Komentarze
Tak nam dopomóż Bóg!

Tak nam dopomóż Bóg!

Wizyta Karola Nawrockiego w USA, jego spotkania z ważnymi politykami, w tym z prezydentem Donaldem Trumpem, dolały oliwy do i tak już buzującego emocjonalnego ognia zwolenników nachalnie lansowanego Rafała Trzaskowskiego.

A skoro już sam fakt utrzymania tej podróży w tajemnicy kością w gardle uśmiechniętej koalicji stanął, to i nie może dziwić, że w umniejszanie rangi tego wydarzenia jakby do koryta się pchają. Spotkania Nawrockiego z amerykańskimi politykami? A co to za sukces?! To może chociaż to z Trumpem? A gdzie tam! Gadać z nieobliczalnym, osłabiającym sojusz Zachodu prorosyjskim politykiem?! Poruta.

Najambitniejsi to w taki cug negowania wpadli, że jedyne, w co mogą uwierzyć, to że spotkanie w Owalnym Gabinecie pewnikiem jest przez sztab Nawrockiego kupione (patrz: dziennikarka TVP w likwidacji Kamila Biedrzycka, „w trosce o dobre imię Nawrockiego”: „czy to prawda, że do spotkania doszło dzięki wejściówce, za którą grube tysiące dolarów były zapłacone?”).

Na detektywistyczne wyżyny wdarł się nawet nasz, wydawało się, niezbyt skory do abstrakcji ziomal, PSL-owski marszałek senior, sugerując, że fotografia Nawrockiego z Trumpem też mogła być za ciężkie dolary – z krwawicy polskich podatników? – w drodze kupna nabyta. Bo przecież nie za wyborczą subwencję, której prikaz niewypłacania PiS-owi minister od pieniędzy skądś odgórnie dostał. (Na mieście mówią, że dla politycznej równowagi Trzaskowski chce sobie z Obamą spotkanie podobne do wyżej wspominanego wykupić. Tyle że nie w Owalnym Gabinecie, bo aż takiej kasy jak Nawrocki nie ma.)

W ramach uwiarygodnienia amerykańskiej klęski popieranego przez PiS kandydata awangarda uśmiechniętego dziennikarstwa zatrudniła – lansującą się jako „apolityczna” – polonijną działaczkę, która wyjawiła, że swoim pojawieniem się kandydat na prezydenta Polski zakłócił jej charytatywną imprezę. (Szybko wyszło, że kobita się z automatu odapolitycznia, kiedy o popieranie Trzaskowskiego idzie.)

Wygląda na to, że choć polityczno-dziennikarska uśmiechnięta elita stara się nie dopuszczać myśli o wygranej kandydata innego niż jej, to jednak niezłego ma boja, że jego przegrana w prezydenckich wyborach mogłaby zatrzymać bezprawne, polityczne rozliczenia przez aktualną władzę ludzi związanych z PiS-em. A jeszcze większego, że może nastąpić prześwietlanie tych, którzy dziś upodobali sobie osadzanie pisowców – bez wyroków – w naprędce skleconych wydobywczych aresztach.

A teraz puenta – i co, że patetyczna?! Skoro „dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili”, to zejdźmy z tej pozornie tylko wygodnej, zdezelowanej kanapy. Kto dobro w sobie rozeznał, kto prawdę naprawdę ukochał, „komu Bóg! komu wiara! komu ojczyzna miła!” – choćby się kijem podpierał, niech na wybory idzie. Za Bogiem, za wiarą, za ojczyzną naszą z najgłębszym przekonaniem głosuje.

Tak nam dopomóż Bóg!

Anna Wolańska