Szukajmy Jezusa z Maryją
Wydarzenie poprzedziła Msza św. w intencji młodzieży. Eucharystii przewodniczył proboszcz parafii ks. kan. Stanisław Wojteczuk. Towarzyszyli mu: dziekan dekanatu siedleckiego i proboszcz parafii katedralnej ks. kan. Grzegorz Suchodolski, wikariusz parafii pw. Bożego Ciała ks. dr Dariusz Ostałowski, wikariusz parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus o. Błażej Mielcarek OMI, ks. płk Marek Pietrusiak, wikariusz parafii Najświętszego Zbawiciela w Rykach ks. Piotr Hawryluk, wikariusz parafii Ducha Świętego ks. Paweł Bielecki.
Już podczas Mszy św. można było posłuchać muzyki i śpiewu w wykonaniu gości.
Idźmy z Nią przez życie
W kazaniu ks. D. Ostałowski, nawiązując do egzaminu gimnazjalnego, który zakończył się w piątek, podkreślił, iż to dopiero wstęp do wszelkich testów, sprawdzianów, rozmów kwalifikacyjnych. – Najważniejszy jest egzamin z całego życia. Można go zdać lub oblać. Nasz czas na ziemi jest określony przez Boga i to przed Nim będziemy ostatecznie odpowiadać – zaznaczył, przypominając młodym, iż każdy dzień przybliża ich ku dorosłości. – Trzeba jednak pamiętać, że człowiek dorosły jest odpowiedzialny i wie, co w życiu najistotniejsze. Tymczasem przez to, iż pochłonęło nas to, co oferuje współczesny świat, zapomnieliśmy o najważniejszym, że jesteśmy na ziemi chwilowo i będziemy rozliczeni z każdej minuty, z każdego czynu, słowa i gestu – stwierdził ks. Ostałowski, dodając, iż dzisiaj ludzie gubią Boga. – Staje się On nam niepotrzebny, bo nas ogranicza – zauważył, przypominając słowa o. Dolindo, by szukać Jezusa za wszelką cenę, nawet jeżeli z tego powodu będziemy musieli zostawić najbliższe osoby, nawet jeśli będzie trzeba zaprzeć się samego siebie i wystawić na najbardziej gorzkie poświęcenie. – Maryja i Józef na próżno szukali Jezusa po różnych grupach w mieście. Odnaleźli Go, kiedy udali się do świątyni. My też szukajmy Go właśnie tam, u stóp Boga, bo jak mówi ks. Dolindo, nie ma większego bólu w życiu, jak utracić Jezusa. Matka Boża, która objawiała się ks. Ruotolo, powiedziała, że „Kiedy dusza nie jest głęboko zanurzona w Bogu, Jezus jest w niej maleńki. Kiedy ujrzy światło, po pierwszym kontakcie ze światem, umrze. Kiedy jednak Jezus dojrzał w was, nigdy więcej Go nie utracicie”. Gdy tylko zgubimy Jezusa, szukajmy Go. Bądźmy jak Maryja, idźmy z Nią przez życie. To droga najpewniejsza i najbezpieczniejsza. Maryja zawsze zaprowadzi nas do Jezusa – przekonywał kapłan.
Uratowała mnie Matka Boża
Po Mszy św. swoim świadectwem podzieliła się Agnieszka Beszłej, liderka zespołu Guadalupe. Mieszkając ponad cztery lata w Meksyku, gdy jej tata był tam ambasadorem, „zaprzyjaźniła” się z Matką Bożą z Guadalupe. – Dzięki niej odnalazłam Jezusa. Miałam wtedy ok. 15 lat. Pochodzę z domu, w którym odmawiało się Różaniec. Wiarę traktowałam jako coś oczywistego. Nie do pomyślenia było dla mnie, że ktoś może nie wierzyć w Boga. Wiedziałam też, iż jeśli On jest na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na właściwym miejscu. Poznałam wówczas chłopaka, którego postanowiłam nawrócić. Rzeczywiście zaczął chodzić ze mną do kościoła, modlić się. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Spotykaliśmy się na poważnie. Pragnęłam zachować tę relację w czystości, jednak nie wiedziałam, gdzie są jej granice. Zaczęłam o to pytać Boga – opowiadała Agnieszka. – Grzech działa jak bumerang. Niby na początku jest przyjemnie, ale potem wraca i niszczy. Bo diabeł nie daje nam prezentów. Zawsze wystawia rachunek. Grzech zaczął niszczyć moją relację z tym chłopakiem. Kłóciliśmy się, przez co często płakałam. Pisałam też bardzo smutne piosenki. Teraz wspominam ten czas jako czas zaślepienia i ciemności. Trwało to około roku, kiedy zainterweniowała moja mama, zabraniając mi spotkań z chłopakiem. Pojechałyśmy wtedy do Lichenia. Natomiast rok wcześniej, jadąc do Częstochowy, miałyśmy wypadek samochodowy. Kiedy do niego doszło, odmawiałyśmy Różaniec. Na zakręcie pękła nam opona i dachowałyśmy. Samochód był skasowany, ale nam nic się nie stało. Gdy wyszłyśmy z auta, strażak pokazał nam obrazki, które w czasie koziołkowania wypadły z Pisma Świętego mamy, przyklejając się do szyby. Były to wizerunki Matki Bożej Licheńskiej i Matka Boża z Guadalupe. To Maryja nas uratowała. Wspominam o tym, bo to właśnie w Licheniu rok później dostałam łaskę nawrócenia – wyznała.
