Szedł na śmierć samotny
Historia najnowsza Polski pełna jest białych plam. Zbyt wiele osób żyje pośród nas zainteresowanych tym, by prawda na zawsze zatonęła w zastrzeżonych zbiorach IPN, pancernych szafach esbeków, traktujących je jak bankomaty (kasa za milczenie). Kto zanadto zbliżał się do niej, ginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a w najlepszym przypadku dostawał ostrzeżenie, które zazwyczaj skutecznie gasiło nadmierną ciekawość. Tak było - i jest nadal - ze śmiercią bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
Od lat wydarzenia z tym związane monitoruje Wojciech Sumliński – dziennikarz śledczy, autor książek pokazujących współczesne zawiłości polskiej transformacji, jak sam mówi o sobie – także wychowanek ks. Jerzego. O operacjach specsłużb dotyczących „eliminacji” niepokornego żoliborskiego kapłana pisał m.in. w książkach „Teresa Trawa Robot”, „Lobotomia 3.0”, mówi o nich podczas spotkań z czytelnikami. W swoich dociekaniach opiera się na wiedzy pozyskanej w wyniku własnych poszukiwań, jak też śledztwa prowadzonego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Zaskakujące jest, że pomimo ogromnej ilości pozyskanych przez tego ostatniego materiałów dowodowych, pomimo prac 12-osobowego zespołu pod jego kierownictwem (policjanci, prokuratorzy, biegli) za każdym razem, gdy już zbliżał się do finału, sprawie „ukręcano łeb” na najwyższym szczeblu władzy. Więcej: prokuratorowi i Wojciechowi Sumlińskiemu przylepiono łatki oszołomów, frustratów, chcących przy okazji śledztwa ugrać coś dla siebie (?). Nie mogąc podważyć faktów, za wszelką cenę próbuje się ośmieszyć ich ustalenia. To stary, sprawdzony sposób działania służb PRL. ...
Ks. Paweł Siedlanowski