Tabletowe dzieci
Bywa, że z mamą, która jest w drugim pokoju, komunikują się za pomocą messengera, a ze znajomymi przez facebooka. Ekran tabletu ze zmieniającym się błyskawicznie układem pikseli stał się częścią życia, oknem na świat. I to niekoniecznie ten realny. - Coś ci pokażę - mówi mój dziesięcioletni syn, odpalając w telefonie aplikację, która pozwala na obserwowanie aktywności znajomych w sieci. - Kolega w tym miesiącu gra w gry już 60 godzin, a miesiąc jeszcze się nie skończył. Chyba tylko ja mam ograniczony czas na korzystanie z telefonu - dodaje z wyrzutem. Jakiś czas temu przeczytałam mu wywiad z mamą dziewczynki, która uzależniła się od gier w sieci do tego stopnia, iż próba ograniczenia dostępu do internetu kończyła się agresją. W rezultacie nastolatka trafiła na odwyk. Owszem, mój syn był wstrząśnięty tą historią, ale tak naprawdę chyba najbardziej tym, że 11-latka musiała przebywać w szpitalu sama, bez mamy i taty.
– Mamo, ale przecież ja taki nie jestem. Nigdy nie zachowałbym się jak ta dziewczynka – powiedziało moje dziecko. Nie mam podstaw, by sądzić, że jest inaczej. Ale zaczęłam uważniej przyglądać się, czy wirtualny świat za bardzo nie wciąga Jaśka. Bo granica jest cienka i łatwo ją przekroczyć.
Zaczyna się niewinnie
Najnowocześniejszy tablet o superrozdzielczości, a może smartfon z megapamięcią lub konsola? Od kilku lat elektroniczne gadżety zajmują czołowe miejsca na liście komunijnych prezentów. Wręczając laptop czy telefon, jesteśmy przekonani, że w ten sposób spełniamy marzenia dziecka, a urządzenie z dostępem do internetu stanie się edukacyjną pomocą. To wszystko prawda. Jednak bez głębszej refleksji to spełnienie marzeń może rodzić opłakane skutki. Elektronika bowiem stałą się niebezpiecznym narzędziem, które może prowadzić do uzależnienia w takim samym stopniu jak od alkoholu czy narkotyków. A zaczyna się niewinnie.
– Pojechałam na majówkę ze znajomymi, którzy mają półtoraroczną córeczkę. Po południu wspólnie zasiedliśmy do obiadu. Monika włączyła małej Eli tablet. Dziewczynka nawet się go nie domagała. Dlaczego włączasz dziecku bajkę do obiadu, zapytałam. Odpowiedziała, że to jedyny sposób, by zjadła cały posiłek, gdyż koncentruje się wtedy na urządzeniu i nie marudzi – opowiada Patrycja. Nie jest to odosobniony przypadek. Właściwie nikogo już nie dziwi widok dwulatka, który porusza paluszkami po ekranie z wirtuozerią pianisty. Tymczasem dane są zatrważające. Z raportu firmy Millward Brown Poland z 2015 r. sporządzonego dla Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że 64% dzieci w Polsce od połowy pierwszego roku życia do sześciu lat dostaje do zabawy urządzenie mobilne, 25% – korzysta z nich codziennie. Co czwarte dziecko, które nie ukończyło jeszcze siódmego roku życia, ma własny tablet lub smartfon, a połowa rodziców daje swoje urządzenia mobilne jako nagrodę. Dzieci najczęściej używają ich do grania lub oglądania filmów, ale bywa, że bawią się nimi bez konkretnego celu. – Rodzice z dumą opowiadają, jak ich pociecha świetnie intuicyjnie radzi sobie z nowoczesnymi sprzętami, których obsługi nikt jej nie uczył, że siedzi sobie grzecznie, a oni mają święty spokój – mówi Jerzy Kamiński, ordynator całodobowego oddziału leczenia uzależnień w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Łukowie. – Dorośli nie zdają sobie sprawy, iż korzystanie z urządzeń elektronicznych przez dzieci bez nadzoru może mieć zgubne następstwa, włącznie z uzależnieniem. Wprawdzie na nasz oddział nie trafiają mali pacjenci, ale konsultowałem takie przypadki. Pewien chłopiec, którego mama próbowała odciąć od komputera, reagował agresją. I to nie tylko słowną. Po prostu brał się do bicia. A było to zaledwie 13-letnie dziecko – opowiada J. Kamiński, dodając, iż rodzice, niestety, zbyt późno dostrzegają, że ich pociecha ma problem. – Próbują coś tym zrobić, np. zakazują bądź ograniczają korzystanie z elektronicznych gadżetów. Jednak to często nie skutkuje. Inni z kolei karmią się złudną nadzieją, że fascynacja wirtualnym światem przejdzie sama bądź dziecko z tego wyrośnie. Są i tacy, którzy – nawet jeśli zdają sobie sprawę, iż córka lub syn zbyt dużo czasu spędzają przed ekranem tabletu lub telefonu – nie chcąc uczestniczyć w życiu szkolnym, rodzinnym, nic z tym nie robią, bo… wstydzą się. Wciąż pokutuje bowiem przekonanie, że problemy rodzinne powinno się rozwiązywać we własnym domu. Tymczasem takie podejście często opóźnia pomoc – podkreśla ordynator.
