Rozmaitości
Sztuka komunikacji

Sztuka komunikacji

Zacznę od przykładu: Jest 14.00. Po lekcjach wraca do domu zmęczony Jaś. Myje ręce, po czym wspólnie z mamą, tatą i młodszym bratem zasiadają do obiadu. Mama pyta: „Jasiu, jak było w szkole?”. „Dobrze - odpowiada syn - tylko Maciuś przezywał mnie okularnikiem”.

Na twarzy chłopca maluje się smutek, po policzkach zaczynają płynąć łzy… Strapiona mama głaszcze syna po ramieniu, pocieszając: „Nie przejmuj się kochanie! Wszystko będzie dobrze. Moim zdaniem do twarzy ci w tych nowych okularach”. I nalewa w międzyczasie zupę do wazy. Do rozmowy włącza się wzburzony ojciec: „Jutro porozmawiam z tatą Maćka! Więcej nie będzie ci dokuczał!”. Jaś w milczeniu kończy zupę, po czym idzie bawić się do swojego pokoju…

Celem przykładowej scenki, jaka może rozegrać się między rodzicami a potomstwem, jest pokazanie, w jaki sposób zamykamy sobie drzwi do rozmowy na temat autentycznych problemów dziecka, zwłaszcza przeżywanych przez niego nieprzyjemnych emocji. Zazwyczaj nie czujemy się dobrze, gdy w naszym towarzystwie są ludzie nieszczęśliwi, mamy skłonność do pocieszania siebie nawzajem, dawania dobrych rad – zarówno w kontaktach z dorosłymi, jak i dziećmi. Jednakże konsekwencją tego typu rozmów jest poczucie bycia nierozumianym, smutnym, a przede wszystkim osamotnionym w małych, ale jakże dużych jak na swój wiek, problemach.

Bardzo ważną – choć nie zawsze docenianą – umiejętnością pozostaje zdolność słuchania. W wielu rodzinach rodzice nie mają czasu dla dzieci, przychodzą zmęczeni po pracy lub akurat zaplanowali do wykonania szereg domowych obowiązków. Pociechy tymczasem chcą zwierzyć się im ze swoich przeżyć, opowiedzieć o własnych doświadczeniach, radościach i smutkach, zaczynają więc rozmowę, która szybko kończy się pocieszaniem, pouczaniem czy przerzucaniem odpowiedzialnością za samo pojawienie się problemu. Rodzice „słuchają, nie słysząc”, koncentrują się na innych rzeczach… Brakuje zrozumienia. Dziecko ma naturalną potrzebę mówienia o sobie, opowiadania o doświadczanych problemach. Wysyła nam sygnały, że potrzebuje rozmowy. W zależności od tego, jak na nie zareagujemy, rozpocznie zwierzenia i będzie czuło się akceptowane lub wycofa się z dyskusji, pozostając z balastem emocjonalnym, zaś przepaść między światem dziecka a naszym powiększy się.

Spróbujmy więc wsłuchać się szczerze w nasze dziecko! Już niemowlę wysyła sygnały i znaki mówiące o jego samopoczuciu oraz potrzebach. Uważna obserwacja mimiki, gestów pozwala na pełne zrozumienie oczekiwań pociechy. Dużo łatwiej jest, gdy dziecko opanowało już umiejętność mówienia. Nie zamykajmy rozmowy dawaniem rad. Warto uczyć pociechę samodzielnego szukania rozwiązań. Uwierzmy w to, że ono samo znajdzie rozsądne wyjście z sytuacji, ale pomóżmy w szukaniu go (nazwaniu problemu po imieniu, zastanowieniu się nad nim) właśnie poprzez aktywne słuchanie i umiejętnie prowadzoną rozmowę. Dziecko w pojedynkę nie poradzi sobie z własnymi kłopotami, lękami. Jeśli jednak pomożemy mu spojrzeć na problem z różnych perspektyw, przeanalizuje zaistniałą sytuację na nowo. Dążmy zatem do tego, by nasze dziecko dokładnie opisało zdarzenie („Jak to się stało? Opowiedz o tym coś więcej”), odzwierciedlajmy uczucia („Rozumiem, że jest ci przykro z tego powodu”), podsumowujmy wypowiedzi („O ile dobrze cię zrozumiałem/am…”). Traktujmy jego zmartwienia poważnie, bądźmy pełni empatii i zrozumienia, bo dzięki temu dajemy dziecku dobry przykład do naśladowania i uczymy jakże przydatnych umiejętności: autentycznego słuchania i pomagania innym.

Marta Kozaczuk