Tak działa Szarbel
Od momentu wstąpienia Szarbela do klasztoru nikt, za wyjątkiem jego współbraci, nigdy nie widział twarzy tego niezwykłego mnicha. Nikt go nie sfotografował ani nie wykonał jego portretu. Zawsze chodził z opuszczonym na twarz kapturem habitu, w geście pokuty wycofując się z otaczającego go świata.
Fotografia z nieba
50 lat po śmierci mnicha stała się jednak rzecz przedziwna. 8 maja 1950 r., w dniu urodzin świętego, czterej misjonarze maronici przybyli do jego grobu w Annaya z pielgrzymką. Po modlitwie postanowili zrobić sobie grupowe zdjęcie ze strażnikiem pilnującym tego miejsca. Wielkie było ich zdziwienie, gdy po wywołaniu kliszy okazało się, że w centrum fotografii wyraźnie widoczna jest jeszcze jedna postać. Był to mnich stojący z opuszczoną głową, kapturem zasłaniającym nieco oblicze i z białą brodą. Eksperci wykluczyli fotomontaż. Najstarsi mnisi, którzy znali św. Szarbela, rozpoznali, że to on, bo tak właśnie wyglądał w ostatnich latach swojego życia. Wizerunek z tego pośmiertnego zdjęcia został oficjalnie uznany i zawisł nawet na Placu św. Piotra w Rzymie podczas beatyfikacji i kanonizacji libańskiego świętego.
Przyciąga jak magnes
Mimo że mnich z Libanu zmarł w opinii świętości, wieść o nim rozeszła się po świecie dopiero po jego śmierci. Odkryto wówczas, że z jego grobu nie tylko emanuje dziwne światło, które było widoczne w całej okolicy przez 45 dni, ale też, że wydobywają się z niego nieznane ciecze. Kilkukrotnie przeprowadzana ekshumacja udowodniła, iż ciało wciąż pozostaje w nienaruszonym stanie, utrzymuje temperaturę zdrowego człowieka i dalej wydziela przyjemny zapach oraz nieznanego pochodzenia płyn. W ostatnich latach kult pustelnika z Libanu rośnie w siłę. ...
MD