Kultura
Źródło: Robert Markiewicz
Źródło: Robert Markiewicz

Tajemnice starego kufra i samowaru

Poznawanie historii własnej rodziny może być ciekawe i inspirujące. Przekonał się o tym mieszkaniec Ryk, który nieznane losy swoich przodków odkrył w zaskakującym miejscu.

Robert Markiewicz pasjonuje się historią, zwłaszcza regionu, genealogią, heraldyką i geografią historyczną. Z wykształcenia jest historykiem i jako podpułkownik pracuje w Wojskowym Biurze Historycznym w Warszawie. Z powodu pandemii - jak wiele osób - musiał przejść na pracę zdalną. Czas spędzony w domu postanowił wykorzystać na poszukiwania rodzinnych korzeni, czym interesuje sie od lat. - Będąc jeszcze dzieckiem, pewnego razu wybrałem się na zwiedzanie strychu rodzinnego domu. Wśród znajdujących się tam wielu rzeczy natknąłem się na stary, zakurzony samowar. Wtedy nie miałem pojęcia, co to jest.

Ani moi rodzice, ani babcia nie byli mi w stanie wyjaśnić, skąd ten samowar się wziął – opowiada R. Markiewicz. Wydawało się, że tajemnica nie zostanie rozwikłana. Tymczasem po 20 latach mężczyzna natknął się na babciną skrzynię, dzięki której wyjaśniło się, że urządzenie prawdopodobnie zostało sprowadzone z Rosji. – W skrzyni natknąłem się na dokumenty, z których wynikało, że mój pradziadek Karol Walaszek był żołnierzem lejbgrenadierskiego jekaterynosławskiego pułku Jewo Wieliczestwa cara Aleksandra II, który stacjonował w Moskwie w latach 1891-94 – wyjaśnia ppłk Markiewicz. Nazwa jednostki była dobrze widoczna w książeczce wojskowej pradziadka. Obok niej leżał tzw. posłużnyj list, czyli dokument wydawany po zakończeniu służby wojskowej. Trzecią zaś pamiątką po przodku było zdjęcie odznaki lejtgrenadierskiego pułku.

 

Z pierwszej linii frontu

Okazało się, że skrzynia kryje w sobie inne rodzinne pamiątki, związane również z dziadkiem. Ważnym dowodem świadczącym o przeszłości była książeczka wojskowa z informacją na temat udziału Władysława Walaska w wojnie polsko-bolszewickiej. Wynika z niej, że żołnierz wchodził w skład 32 pułku piechoty, a po wojnie został skierowany do szkół: podchorążych w Warszawie i podoficerskiej w twierdzy Modlin. Podobnie jak w przypadku pradziadka pan Robert natknął się też na powojenne zdjęcie Władysława. – Fotografia pochodzi pewnie z okresu, gdy dziadek przebywał w warszawskiej cytadeli. Posiadał wtedy mundur zupełnie inny od tego z lat wojny – zaznacza ppłk Markiewicz.

Po dokładnym przejrzeniu zawartości starej skrzyni okazało się, że zawiera ona coś jeszcze. – Był to list brata mojej babci, pisany z frontu ze Stanisławowa – zdradza historyk. Żołnierz donosił rodzinie, że stacjonuje 18 mil za Lwowem, w Galicji Wschodniej, w niedalekiej odległości od Gór Karpackich. „Nie martwcie się o mnie. Róbcie tak i kierujecie w ten sposób, aby wam było dobrze, bo ja żyw wrócę, a może nie” – napisał.

 

Służyłem tam, gdzie dziadek

O swoich odkryciach R. Markiewicz opowiedział za pomocą krótkiego nagrania, które można obejrzeć na youtube. Film powstał dla Instytutu Pamięci Narodowej i był debiutanckim reportażem pochodzącego z Nowodworu mieszkańca Ryk. Zgłębianie rodzinnej historii okazało się swoistą podróżą w czasie, pełną emocji, ale i niespodzianek. – Odkryłem, że w czasie mojej służby wojskowej zdarzyło mi się służyć w tych samych miejscach, gdzie mój dziadek, np. w warszawskiej cytadeli, do której on trafił w 1921 r., a ja 83 lata później – mówi ppłk R. Markiewicz. – Poza tym dziadek brał udział w Bitwie Warszawskiej, służąc w 32 ciechanowskim pułku piechoty, który jako podpora 4 armii brał udział w słynnym manewrze znad Wieprza. Miał nawet okazję spotkać marszałka Piłsudskiego, który 13 sierpnia wizytował 4 armię – dodaje historyk.

Po rozwikłaniu zagadek historii swojego pradziadka i dziadka oraz po nagraniu filmu R. Markiewicz z jeszcze większym zapałem bada przeszłość. Tym razem dalszej rodziny.

Tomasz Kępka