Krótka droga do dopalaczy
Negatywne skutki nadmiernego sięgania przez najmłodszych po smartfon czy tablet są trudne do wyobrażenia. – Przesadne korzystanie z nowoczesnych technologii może doprowadzić do uzależnienia behawioralnego, a w konsekwencji np. do uzależnienia od narkotyków. Jak pokazują badania, istnieje korelacja pomiędzy uzależnieniem od np. telefonu w dzieciństwie a uzależnieniem od substancji psychoaktywnych w okresie dorastania – przekonuje Zbigniew Michalczyk, psycholog, specjalista psychoterapii uzależnień z Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii, do którego często zgłaszają się szukający pomocy rodzice.
Ekspert tłumaczy, że skala niebezpieczeństwa jest ogromna. – Około 30% dzieci i młodzieży może być zagrożona uzależnieniem behawioralnym – zaznacza, dodając, iż w województwie mazowieckim i całym kraju brakuje specjalistycznych placówek, które zajmują się tego typu zaburzeniami. – Wynika to m.in. z braku uznania ich za chorobę, co w konsekwencji prowadzi do niefinansowania pomocy i terapii przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Czasami taką pomoc świadczą fundacje czy stowarzyszenia. Nasza Fundacja Konstruktywnego Rozwoju podejmuje ten temat i pracujemy z takimi dziećmi oraz ich rodzinami. Jednak w moim przekonaniu istnieje pilna potrzeba utworzenia ośrodka terapeutycznego – przyznaje Z. Michalczyk.
Jakie zachowania powinny nas zaniepokoić? Specjalista psychoterapii uzależnień wymienia jednym tchem: – Silne i nieadekwatne reakcje emocjonalne w sytuacji, kiedy prosimy dziecko o odłożenie elektronicznego gadżetu, zaniedbywanie swoich obowiązków domowych i szkolnych, zaniechanie dotychczasowych zainteresowań na rzecz np. tabletu, przekraczanie czasu dwóch godzin na dobę w korzystaniu z telefonu, tabletu, komputera, stałe posiadanie przy sobie smartfona i reakcja emocjonalna w sytuacji jego braku lub awarii. To częste zachowania osób uzależnionych – twierdzi Z. Michalczyk.
Granica cienka jak smartfon
Granica między normą a zaburzeniem związanym ze zbyt częstym korzystaniem z urządzeń mobilnych jest cienka. Jak smartfon. – Z czasem pojawiają się przemęczenie, niewywiązywanie się z obowiązków, drżenie rąk czy agresja – wskazuje J. Kamiński. – Ten nadmiar bodźców powoduje, że dzieci wyrastają na osoby bardziej nerwowe, nieradzące sobie ze stresem, mające problemy z umiejętnościami społecznymi, z budowaniem więzi. Kontakt z tabletem czy smartfonem zastępuje relacje z rodzicami lub rówieśnikami na podwórku – wyjaśnia ordynator łukowskiego oddziału leczenia uzależnień.
Co robić, kiedy przyzwyczailiśmy już roczne czy dwuletnie dziecko do korzystania z urządzeń mobilnych? – Bezwzględnie wycofać się z sytuacji i postawić dziecku granicę, nawet kiedy będzie to trudne. Przez brak takiej wyraźnej postawy pogłębią się trudności rozwojowe dziecka i groźba uzależnienia – ostrzega Z. Michalczyk.
Cyfrowy detoks dla wszystkich
Pod koniec kwietnia Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) po raz pierwszy podała wytyczne dotyczące tego, ile czasu małe dzieci powinny spędzać przed ekranami urządzeń elektronicznych. Dla maluchów poniżej piątego roku życia może być to co najwyżej godzina. Natomiast dzieci do dwóch lat w ogóle nie powinny mieć do czynienia z takimi „zabawkami”.
Warto też uświadomić sobie, że cyfrowy detoks potrzebny jest nie tylko dzieciom, ale także i nam, dorosłym. Przecież – czy to świadomie, czy mimowolnie – pociechy przejmują wzorce od swoich rodziców. Jeśli obserwują ojca lub matkę spędzających godziny przed ekranem komputera, odpowiadających na esemesy za kierownicą bądź obsesyjnie sprawdzających facebooka w czasie wspólnego posiłku lub na wycieczce – należy się spodziewać, że dzieci będą zachowywać się tak samo. Dlatego tak naprawdę cyfrowy detoks powinniśmy zacząć od siebie samych.
MD