Komentarze
Źródło: FOTOLIA
Źródło: FOTOLIA

Szoruj babciu do kolejki

Narzekania na sądownictwo rozbrzmiewają dzisiaj w naszej polskiej rzeczywistości dość często. Z jednej strony wskazuje się opieszałość sądów w wydawaniu wyroków, z drugiej zaś - ich usłużność wobec różnorakich grup interesów.

Oczywiście najłatwiej w każdym wypadku krytycznego oceniania przedstawicieli Temidy stwierdzić, że najbardziej niezadowoleni są ci, którzy akurat jakimś trafem przegrali tę czy inną batalię sądową, a powodem ich malkontenctwa jest wyrok nie po ich myśli. Cóż, punkt widzenia ponoć zawsze zależy od punktu siedzenia.

Przyglądając się jednak niektórym decyzjom wymiaru sprawiedliwości, można odnieść wrażenie, iż nie do końca można zgodzić się z tymi stwierdzeniami. Przy czym krytyka sądów dotyczy nie tylko polskiego podwórka, a jej główną tezę można lakonicznie zawrzeć w stwierdzeniu, iż Temida jest nie tyle ślepa, ile raczej zaślepiona.

Jeśli ci zabraknie, to dołożysz z renty

Nasze media doniosły ostatnio o pewnym przypadku, który doczekał się osobnej rozprawy sądowej, a jego finału jeszcze oczekujemy. Chodzi mianowicie o wyrok zasądzający alimenty na rzecz wnuków od matki ojca, który po rozwodzie przez pewien czas nie wypłacał żonie i dzieciom zasądzonych przez sąd świadczeń alimentacyjnych. Mówiąc krótko: była synowa podała do sądu swoją byłą teściową, by ta ostatnia płaciła na rzecz wnuków sumę niebagatelną, bo ok. 6 tys. zł miesięcznie, gdyż jej syn (czyli ojciec dzieci) tego nie czyni. Kuriozalnym wydaje się uzasadnienie pozwu, w którym powódka wyjaśnia, że tak znaczna kwota jest potrzebna jej i jej dzieciom, ponieważ… przyzwyczaili się do życia w luksusie (za który uważają chociażby coroczne wyjazdy na narty w Alpy czy też naukę w szkole prywatnej o wysokim czesnym). Owszem, powie ktoś, że sąd jeszcze nie wydał orzeczenia (pierwsza instancja nie przychyliła się do pozwu i trwa oczekiwanie na wyrok w instancji odwoławczej). Dla mnie jednak skandalem jest sam fakt pojawienia się tej sprawy na wokandzie. Skandaliczność ta wynika nie tyle z pazerności byłej synowej (w końcu i pazerność można jakoś wytłumaczyć), ile raczej z totalnej nielogiczności prawa, gdyż w imię odpowiedzialności rodziców za dzieci znosi ono tę właśnie odpowiedzialność. Ojciec z natury powinien brać na swoje barki trud wychowania i zapewnienia koniecznych do życia środków swoim niepełnoletnim dzieciom. Jest to normalna kolej rzeczy. Lecz od razu należy podkreślić, że winien zapewnić nie tyle luksus, ile raczej to, co jest konieczne do życia, gdy dzieci jeszcze nie są w stanie podjąć odpowiedzialności za własną egzystencję. Przeniesienie realizacji obowiązku alimentacyjnego na jego matkę stanowi jednak proste zdjęcie z niego tego obowiązku. Może sobie chłopisko poszaleć, bo i tak mamusia za niego zapłaci. Kuriozalnym jest w ogóle sam fakt zasądzania świadczeń alimentacyjnych od rodziców na rzecz swoich dorosłych dzieci. O ile jeszcze w przypadkach niepełnosprawności czy też innych tego typu sytuacjach można szukać jakiegoś uzasadnienia, o tyle zastosowanie tej zasady w całej rozciągłości daje tylko jeden efekt – tworzy klasę próżniaczą ludzi zupełnie nieodpowiedzialnych. Obowiązek alimentacyjny dorosłych dzieci na rzecz swoich rodziców wynika z prostej zasady sprawiedliwości, gdyż przez okres niepełnoletniości dzieci łożyli oni na ich wychowanie i mają prawo (nawet na zasadzie przewidywalności zysków ekonomicznych) domagać się od nich utrzymania na starość. Jednak nie można żądać, by ta relacja była zwrotna. Niestety, pewna ideologiczna moda sprawia, że nawet ludzie wymiaru sprawiedliwości mają dzisiaj kłopot… ze sprawiedliwością.

