Tajemnica powołania
Ks. prałat Jan Jaworski, ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej, tylko w pobieżnym wspomnieniu nazwisk seminarzystów, m.in. swoich wychowanków, wymienia takie, które powtarzały się kilkukrotnie: Dzięga, Jakubowicz, Abramczuk, Dudek, Chodźko, Nikoniuk, Kluska… – Zawsze, kiedy myślę o tak licznych powołaniach wyrosłych z jednej rodziny, mam pewność, że to owoc szczególnej łaski Pana Boga względem niej – stwierdza. Przyznaje też, że niektóre z powołań – ponieważ rodziły się niejako na jego oczach (ale i pod jego okiem) – obserwował nie tyle z ciekawością, co poczuciem uczestniczenia w tajemnicy przez wielkie „t”. Jak mówi, wszystkie, bez dwóch zdań, wyrosły na gruncie głębokiej wiary i rozmodlenia rodziców. – To rodziny ufające Bogu na dobre i na złe, przekonane, że z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. Niektóre z tych „rodzinnych” powołań znamionowało coś szczególnego. Bracia Jakubowiczowie, mimo że bardzo wcześnie, jako dzieci, stracili mamę, mobilizowali się wzajemnie, pociągli przykładem i wspierali – mówi o Andrzeju, Henryku i Stanisławie, którzy do seminarium ciągnęli solidarnie, jeden po drugim.
Z duchowym zastrzykiem
– Nad tą wielką tajemnicą pochyla się każdy powołany, ale nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie „Dlaczego ja, skoro jest tylu pobożniejszych i bardziej rozmodlonych…?” – przyznaje prostolinijnie ks. Henryk Jakubowicz, w odpowiedzi na pytanie o ten szczególny wymiar Bożego wezwania, kiedy dotyczy ono trzech braci. Ks. Andrzej Jakubowicz zawiaduje dzisiaj wspólnotą parafialną św. Stanisława BM w Sarnakach, w diecezji drohiczyńskiej, ks. Henryk jest proboszczem parafii w Białej Podlaskiej, zaś najmłodszy – ks. Stanisław, pracuje w diecezji białostockiej, przewodząc parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Giełczynie. – W przypadku każdego z nas powołanie przychodziło inaczej, a decyzja podejmowana była indywidualnie. ...
Monika Lipińska