Historia
Źródło: ML
Źródło: ML

Tajemnica marmurowych tablic

7 grudnia, do kodeńskiego sanktuarium powróciły cztery marmurowe tablice epitafijne. Superiorowi o. Sebastianowi Wiśniewskiemu OMI przekazał je w Zbuczynie ks. kan. Stanisław Chodźko, proboszcz parafii św. Stanisława BM i Aniołów Stróżów, która przez blisko 120 lat była ich depozytariuszem.

Tablice, które dziwnym zbiegiem okoliczności znalazły się tutaj, w Zbuczynie, zostały odnalezione, zidentyfikowane, a dzisiaj będą uroczyście przekazane do Kodnia. To wydarzenie historyczne. Wpisuje się ono w rocznicę 600-lecia naszej parafii, którą obchodzić będziemy w przyszłym roku - stwierdził ksiądz proboszcz, otwierając spotkanie, którego zwieńczeniem było podpisanie atu przekazania tablic. Poprzedziła je konferencja prasowa zorganizowana w Gminnym Ośrodku Kultury przez proboszcza zbuczyńskiej parafii. Wzięli w niej udział: reprezentujący kodeńską wspólnotę oblacką o. S. Wiśniewski i o. Leonard Głowacki, dyrektor Archiwum Diecezjalnego ks. prałat Bernard Błoński, kierownik bialskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie Janusz Maraśkiewicz.

Obecni byli także przedstawiciele lokalnych władz i instytucji, reprezentanci wspólnoty parafialnej, w tym młodzież szkolna, jak też pasjonaci historii, osoby zaprzyjaźnione z parafią i zasłużone dla niej, m.in. inż. Wiesław Siestrzewitowski i ks. kan. Zbigniew Szczepańczuk.

Konferencja była ukierunkowana na zweryfikowanie różnych hipotez dotyczących odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób i kiedy cztery marmurowe tablice umieszczone pierwotnie na ścianach kościoła św. Anny w Kodniu znalazły się w odległej ponad 100 km parafii w Zbuczynie.

 

Kodeń – centrum religijne

W kontekście odnalezienia tablic o. L. Głowacki wygłosił krótką prelekcję nt. roli kodeńskiego sanktuarium dla wiernych Podlasia. Rozpoczął ją od stwierdzenia, że obraz Matki Bożej Kodeńskiej gościł w Zbuczynie 18 sierpnia 1927 r. w drodze powrotnej do Kodnia, po trwającej 52 lata nieobecności wymuszonej przez carskiego zaborcę w 1875 r. Zbuczyn był pierwszym na trasie z Siedlec do Kodnia przystankiem prowadzonego procesjonalnie wizerunku Matki Bożej.

– Obraz ukradziony w Rzymie przez księcia Mikołaja Sapiehę stał się centrum religijnym ziemi nadbużańskiej. Koncentrowały się wokół niego uczucie religijne i patriotyczne – akcentował. – Zaborcy przeszkadzało, że na tej ziemi, przed obliczem Pani Kodeńskiej, lud nabiera ducha, mocy i przeciwstawia się akcji rusyfikacji, a jednocześnie akcji niszczenia Kościoła unickiego – tłumaczył o. Leonard.

Na rozkaz cara, generał-gubernator w Warszawie Paweł Kotzebue polecił zamknąć sanktuarium kodeńskie, a obraz wywieźć do Częstochowy. Wykonawcą rozkazu był gubernator siedlecki Stiepan  Gromeka.

 

Umieszczone w krypcie

W 1875 r. cudowny obrazu Matki Bożej został umieszczony na Jasnej Górze, a kościół pw. św. Anny – zamieniony na cerkiew prawosławną. Całe wyposażenie świątyni – ławki, organy, konfesjonały, chorągwie itd. – zostało przez prawosławnych usunięte i przejęte przez okoliczne parafie. To właśnie wtedy do Zbuczyna trafiły zapewne tablice pamiątkowe. Jak tłumaczy ks. S. Chodźko, taką samą drogą w zbuczyńskiej parafii znalazły się ławki i konfesjonały ze zlikwidowanego – również w 1875 r. sanktuarium w Leśnej Podlaskiej. Niestety kwestia odebrania tablic z Kodnia nie została udokumentowana. Nie udało się znaleźć żadnej wzmianki na ten temat także autorowi powstającej obecnie monografii Zbuczyna dr. Wiesławowi Charczukowi.