Jeśli ci jest ciężko z nami – ruszaj z Bogiem

Ideologiczne zaślepienie jest przypadłością nie tylko polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z ostatnich doniesień ze świata można było dowiedzieć się o kuriozalnym wyroku brytyjskiego sądu, który skazał chłopaka na śmieszną karę dziewięciu miesięcy poprawczaka (chodzi o pełnoletniego oskarżonego) w zawieszeniu na dwa lata za gwałt dokonany na 13-latce. Czyn ten, w gruncie rzeczy będący działaniem pedofilskim, zagrożony jest w prawie brytyjskim karą od czterech do ośmiu lat więzienia. Oczywiście należy dodać, że oskarżony jest imigrantem i muzułmaninem. W uzasadnieniu wyroku podano, że chłopak ów nie zna brytyjskiego prawa i mieszka w zamkniętej społeczności religijno-etnicznej. Zastanowiłem się, jaki byłby wyrok, gdyby ów człowiek zaczął jechać autostradą wyspiarzy prawą stroną, czyli pod prąd. Ostatecznie istnieje zasada prawnicza mówiąca, iż nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. Ciekawe, czy gdyby ów człowiek np. oszukał brytyjską skarbówkę, mówiąc, iż nie płacił podatków lub pracował na czarno, bo należy do zamkniętej grupy etnicznej, wówczas sąd także odniósłby się do niego aż tak przychylnie? Orzeczenie brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości nie jest tylko kuriozalnym wydarzeniem czy też wyrazem litości wobec ludności imigracyjnej, ile raczej przychylnością (być może motywowaną lękiem przed utratą własnego życia przez sędziego) wobec prawa koranicznego, które w tym wypadku karze tylko za pożycie przed zawarciem małżeństwa (oskarżony ponoć tłumaczył się, że dziewczyna sama go kusiła, więc winna jest ona).

Ta przychylność staje się domeną nie tylko wyspiarskich sądów; również i w Niemczech pojawiają się głosy prawników i teoretyków prawa, by uznać prawo szariatu za równoległe z prawem państwowym (ciekawe, co usłyszałbym, gdybym w Polsce zaproponował uznanie prawa kanonicznego Kościoła za „równoległe” z prawem państwowym). Przychylność przedstawicieli prawa wobec muzułmańskiego prawa religijnego wynika jednak nie z ignorancji, ile raczej z ideologicznego przeświadczenia, że imigrant jest na tyle biedny i bezbronny w nowej społeczności, że trzeba go objąć szczególną ochroną.

To co z tego, że swój złoty krzyżyk sprzedasz

Przytoczone przeze mnie przykłady zdają się być tak odległe od siebie, jak galaktyki we wszechświecie. Pozornie. Łączy je bowiem jedno, a mianowicie niewzruszone przekonanie przedstawicieli władzy sądowniczej o słuszności swoich poglądów. Poglądów zideologizowanych. Kontakt z rzeczywistością i logika myślenia nie są im do niczego potrzebne. Zastępuje je „jedyna słuszna linia”. Wielu z nas ze zdziwieniem i niepokojem przyjmuje przypadki styku świata Temidy ze światem polityki czy biznesu. Jednak nie ma co się dziwić, skoro wyhodowaliśmy sobie ludzi (nie tylko w wymiarze sprawiedliwości), którzy ponad rzeczywistość (czyli prawdę) przedkładają własne ideologiczne mniemania.

Ks. Jacek Świątek