Różaniec to najlepsza broń
Jak do tego doszło? W licheńskim sanktuarium Agnieszka przystąpiła do spowiedzi, podczas której ksiądz wytłumaczył jej wiele kwestii, m.in. tych związanych z czystością. – Jednak właściwie zaraz po odejściu od konfesjonały zaczął kusić mnie szatan. Pomyślałam sobie, iż ten ksiądz jest już nieco w podeszłym wieku, więc ma przedwojenne zasady, dlatego może tylko połowę z tych rzeczy, które mi powiedział, wezmę do siebie i z nich się poprawię. Tymczasem Pan Jezus powiedział w Apokalipsie: „Obyś był zimny albo gorący. Nie zaś letni, bo wtedy wypluję cię z moich ust”. Obojętność jest straszna. Na szczęście tego samego dnia wraz z całą rodziną spotkaliśmy się z księdzem egzorcystą. Po modlitwie nad nam powiedział do mnie: „Wiesz, z tobą jest coś nie tak”. Ten kapłan miał dar czytania w ludzkich sercach i kiedy zostaliśmy sami, zapytał: „A jak się ma ta twoja sprawa z czystością?”. Poraziło mnie. „Dobrze, Panie Boże, już Ci wierzę” – odparłam, podejmując decyzję, że radykalnie chcę zmienić swoje życie. Choć byłam bardzo zakochana, postanowiłam zakończyć związek z chłopakiem. Jak się szybko okazało, była to słuszna decyzja, bo bardzo szybko znalazł sobie inną dziewczynę – dodała liderka Guadalupe.
Od tamtej chwili, gdy Agnieszka powierzyła się Bogu w 100%, bez żadnego „ale”, widzi, jak On prowadzi ją dzień po dniu. – Uzdrowił moje relacje z najbliższymi, dał radość, sens życia. Zrozumiałam, po co żyję. Wiem, że to Maryja wyprosiła mi łaskę nawrócenia, bo w tym trudnym czasie codziennie modliłam się na różańcu. A obrazki z wypadku były jakby proroctwem co do mojego życia – zapewniła, podkreślając, iż Różaniec to najlepsza broń człowieka przed szatanem, a odmówione pobożnie jedno „Zdrowaś Maryjo” – jak mawiał św. Jan Maria Vianney – wstrząsa piekłem. – Nasz zespół również powstał dzięki Matce Bożej z Guadalupe, więc uznałam, że najlepszą nazwą będzie właśnie Guadalupe – dodała na koniec Agnieszka.
Obudź mnie!
Następnie wspólnota Guadalupe poprowadziła czuwanie połączone z adoracją Najświętszego Sakramentu. Była modlitwa, śpiew i uwielbienie Jezusa z Maryją. Goście z Lublina zachęcali do wspólnego śpiewania, otwarcia się na działanie Ducha Świętego, powierzenia się Jezusowi i oddania Niepokalanemu Sercu Matki Bożej, śpiewając m.in. „Obudź mnie do wiary, Matko, obudź mnie, bym nie zasnął”, „Jezu, ufam Tobie”. Na koniec odmówiono dziesiątek Różańca w intencji parafii i diecezji siedleckiej.
Piękny śpiew i muzyka oraz rozważania prowadzone przez zespół zgromadziły wielu parafian, którzy w skupieniu i na modlitwie adorowali Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.
Następne spotkanie młodzieży dekanatu siedleckiego odbędzie się 18 maja w parafii Jana Pawła II.
MD