Szukałem wujka, znalazłem bohatera
W naszej rodzinie często mówiło się o tym, że mieliśmy wujka, który walczył w Armii Krajowej, a po wojnie był partyzantem i ukrywał się w lesie. Także otęsknocie siostry do brata. Pewnego dnia wpisałem w wyszukiwarkę Google hasło „Antoni Dołęga Armia Krajowa”. Na jakieś siódmej albo ósmej stronie wynikówznalazłem artykuł, który przeczytałem ze względu na intrygujący tytuł: „Obrońcy Termopil”. Poświęcony był działalności grupy Józefa Matusza ps. Lont i Antoniego Dołęgi ps. Znicz.Autor opracował go na podstawie pracy dr Jarosława Kopińskiego. Dowiedziałem się z niego, że mój wuj wcale nie zginął w latach 50.
Odnaleziono mogiłę chor. Antoniego Dołęgi „Znicza”, najdłużej ukrywającego się żołnierza antykomunistycznego podziemia – informacja tej treści obiegła media dzień po ekshumacji jego szczątków 13 czerwca. Jak długo trwały poszukiwania śladu życia – albo śmierci?
Prawie 49 lat, co może wydawać się zastanawiające, skoro wuj Antoni nie żyje od 35 lat. W 1945 r. moi pradziadkowie – rodzice A. Dołęgi wraz z jego bratem i siostrą – moją babcią wyjechali na ziemie odzyskane. Cała rodzina żyła w przekonaniu, żezginął on w latach 50. Poszukiwania mogiły swego wuja, brata swojej mamy, rozpoczął w końcówce lat 60 ub. wieku mój tata, urodzony w 1952 r.W ramach wyjazdów wakacyjnych kilkakrotnie odwiedzał Łuków, znając tylko adres nieruchomości swoich dziadków. Nie przyniosły one żadnego rezultatu.Wypytywał wprawdzie sąsiadów, ale nawet jeśli ktoś jakąś wiedzę posiadał, nie chciał rozmawiać z przyczyn, które dzisiaj jestem w stanie zrozumieć. W tamtym czasie, a w latach 60 na pewno, na ul. Farfak w Łukowie Służba Bezpieczeństwa organizowała jeszcze obławy na naszego wuja. Wizyta dwóch młodzieniaszków, którzy przyjechali motorem z obcą rejestracją musiała wyglądać podejrzanie.
Z jaką wiedzą Pan rozpoczynał poszukiwania w 2014 r. ...
Monika Lipińska