wiersze w brudnopisach, udało się Cz. Demczuk odczytać 30 utworów. Wśród nich jest myśl: „Bierz każdy dzień taki, jaki jest, nie żyj ułudą”. Zdanie to zamieściła w swojej książce „Odnalezione po latach”. – Pamiątką po tacie są wspomnienia. Najchętniej wracam pamięcią do czasów, kiedy po pracy zabierał mnie i siostrę na łąkę. Dla nas to była frajda znaleźć się w miejscu, które lubiłyśmy, gdzie płynęła rzeka Włodawka i niewielki strumyk. Po latach napisałam w wierszu: „Gadają głośno żaby, rechoczą/ i śmiechem echo roznoszą,/ echo biegnie po wąsach traw/ a bocian przystawia ucho”. W tomikach poetyckich umieszczałam autorskie ilustracje ukazujące moje obserwacje natury, m.in. pastel przedstawiający kaczki płynące po rzece. Umiłowanie przyrody mam po ojcu, chociaż teraz, po tylu latach, upodobania trochę się u mnie zmieniły i bardziej niż na łące wolę znaleźć się w starym borze. Zazwyczaj po takich wędrówkach zasiadam do pisania tekstów, a nawet malowania. Bo jak się nie wzruszać tak bogatą przyrodą? Jak nie żyć dziejami miasta rodzinnego? – pyta.

W swoim dorobku artystka posiada m.in. namalowany na kartonie pastelami olejnymi obraz przedstawiający fasadę kościoła św. Ludwika. Z użyciem tych samych materiałów malarskich, na zwykłym arkuszu papieru, powstał portret architekta tej świątyni Pawła Fontany. Widok Bugu wykonała już farbami akrylowymi. Zanim jednak wzięła do ręki ołówek i pędzel, przyglądała się pracy malarzy i rzeźbiarzy, którzy przybywali na organizowane przez STKN plenery z kraju oraz Ukrainy i Białorusi. – Zazwyczaj na zakończenie tych artystycznych wydarzeń pisałam teksty literackie podsumowujące trud twórców. Z czasem, głównie dzięki zachętom malarki i poetki Henryki Dederko, przyszła myśl, aby osobiście zaangażować się w plastyczne pokazywanie rzeczywistości. Obudziło się we mnie, drzemiące od lat szkolnych, zamiłowanie do tego rodzaju twórczości. Uważam, że ważne jest to, aby nie tracić swoich zdolności, bo przecież są to symfonie dla duszy, choć może nie muzyczne, ale przecież malarskie – zauważa.

 

Kult św. Antoniego i pamięć o Katyniu

Posiada również sporo rysunków ołówkiem, choćby ten przedstawiający Józefa Ignacego Kraszewskiego. To efekt pleneru zorganizowanego w Romanowie. Włodawianka napisała także list do autora 232 powieści. „Wielki maestro duszy pisarskiej, muszę tobie zdradzić pewne tajemnice. Sentyment do ciebie po raz pierwszy wniosła moja szkoła, po raz drugi – bardzo znany kustosz twojego muzeum Wacław Czech z mojego grodu Włodawy, ale też i jego wspaniali synowie, uczniowie z LO” – notowała. W liście zawarła informację o tym, że modliła się z rodziną w pięknej zabytkowej kaplicy dworskiej w Romanowie, która została wzniesiona staraniem babki Kraszewskiego.

W twórczości Demczuk odnajdujemy nawiązania do wiary i życia religijnego. Odsyła do tego m.in. tekst o kulcie św. Antoniego, który pielęgnowała matka poetki – Helena, uczęszczając pieszo na nowennę ku czci tego świętego do pobliskiego Orchówka. Nabożeństwo to pozostało na trwałe w jej rodzinie, podobnie jak udział w uroczystościach odpustowych św. Ludwika i świętach maryjnych. Pisała o nich w swoich wierszach, choć wiele tekstów religijnych wciąż czeka na publikację. Pani Czesława zdradza, że chciałaby napisać także książkę o orędownictwie świętych, otrzymanych łaskach za ich przyczyną i dzięki wstawiennictwu Matki Bożej.

Osobny rozdział jej twórczości to poetycki dokument będący hołdem złożonym tym, którzy zginęli w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Twerze. W książce „Odgłosy pamięci Katynia” prezentuje genezę i działalność Stowarzyszenia Rodzina Katyńska we Włodawie, przywołuje także historię, której uczestnikiem był brat cioteczny matki poetki – Józef. W publikacji nie mogło zatem zabraknąć wiersza o J. Doroszu, poruczniku, dyplomacie zamordowanym przez NKWD. Cz. Demczuk, pamiętająca spotkania z jego matką, w jej imieniu napisała do Józefa: „Poszłabym tam boso (…), najcięższą cierniową drogą. Wydłubałabym wielki sęk w sośnie, abyś mógł skryć się tej okrutnej nocy i posłałabym ci anioła szczególnej troski. On twoje czarne pióro losu wytrąciłby z katujących rąk biesa. I modliłabym się razem z tobą”. – Pamięć nie zaginie. Warto zapisywać historię rodową, małej ojczyzny, a także swoją przebytą drogę życia – zaznacza.

Joanna Szubstarska