Szukajmy Pana, bo jest blisko
„Łaska, która jest dla mnie w tej godzinie, nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana w godzinie drugiej, ale już nie ta sama. Czas przechodzi, a nigdy nie wraca” - pisała w swoim Dzienniczku św. s. Faustyna. Te słowa można odnieść także do okresu między Popielcem a Wielkanocą. Zazwyczaj patrzymy na niego przez pryzmat pokutnych nabożeństw, rekolekcji i wyrzeczeń. Kojarzymy go z fioletem w liturgii, melodią Gorzkich żali i krzyżem, a także z zachętą do modlitwy, jałmużny i postu. To wszystko jest dobre i piękne, ale nie wystarczy. Wielki Post warto bowiem zacząć nie tylko od posypania głowy popiołem, ale też od skierowania swego wzroku i serca na Jezusa. To jest potrzebne, bo w codzienności bywamy skupieni wyłącznie na pracy, obowiązkach i problemach. Nierzadko brakuje nam czasu nawet na krótką modlitwę. Dlatego najpierw musimy spojrzeć na Chrystusa. Jak? Na przykład przez pryzmat Jego męki i słowa Bożego, które o niej mówi.
Mamy patrzeć na Jezusa, aby Go poznać, aby zobaczyć, jak bardzo nas kocha, aby w Nim odnaleźć swoją tożsamość. Dopiero takie „zanurzenie” w Jezusie może doprowadzić do gotowości do przemiany życia. Jeśli Chrystusa nie poznamy, nie spotkamy, nie doświadczymy i nie uwierzymy w Niego, to też nie zrozumiemy, po co nam nawrócenie i pokuta i po co mamy iść na Mszę św., Drogę krzyżową czy Gorzkie żale.
Obojętni i głusi
W poznawaniu Jezusa, w zatrzymaniu się na Jego męce, z pewnością pomogą nam wszystkie cztery Ewangelie, Pieśń o Słudze Pańskim (Księga Izajasza, rozdz. 52-53), Psalm 22 czy fragment z Księgi Mądrości (Mdr 2,1a.12-2). Czytajmy słowo Boże, które najwierniej opowiada o tym, co Jezus uczynił z miłości do każdego z nas. Nie powtarzajmy, że już to słyszeliśmy, że znamy to nawet na pamięć. ...
Agnieszka Wawryniuk