Kultura
Źródło: TK
Źródło: TK

Szukają unikatowych wzorów

Suknie, spódnice, koszule, gorsety, płaszcze, a nawet czapki wyglądają, jakby były wzięte z muzealnych gablot. W Rykach powstała spółdzielnia specjalizująca się w szyciu ludowych strojów z różnych regionów Polski.

To inicjatywa fundacji „Z przytupem” i stowarzyszeniu Kwadrat Artystyczny na Rzecz Kultury Sztuki i Edukacji, które przy wsparciu Europejskiego Domu Spotkań „Nowy Staw” powołały do istnienia Spółdzielnię Socjalną Rykovisko. W niej zaś powstała pracownia strojów „Z malowanej skrzyni”.

Pomysł zrodził się w głowie pasjonata folkloru i etnografa, mieszkańca gminy Ryki Pawła Warownego. Jego wieloletnie doświadczenie, obserwacja i współpraca z ludowymi zespołami oraz kołami gospodyń doprowadziła do prostych wniosków. – W tej części Polski brakuje spółdzielni profesjonalnie zajmującej się szyciem strojów, a ludowych organizacji mamy sporo. Chętnie zaopatrywałyby się w ubiory, ale zwykle zajmujące się tym firmy działają zbyt daleko – podkreśla prezes spółdzielni P. Warowny, podkreślając, iż chociaż działa ona dopiero od kilku tygodni, a formalnie od kilkunastu dni, ma już spore osiągnięcia. I co ciekawe – pierwsze zamówienia nie pochodzą wcale z powiatu ryckiego, lecz z dalszych stron. – Mamy zgłoszenia z Rzeszowa, Poznania, a nawet z Gdańska. Teraz realizujemy projekt dla zespołu z Motycza na Lubelszczyźnie i dla Międzyrzeca Podlaskiego. Sporym wyzwaniem jest też przygotowanie kompletu strojów dla Zespołu Pieśni i Tańca „Lubartowiacy” – przyznaje prezes Rykoviska.

 

Z fotografii i eksponatów

Zamysłem spółdzielni jest odtworzenie strojów w sposób jak najbardziej wierny oryginałowi. – Chodzi o to, by nie kopiować wzorów powszechnie znanych. Dlatego odwiedzamy miejsca, w których możemy zdobyć dokładne informacje o elementach ubiorów – tłumaczy P. Warowny.

Tworząc komplet dla lubartowian, spółdzielnia miała spory problem. Nie wszystkie bowiem elementy strojów zachowały się do dziś. Dlatego jedynym rozwiązaniem okazało się odwiedzenie kilku muzeów. – Poszukiwania rozpoczęliśmy od Muzeum Narodowego w Lublinie, gdzie dokładnie obejrzeliśmy różne ubiory ludowe. Później udaliśmy się do Lubartowa i tam udało się znaleźć unikatowe fotografie z 1902 r. Kiedy się je ogląda, ma się wrażenie, że zrobiono je jakby specjalnie po to, by pokazać szczegóły stroju – opowiada prezes spółdzielni.

Wsparciem okazały się też publikacje. – W książce „Lud ziemi lubartowskiej” z przełomu XIX i XX w. znaleźliśmy wprawdzie krótki opis stroju, ale zawierał on istotne szczegóły, np. kolor kaftana – dodaje P. Warowny, tłumacząc, że jeśli zawodzą muzea i literatura, pozostaje poszukiwanie analogii w strojach regionów sąsiadujących z tym, którego przedstawicielem jest zamawiający.

 

Dopracowane do perfekcji

Gdy informacje o wzorach są zebrane, pracownicy spółdzielni biorą się za wykroje i szycie modelu. Do tego celu wykorzystują odpowiednie tkaniny. – Szukamy najbardziej podobnych pod względem koloru, faktury, grubości czy składu gatunkowego do tych sprzed lat. Chodzi o to, by materiał układał się i pracował podczas noszenia mniej więcej tak, jak oryginalny – tłumaczy szef Rykoviska. Nie ma za to problemu z materiałami tkanymi na krosnach. Firma współpracuje bowiem z rękodzielnikami.

Uszyty model stanowi podstawę do dalszych analiz i poprawek. Dla spółdzielni ważne jest, by wszystko było dopracowane. Dlatego jej produkty robią wrażenie. W przypadku Lubartowa zaskakuje kompleksowość strojów. – Przygotowaliśmy je zarówno w wariancie letnim, jak i zimowym. U kobiet są to jednobarwne i pasiaste spódnice, czerwone i granatowe fartuchy, takie same gorsety, koszule, a do tego okrycia wierzchnie, korale i chusty. A dla mężczyzn uszyliśmy brązowe i szare sukmany, czapki, kamizelki, spodnie, koszule oraz pasy – precyzuje prezes.

 

Uspołecznianie i edukacja

Ważnym aspektem powstania Rykoviska jest to, że zatrudnienie w nim znalazła dziewięcioosobowa grupa szwaczek. – Spółdzielnie socjalne z założenia są podmiotem, do którego trafiają ludzie zagrożeni wykluczeniem społecznym i długotrwale bezrobotni, czyli ci, którym na rynku trudno jest znaleźć pracę. Rykovisko pokazuje, że można im pomóc. Panie nie tylko zarabiają, ale przede wszystkim pracują zgodnie ze swoimi kwalifikacjami i czerpią z tego satysfakcję. Szyte tutaj stroje ludowe mają wymiar społeczny i edukacyjny. Wzbogacają lokalną kulturę ludową, edukują historycznie i wzmacniają więzy społeczne. A dodatkowo, działalność pracowni przyczyni się do promocji powiatu ryckiego – zauważa Piotr Gałkowski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Rykach.

P. Warowny przyznaje, że nie wyklucza rozszerzenia działalności spółdzielni. – Miałem to na względzie, kiedy wymyślałem dla niej nazwę. Wybrałem Rykovisko, ponieważ z jednej strony kojarzyło się z miastem, a z drugiej nie precyzowało zakresu aktywności – tłumaczy.

Niewykluczone też, że z czasem zakład będzie potrzebował kolejnych rak do pracy.

 

Tomasz Kępka