Historia
Szumna uroczystość w Białej Podlaskiej

Szumna uroczystość w Białej Podlaskiej

Nie bacząc na opór unitów, Biała Podlaska została wybrana przez rząd rosyjski jako miejsce dokonania rzekomego zjednoczenia unitów z prawosławiem i ogłoszenia, że tym samym unia przestaje istnieć.

Dlaczego wybrano akurat to miasto? Znajdował się tam niegdyś klasztor sławnych na Podlasiu misjonarzy oo. bazylianów, tam przez długi czas spoczywała trumna słynnego męczennika św. Jozafata i przybywały niezliczone pielgrzymki nie tylko z Podlasia, ale i zza Buga.

Z Petersburga nadszedł więc rozkaz, aby do Białej zjechał z całym swym otoczeniem i chórem śpiewaków prawosławny arcybiskup warszawski Joannicjusz, by przy władzach administracyjnych i wojskowych i w obecności miejscowych popów oraz spędzonych na tę uroczystość wybranych unitów odprawić w świątyni Jozafata liturgię, dokonując tym samym aktu inauguracji „dobrowolnego połączenia unii z prawosławiem”. Na to święto wybrano niedzielę, 12 stycznia, czyli wg kalendarza gregoriańskiego 24 stycznia 1875 r. Pierwszą wiadomość o tym zjeździe podał 19 stycznia bawiący przejazdem w Białej administrator chełmski Popiel. Jechał do Warszawy z prośbą, aby zarząd biskupstwa pozostał w Chełmie. Nie spodziewał się, iż są to już ostatnie dni jego urzędowania. Prawosławny dziekan bialski Liwczak otrzymał nakaz, aby 22 stycznia stawił się również u Joannicjusza. Sam Liwczak tak zapisał słowa arcybiskupa wypowiedziane do niego: „Ja otrzymałem pisemne polecenie, abym pojechał do Białej celem odprawienia w tamtejszej cerkwi nabożeństwa. Tej nocy miałem zły sen, ja widziałem we śnie krew. Boję się, by się nie powtórzyła sprawa Jozafata”. Ponieważ przedtem nie szczędzono Liwczakowi gróźb dotyczących tego, co może go spotkać, gdy nie spełni polecenia, starał się uspokoić władykę i upewnić go, iż nic podobnego w siedleckiej guberni nie może się przydarzyć, że nie wszystko jest wrogie prawosławiu, tym bardziej nieznanemu arcybiskupowi, bo są ludzie, którzy czekają jego przybycia. Tymczasem gubernator siedlecki Gromeka, przygotowując się na tę uroczystość, wydał rozkaz, aby wszyscy urzędnicy powiatu, nawet katolicy, przybyli 24 stycznia do Białej.

Zobowiązani byli się stawić wójtowie gmin i sołtysi nie tylko z powiatu bialskiego, lecz i sąsiednich, przywożąc najmniej dziesięciu unitów, pod karą 10 rubli dla każdego włościanina, gdyby nieposłuszny stawić się nie chciał. O celu zjazdu w Białej nie tylko włościanie, ale i wójtowie nie wiedzieli. Trzymano to w tajemnicy, gdyż było wiadomo, iż nikt z unitów na taką uroczystość, by nie przybył. Wójtowie mieli kłopot z zebraniem nakazanej ilości osób, gdyż trwało krwawe nawracanie i unici leczyli się z zadanych ran lub przebywali w więzieniach. Wg polskich źródeł wójtowie w większości zabrali ze sobą włościan łacińskich, a tylko niewielu unitów. Pamiętnikarz Wilczak pisze, że przybyły delegacje chłopskie razem ze swymi świaszczennikami z 42 unickich parafii, po dwóch z każdej, czyli 84 osób. Nie wydaje się to jednak prawdą, gdyż popów brakowało w parafiach: Hanna, Dobryń, Zabłocie, Kobylany Nadbużne, Rokitno, Koroszczyn, Kopytów, Kostomłoty i Połoski. W innych natomiast trwał opór. Nawet w sam dzień uroczystości przeszło 30 mieszczan bialskich i włościan, niechcących iść do cerkwi, odesłano pod konwojem do więzienia. 23 stycznia arcybiskup Joannicjusz przybył do Białej Podl. pociągiem w towarzystwie dwóch protojerejów Metaniewa i Czechowicza. Witało go na dworcu duchowieństwo oraz miejscowe wadze. Zatrzymał się w siedzibie naczelnika powiatu, gdzie nocował. Większość duchownych znalazła miejsce w domu dziekana, pozostali otrzymali kwatery w mieście. Przywiezionych chłopów zamknięto w jednym pomieszczeniu u dziekana. Przybył też specjalny wysłannik z Petersburga. Nabożeństwo było przewidziane na 10.00, ale już o 8.00 pojawił się w domu dziekana urzędnik ziemskiej straży, który przyniósł ze sobą wykonane litograficznie blankiety dla księży, aby podpisywali się za połączeniem z prawosławiem. Gub. Gromeka kazał je natychmiast podpisać i sobie dostarczyć. O dziwo oddano wszystkie blankiety bez podpisów z oświadczeniem, że można to zrobić po nabożeństwie. Odmowa bardzo rozdrażniła Gromekę. O 8.30 wezwał do siebie delegatów duchowieństwa, m.in. J. Plucińskiego z Lubienia, i oświadczył im: „Na wasze miejsce mam milion popów z Rosji”. Groźba poskutkowała. Wg relacji ks. Strusia, dziekana łacińskiego z Białej, przed nabożeństwem wojsko i kozacy pędzili przed sobą płaczących włościan unitów razem z katolikami. Cerkiew zapełniła się głównie dygnitarzami przybyłymi z Warszawy, Siedlec i innych miast. Lud ukrył się za filarami świątyni, więc strażnicy wyciągali go na środek i ustawiali rzędami przed carskimi wrotami. Wierni ze zgorszeniem przypatrywali się, że w czasie uroczystości nie było powagi, gdyż dygnitarze rozmawiali i przechadzali się po cerkwi, a w zakrystii urządzono bufet. Archireja Joannicjusza otaczało ok. 30 popów, głównie z Galicji, w znacznej części roztargnionych. W swej przemowie dziekan Liwczak nawoływał do walki przeciw katolicyzmowi, polskości i dziełu usuniętego Jozafata, czym wywołał niezadowolenie nawet u arcybiskupa. Po skończonej liturgii odczytano urzędową wiadomość, że car łaskawie zezwala na przyjęcie unitów do prawosławia, a duchowni przystępowali do archireja i całowali się nawzajem. Gdy przyszła kolej na lud, aby ucałował ręce Joannicjusza, przelęknieni unici stali, jak wryci, nie ruszając się z miejsca. Gdy władyka ich zapytał, czy przyjmują prawosławie, odpowiedzieli, że nie. Gubernator posiniał ze złości. Lud zmuszono do padnięcia na kolana i to zostało uznane jako aklamacja za prawosławiem. Tak dokonało się oficjalne „zjednoczenie”.

Józef Geresz