Sztuka szpitalnego korytarza
Na wystawie prezentowanych jest 20 wielkoformatowych zdjęć. Prawie na każdym z nich widać dzieci. Jedne są uśmiechnięte od ucha do ucha, inne zamyślone. - Fotografowanie w CZD trwało ponad rok. Do udziału w projekcie zostałem zaproszony przez Warszawska Szkoła Fotografii, w której studiowałem.
Pomyślałem sobie wtedy: dlaczego nie? – wspomina Krzysztof Staniszewski, autor fotografii prezentowanych na wystawie. – Dopiero po czasie zobaczyłem, jak wielkie było to wyzwanie. Do instytutu zawsze jeździłem na kilka dni. Wszystko po to, by zapoznać się z dziećmi i ich rodzicami, by nawiązać porozumienie z personelem medycznym. Doskonale pamiętam mój pierwszy dzień w CZD. Przyszedłem z aparatem, byłem w pełnej gotowości, ale nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Obserwowałem wszystko, bawiłem się z dziećmi, rozmawiałem… – tłumaczy.
Bez pozowania i ustawiania
Szpitalna rzeczywistość oraz cierpienie dzieci i rodziców przerastają wyobrażenia osób, które nie spotkały się z nimi wcześniej.
– Zdjęcia nie były pozowane, choć jeden z fotografów zwrócił uwagę, że wiele dzieci patrzy mi prosto w obiektyw. Chcę jednak zaznaczyć, że tu nie chodzi o jakieś ustawianie, ale relacje, które nas połączyły. Zżyliśmy się ze sobą bardzo mocno. Do dziś trudno mi patrzeć na te zdjęcia obiektywnie. Za każdym z nich kryją się wspomnienia i historie osób, które przedstawiają. Tego typu fotografie uwalniają dużo emocji. Mimo że od projektu minęło już sporo czasu, dalej nie umiem patrzeć na nie z dystansu. Wybór zdjęć do wystawy również był w jakiejś części „skrzywiony” przez emocje – przyznaje K. Staniszewski.
Dziecięca radość, którą widać na wielu jego zdjęciach to tylko jedna strona medalu.
– W tym miejscu nie może zabraknąć pozytywnej energii. Uderzyło mnie, że rodzice i personel nie pokazują przy małych pacjentach negatywnych emocji, zawsze budują wokół nich dobrą atmosferę. Nie chcą, by ich złe odczucia przenosiły się na dzieci, wszystko tuszują. W tamtejszej szkole stawiają piątki na poprawę samopoczucia – opowiada fotograf. Dodaje, że dzieci nauczyły go pokory oraz tego, by nie wyolbrzymiać swoich problemów.
Poruszenie do głębi
K. Staniszewski prowadzi własne studio fotograficzne, ale bialczanom znany jest przede wszystkim z tego, że uwiecznia wszystko to, co dzieje się w Białej Podlaskiej. Współpracuje m.in. z urzędem miasta. Wystawa, którą pokazano w MPP, pokazuje inne oblicze fotografa.
– Pan Krzysztof jest człowiekiem bardzo wrażliwym. Ukazanie tej rzeczywistości, jaką jest choroba dziecka, nie należy do najłatwiejszych. Prezentowane fotografie nie epatują cierpieniem małych pacjentów, nie wzbudzają przykrych emocji, ale poruszają i dają nadzieję – podkreśla Małgorzata Nikolska, dyrektor MPP.
Fotograf przyznaje, że budowanie relacji z dziećmi, ich rodzicami i personelem był podstawą jego pracy. – Niejednokrotnie przeżycia z tym związane powodowały, że fotografia schodziła na dalszy plan. Najgorszy był powrót do domu. Godzina jazdy autobusem, podsumowanie dnia, przemyślenia na temat własnych problemów, niesprawiedliwości, a przede wszystkim niewinnych, cierpiących dzieci. Znów zapominałem o fotografii, nie myślałem o tym, jakie kadry zrobiłem… – wspomina.
Nad tymi zdjęciami nie da się przejść obojętnie. Wystawa będzie czynna do końca wakacji.
AWAW