Komentarze
Szkoła i rozum

Szkoła i rozum

Wrzesień, podobnie jak 11 pozostałych miesięcy, przynosi na kartkach kalendarza wiele rocznic.

Te wrześniowe przywołują często dramat wojennych dni, ale pierwszy wrześniowy dzień, oprócz tych smutnych wędrówek w wojenną przeszłość, przynosi również bardzo ważny początek, bo przecież tego właśnie dnia, po wakacyjnym bezruchu, ruszają szkoły! Niektórzy mawiają żartobliwie, że szkoła rozumu nie daje. Zapewne tak właśnie jest, ale ten posiadany, przy pewnym rzecz jasna zaangażowaniu szczęśliwego posiadacza, niewątpliwie szkoła pomaga ćwiczyć i rozwijać. Godzinami można toczyć debaty o przedmiotach, programach, metodach. Godzinami można zastanawiać się i dyskutować, komu i do czego przydadzą się w przyszłości niektóre teorie, formułki, wzory i definicje. Każdy będzie miał zapewne sporo argumentów, być może nawet słusznych, chociaż skrajnie różnych.

Wielu ludzi biega, jeździ na rowerach czy uprawia inny rodzaj aktywności. Wydaje się nawet zresztą, że jest to liczba wciąż rosnąca. Bardzo dobrze, że tak właśnie jest, bo człowiek ruch ma przecież w swojej naturze. Dawno, dawno temu, zanim człowiek zjadł, to musiał sobie najpierw posiłek dogonić i upolować. Teraz wsiada do auta i jedzie do supermarketu. Tam wprawdzie odbywają się czasem polowania na promocje, a nawet walki o te najatrakcyjniejsze, ale z przetrwaniem ma to raczej niewiele wspólnego. No więc biegamy, jeździmy na rowerach, ćwiczymy itp. Czy po to, aby być mistrzami świata? Z pewnością nie taka przyświeca nam motywacja. I chyba trochę podobnie jest z nauką np. matematyki, bo to, że nie każdy jest geniuszem w tej dziedzinie i nie zostanie w przyszłości profesorem, nie oznacza jeszcze, że średnio, podobno, wykształcony człowiek, z maturalnym świadectwem w kieszeni, ma nie mieć zielonego pojęcia o matematyce, bo on chce być np. prawnikiem. A przecież prawnikowi, bez cienia nawet złośliwości, sztuka liczenia też przydać się może. To przykład trochę z przymrużeniem oka, ale przekaz jest chyba wystarczająco jasny i czytelny.

Może i przeładowane programy, może i zbyt wiele teorii, a za mało praktyki… A może też zbyt mało samodzielności, co dało się zauważyć także w trakcie bojów ze zdalnym przekazem? Czy nie jest przypadkiem trochę tak, że skoro we wszystkim nasze pociechy wyręczamy, to podobnie dzieje się w obszarze nauki? Chyba tak właśnie czasem bywa, że pomoc przekracza jednak granice wyręczenia i przynosi skutki raczej odwrotne do zamierzonych.

Pięknie by było, gdyby szkoła stała się przestrzenią prawdziwego spotkania i wzajemnego zrozumienia, a nie miejscem, w którym wszyscy od wszystkich przede wszystkim wymagają, zapominając czasem w dodatku, że wypada zacząć od siebie. Może wtedy łatwiej będzie się spotkać i razem szukać nie tylko wiedzy, ale i mądrości. Bo rozum już przecież mamy i nie musimy go szukać. Wystarczy nie stracić.

Janusz Eleryk