W Zbuczynie trwały w tym czasie przygotowania do wzniesienia nowego, murowanego kościoła. Proboszczem był wówczas ks. Nikodem Józef Małachowski herbu Nałęcz, który tę funkcję pełnił w latach 1863-1919. W 1880 r. ruszyła budowa świątyni, zakończona w 1888 r. (konsekracja, której dokonał bp Franciszek Jaczewski, miała miejsce 9 września w 1906 r.). Kodeńskie tablice umieszczone zostały w krypcie pod kościołem, tuż pod podłogą zakrystii. W 2005 r. w podziemiu zamontowano ogrzewanie kościoła, lokując tutaj piec i pojemnik na paliwo.

 

1651 r.

– Jak się dowiedziałem od parafian, ks. Jan Cep był już wówczas bardzo chory, przebywał głównie na plebanii – relacjonował ks. S. Chodźko. Szef ekipy montującej ogrzewanie kazał marmurowe płyty, które uznał za mało znaczące, wymontować i złożyć w rogu krypty. Kolejny proboszcz, ks. Tadeusz Wasiluk, przeprowadzając prace remontowe w kościele, polecił zniszczone, rozkawałkowane w trakcie demontażu tablice przenieść do stodoły w przekonaniu o ich historycznej wartości. Zapewne zapomniał o nich, zaabsorbowany obowiązkami.

W 2016 r. zaintrygowany sporą ilością gruzu w stodole, ks. Stanisław odnalazł tablice z łacińskimi napisami. – Z najlepiej zachowanej zdołałem odczytać, że upamiętnia ona Mikołaja Sapiehę z Kodnia. Kiedy zobaczyłem umieszczoną w prawym dolnym rogu datę – 1651 r., serce zabiło mi żywiej – opowiadał podczas konferencji. Wiedziony ciekawością, o pomoc w ustaleniu pochodzenia znaleziska poprosił ks. B. Błońskiego. Na podstawie zespołu archiwalnego dotyczącego Kodnia oraz publikacji o jego historii dość szybko udało się potwierdzić, że stanowiły one wyposażenie kościoła św. Anny.

 

Nieśmiertelnej sławy materia

Tłumaczenie inskrypcji najstarszej z tablic przedstawił zebranym ks. B. Błoński. Brzmi ono: „Jaśnie wielmożny Mikołaj Sapieha, hrabia na Kodniu, kasztelan wileński, starosta molczacki, na pomnożenie religii prawowiernej i ku większej chwale Pana Boga, tę świątynię, staraniem osobliwym, kosztem wielkim, kształtem niepospolitym wystawił, kapłanów pewną liczbę opatrzył, sprzętem przyozdobił, więcej uczynić zamyślał, gdyby zazdrosne fata (śmierć) pobożnej nie przerwały intencji. Będzie dostateczną nieśmiertelnej sławy materią to wieczne dzieło. Roku Pańskiego 1651. Niech trwa na potomne wieki machina (to dzieło)”. Jest to cytat w języku staropolskim, z publikacji zatytułowanej: „Monumenta albo zebranie starożytnych ozdób Przenajświętszej Bogarodzicy Panny Maryi w dawnym wielce obrazie Kodeńskim de Gwadaluppe”, wydanej na okoliczność koronacji obrazu w 1723 r.

– Mamy w Archiwum Diecezjalnym wykaz tablic znajdujących się w kościele w Kodniu po skasowaniu parafii w 1875 r., sporządzony przez zarządcę dóbr kodeńskich. Podaje on również treść – w języku łacińskim – wyrytych na nich napisów. Mam nadzieję, że ten dokument źródłowy będzie podstawą dla konserwatorów do odczytania zachowanych resztek pozostałych tablic i ułatwi ich rekonstrukcję – stwierdził ks. B. Błoński.

