Komentarze
Szydera

Szydera

Do niedawna - o czym sam zresztą wielokrotnie pisałem - Sejm RP wielu osobom jednoznacznie kojarzył się z cyrkiem.

Każdy, kto chciał wyrazić swoje oburzenie tym, co wyprawia się w budynku na Wiejskiej, mawiał: „niezły cyrk”. Dziś wiele wskazuje na to, że cyrk, być może na stałe już zostanie zastąpiony kinem. I choć stwierdzenie „ale kino” oznacza mniej więcej to samo co: „ale cyrk”, to - o ile sejmowy cyrk miał wymiar jedynie metaforyczny - o tyle kino dopełniło tę przenośnię realiami. Ostatnio bowiem popisy parlamentarzystów można było podziwiać już w jednym ze stołecznych kin, do woli zajadając się popcornem. Nim jednak do tego doszło, pracę posłów zaczęły śledzić tysiące osób za pomocą platformy YouTube, gdzie Sejm RP ma swój kanał.

Na czym dokładnie polega fenomen nagłego zainteresowania się społeczeństwa obradami parlamentu, trudno dziś jednoznacznie zdefiniować. Niewykluczone, że spore znaczenie ma tu fakt, iż marszałkiem tzw. izby niższej został niegdysiejszy „szołmen” występujący m.in. w telewizyjnych programach rozrywkowych. I to właśnie z nich nasz pierwszy rotacyjny marszałek – który najwyraźniej myśli, że znalazł wreszcie dla siebie odpowiednią scenę, nie dostrzegając żadnej różnicy między widowiskiem a rzeczywistością – na łono parlamentu stara się przeszczepić atrybutu zarezerwowane dotychczas wyłącznie dla medialnych rewii i kabaretów. Koncentrując się głównie na widowiskowej stronie polityki, druga osoba w kraju robi wszystko, by od teraz było tylko lekko, łatwo i przyjemnie w odbiorze.

Inna sprawa, że przy obecnym składzie parlamentu może to być całkiem uzasadnione. Zgodnie bowiem z aktualnymi statystykami resortu zdrowia, aż ponad 25% populacji zagrożona jest zaburzeniami psychicznymi. Kiedy dodać do tego osoby nieujmowane w statystykach, które budząc się rano, nie mają pewności, czy są dziewczyną, chłopcem, kobietą mężczyzną, kozą, chomikiem czy motylem – to wydaje się, że owe wyliczenia mogą być mocno zaniżone. Tym bardziej, że już w maju 1990 r. Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła z listy chorób i zaburzeń część dolegliwości, które pokolenie moich dziadków i rodziców nazywało zboczeniem wymagającym natychmiastowego leczenia.

Ale wracając do cyrku lub – jak wolą inni – kina… Skoro jest odgórny rozkaz, by na kuli ziemskiej (a zwłaszcza w Polsce po rządach PiS) natychmiast przywrócić demokrację, to jest sprawą oczywistą, że wspomniane części społeczeństwa powinny mieć swoje silne reprezentacje parlamentarne. I tak też jest w naszym sejmie, gdzie osoby niestabilne psychicznie stanowią pewien odsetek w każdym z klubów i kół. Ludzie ci, jak widać, postawili sobie za cel robienie wyłącznie igrzysk. Stąd też od chwili odebrania zaświadczeń o wyborze na posła lub senatora nieustannie urządzają wielogodzinne zawody w tarzaniu się w smole i pierzu na oczach całego świata.

Czy mnie to bawi? W żadnym wypadku. Nie ma nic bardziej smutnego jak widok autokompromitacji, do jakiej od kilku lat zmierza polski parlamentaryzm. Dziś proces ten, niestety, nasila się, i – jak mówi młodzież – jest szyderą z najwyższych instytucji demokratycznego państwa w środku „cywilizowanej” Europy. Zaplanowaną kalumnią mającą na celu ośmieszenie Polakom ich kraju, ich tożsamości, ich chrześcijańskich korzeni. Zmasowaną akcją osłabiającą nas jako państwo i naród.

Leszek Sawicki