Sztuka otwiera oczy
Jest ona ukoronowaniem trwającej już pół roku wystawy prac artystów związanych z Miejską Szkołą Malarstwa i Przemysłu Artystycznego. Ale nie zamyka tematu! Na tę książkę czekało wiele osób. W promocji wzięli udział artyści, pedagodzy, miłośnicy sztuki, ci, których apetyt „na więcej” zaostrzyło wcześniejsze spotkanie z dziełami zaprezentowanymi na wystawie „Wykorzystana szansa…”, jak też przyjaciele autorki i siedleckiego muzeum. - Książka, której publikację sygnalizowałam pół roku temu, powstawała przez 15 ostatnich miesięcy. Zrodziła się z moich marzeń, jak również marzeń artystów, którzy tutaj się urodzili i do Siedlec przyznawali przez znaczną część swojego życia. A pod jego koniec powiedzieli, że wszystko zawdzięczają dwóm siostrom: Irenie i Joannie Karpińskim, które założyły w Siedlcach Miejską Szkołę Malarstwa i Przemysłu Artystycznego - powiedziała na początku A. Pasztor.
Przyznała, iż wśród osób, które od 5 października oprowadziła po wystawie, niewiele wiedziało o istnieniu tej szkoły, a tym bardziej nie zdawało sobie sprawy, że dzięki niej Siedlce były znaczącym ośrodkiem kształcenia artystycznego.
– Jest to temat zupełnie zapomniany, a przez historię sztuki nieodkryty i nieopisany. Dzisiaj, stojąc przed państwem, jestem dumna, że pracuję w Siedlcach. Powiedziałam o marzeniach… Zadano mi jakiś czas temu pytanie, dlaczego piszę książkę o artystach związanych z tą szkołą; czy jest to książka o historii, czy o marzeniach. Została napisana dlatego, że zobaczyłam w tych wszystkich osobach niesamowity potencjał. To byli ludzie, którzy w niespokojnych czasach I i II wojny światowej mieli odwagę marzyć – zaznaczyła autorka.
Droga do Siedlec
Charakteryzując drogę do marzeń założycielek szkoły I. i J. Karpińskich, A. Pasztor opisała najpierw długą podróż, jaką odbyły wraz z rodziną, uciekając z Grodzieńszczyzny przed pożogą I wojny światowej. Ucieczka, ukrywanie się w lasach w oczach dzieci – przyszłych malarek były przygodą. – Normalnie, ludzie w czasie wojny boją się o to, że stracą życie, nie wrócą, nie zobaczą tych, których kochają… A one jechały i kodowały w swojej wyobraźni wszystkie krajobrazy po to, żeby potem stworzyć cykl monotypii, których ponad 130 mamy dzisiaj w Muzeum Regionalnym w Siedlcach – mówiła A. Pasztor.
W 1920 r. Karpińscy osiedlili się w Siedlcach i zamieszkali przy ul. Pięknej (obecnej Pułaskiego), która na przekór nazwie była najbrzydsza w całym mieście. Jedyne umeblowanie mieszkania stanowiły sienniki na gołej podłodze. – Siostry uczyły potem właściwego podejścia do pieniędzy: jak były, to się cieszyły, że są. Jak ich nie było, to mówiły, że też dobrze – tłumaczyła A. Pasztor. Po ukończeniu Gimnazjum im. Królowej Jadwigi siostry zdecydowały się na sztuki plastyczne w Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego. Studia kontynuowały na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Wybrały malarstwo monumentalne w pracowni prof. Ludomira Śleńdzińskiego. Na początku lat 30 wróciły do Siedlec.
Wierzyli w sztukę
W życiu trzeba nazwać swoje marzenie, znaleźć autorytet, czyli kogoś, komu wcześniej udało się osiągnąć sukces, nie porównywać się z rówieśnikami, zamknąć oczy i iść po swoje – w taki sposób A. Pasztor opisała receptę na sukces, jaką stworzyła po przeanalizowaniu życiorysów absolwentów szkoły sióstr Karpińskich. Tyle że o marzenia musieli walczyć, „swoje” – wydrzeć życiu, ale z różnym skutkiem.
– Mówi się, iż pisarze piszą do szuflady, rzadziej, że malarze malują do szuflady – a z tymi artystami tak było. Jeżeli w tamtych czasach chciało się żyć ze sztuki, było to bardzo niepewne. Chodzili głodni, ale wytrwali do momentu, kiedy sztuka w czasach niedostatku materialnego stała się czymś, co było ponad wszystkim – dzieliła się spostrzeżeniem A. Pasztor. – Największym odkryciem jest dla mnie postać Zbyszka Tymoszewskiego, który zmarł przedwcześnie w wieku 39 lat; na wystawie poświęciłam mu osobną salę. Marzył o wielkiej sztuce… Ludzie nie bardzo wiedzieli, nad czym on pracuje. Dopiero kiedy ten wielki świat wszedł do pracowni Zbigniewa Tymoszewskiego, okazało się, że mamy kompletnego artystę, ale odkryliśmy go za późno – sygnalizowała.