 

Rzecz wielkiej wagi

– Skąd i jak znalazły się w Zbuczynie? – dyrektor Archiwum Diecezjalnego wrócił do kluczowego pytania. – Pierwotnie myślałem, że przywiózł je tutaj kodeński wikary ks. Edward Wojewódzki. W książce „Kodeń Sapiehów”, wydanej w 1898 r., ks. Józef Pruszkowski odnotował, że w 1875 r. wywieziono ówczesnego proboszcza ks. infułata Tytusa Zegarta, natomiast wikariuszowi kodeńskiemu nakazano opuścić parafię. Sądziłem, że to ks. E. Wojewódzki przywiózł do Zbuczyna tablice z Kodnia. Ostatnio zyskałem jednak pewność, że było inaczej – powiedział, zanim podzielił się kolejnym odkryciem. Stanowi je list zarządcy majątku z Kodnia, który pisze do hr. Krasińskiego, ówczesnego właściciela dóbr kodeńskich, że proboszcz zbuczyński budujący kościół przysłał w 1885 r. swego organistę, by coś wybrał na potrzeby nowej świątyni. Przedstawił też hrabiemu listę przedmiotów z kościoła św. Anny wybranych przez organistę. Oprócz m.in. obrazu Chrystusa, ram familijnych obrazów, skrzyń z częściami organów, posągu św. Kazimierza, fragmentu ołtarza św. Antoniego, widnieją na liście „tablice marmurowe z napisami” opatrzone uwagą: „nie wiem, do czego mające być przydatne”. Zarządca napisał, że nie wydał tych przedmiotów z powodu braku upoważnienia. Co ciekawe – w odpowiedzi hr. Krasiński zalecił przekazać wskazane części wyposażenia – z wyjątkiem tablic.

– Wszystko wskazuje na to, że dzięki zbiegowi okoliczności i zapobiegliwości organista przywiózł jednak tablice do Zbuczyna. Warto by poznać jego imię i nazwisko – akcentował ks. B. Błoński, nie kryjąc uznania dla podjętego trudu. Pokonanie ponad 100 km wozem żelaznym ciągniętym przez konie, załadowanym czterema tablicami, każda o wadze ok. 200 kg – musiało być nie lada wyzwaniem. – Ks. N. Małachowski umieścił tablice w krypcie, zapewne wychodząc z założenia, że w trudnym czasie niewoli narodowej lepiej ich nie eksponować – uzasadniał. – Dobrze, że w trakcie różnego rodzaju prac nie zostały wyrzucone. Sądzę, że w Kodniu stanowić będą chwalebną pamiątkę – zaznaczył archiwista.

 

Wracają na swoje miejsce

Ostatnim akcentem spotkania było podpisanie dokumentów przekazania tablic oo. oblatom i sanktuarium Najświętszej Maryi Panny w Kodniu przez parafię w Zbuczynie – z intencją sformułowaną następująco: „Będą na powrót świadectwem świetności i zasług dla wiary katolickiej i ojczyzny zacnego rodu Sapiehów i posługujących ojców oblatów”.

– Dobro kultury to – poza Bogiem – wartość nadrzędna! – dobitnie spuentował spotkanie J. Maraśkiewicz. – Dobrze się stało, że dobra kultury wracają na swoje miejsce i świadczą dobrze o nas, gospodarzach tego terenu, wszystkich, którzy tutaj mieszkają, cokolwiek robią – dodał, nie kryjąc uznania dla dociekliwości ks. S. Chodźki. – Tablice są świadectwem działalności M. Sapiehy w Kodniu – nie tylko człowieka pobożnego, ale mecenasa kultury. Wydaje mi się, że najstarsza z nich to tablica z pierwszej elewacji kościoła, przekształconej później. Zapewne umieszczona była na fasadzie frontowej, w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się mozaika Matki Bożej – mówił.

Słowa podziękowania w imieniu ojców oblatów skierował również do gospodarza zbuczyńskiej parafii superior kodeńskiej wspólnoty, przytaczając słowa Jana Pawła II z książki „Pamięć i tożsamość”: „Najgłębszy sens historii znajduje swoje wyjaśnienie w Chrystusie, Bogu-Człowieku”. – Myślę, że te tablice, dzisiaj uroczyście przekazane do parafii w Kodniu, to pamiątka szczególna. Są nie tylko pięknym śladem historii, ale są śladem historii wskazującym na ludzi, którzy potrafili służyć Bogu i całe życie oddali Bogu – mówił o. S. Wiśniewski.

Monika Lipińska