Słowem i obrazem
O bohaterach książki A. Pasztor opowiadali tego wieczoru również inni. Iwona Jagodzińska, przyszła na świat w tym samym roku, w którym jej ciotki Irena i Joanna Karpińskie założyły w Siedlcach szkołę. Jak przyznała, jako dziecko postrzegała je jako monolit – miały wręcz identyczne sylwetki, głos, sposób bycia. Podobnym spostrzeżeniem podzieliła się Anna Sochacka, która miała okazję dokładnie poznać panie przed nadaniem im tytułu Honorowego Obywatela Miasta Siedlce.
Sylwetkę Henryka Albina Tomaszewskiego, twórcy szkła artystycznego, który pomagał siostrom Karpińskim w prowadzeniu szkoły, przybliżył uczestnikom spotkania film. Małgorzata Wichowska z Muzeum Literatury w Warszawie odkryła mało znaną kartę życia Jerzego Tchórzewskiego – trwającą ponad 50 lat przyjaźń malarza z poetą Tadeuszem Różewiczem. Natomiast reżyser Krzysztof Tchórzewski opowiedział o przeżyciach wojennych ojca, o trudach, na jakie skazani byli artyści w powojennej Polsce i o swoich pobytach w Siedlcach.
Tymoszewski jest szansą
Dr hab. Tomasz Nowak mówił o tym, jak odkrywał malarstwo i bogatą osobowość urodzonego w podsiedleckim Chodowie Z. Tymoszewskiego i przedstawił prezentację o artyście. Podzielił się też pomysłem, jak zatrzymać pamięć o tej ważnej postaci powojennego malarstwa, w której przywracanie wpisały się i wystawa, i album. – Planujemy w 2024 r. otworzyć pierwszą edycję Biennale Malarstwa Współczesnego im. Zbigniewa Tymoszewskiego. Będzie miało ono miejsce na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach – zapowiedział.
O bohaterach książki A. Pasztor wypowiedział się również prof. Wojciech Cieśniewski z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zwrócił uwagę, że o ile idea twórcza J. Tchórzewskiego jest znana, o tyle malarstwo Z. Tymoszewskiego domaga się wydobycia z cienia i dowartościowania. – Myślę, iż to kapitał, który można wykorzystać, ponieważ to, co zrobił, opisując zaduch życia społecznego swoich czasów, jest nie tylko na miarę naszej historii sztuki. Wyrażają to jego obrazy. Tymoszewski jest odpowiednikiem Franza Kafki. Jest w jego obrazach struktura państwa – ludzie mieli się w niej czuć bezpiecznie, ale nie było tam miejsca dla tych, którzy szukali nowej kreacji. Idea duchoty, zagubienia Kafki jest rozreklamowana. Tymczasem idea Tymoszewskiego nie zaistniała. Szansą dla niego jest to muzeum i to miasto, nie magazyny Zachęty. Ale też dla Siedlec szansą jest Tymoszewski – stwierdził P. Wachowski.
Zachwycić się i zrozumieć
Książkę „Znani artyści Miejskiej Szkoły Malarstwa i Przemysłu Artystycznego w Siedlcach” wydaną przez Muzeum Regionalne im. Mieczysława Asłanowicza w Siedlcach chce się wziąć do ręki. Wydana na kredowym papierze, bogato ilustrowana zdjęciami i reprodukcjami, stanowi kompendium wiedzy o szkole, jej założycielkach i uczniach. A. Pasztor, mówiąc o tych, którzy mieli udział w jej powstaniu, dziękowała szczególnie Agnieszce Świerczewskiej, która podjęła się redakcji i korekty, oraz Wojciechowi Florczykiewiczowi odpowiedzialnemu za opracowanie graficzne i skład.
Na koniec – ważny cytat ze wstępu do publikacji: „Bywa, że nie rozumiemy sztuki, jesteśmy jak nieobrobiony fragment drewna. Potrzebujemy wprawnych dłoni rzeźbiarza, którego obecność oraz doświadczenie życiowe i artystyczne pomogą nam zrozumieć. Czy wszystko jednak trzeba rozumieć? Może wystarczy się zachwycić, dostrzec coś wyjątkowego, tak zwyczajnie zobaczyć w tym wartość i sens”.
Dzięki publikacji rozumiemy więcej. A to pozwala nam jeszcze bardziej zachwycić się sztuką.
LI