Komentarze
Tak to właśnie działa

Tak to właśnie działa

Od jakiegoś czasu obserwuję, jak świeckie media często próbują manipulować medialnym wizerunkiem papieża Franciszka. Mówiąc w skrócie, uderzająca jest konsekwencja, z jaką liberalne i niechętne Kościołowi media poddają selekcji wypowiedzi obecnego papieża.

Te fragmenty (zazwyczaj wyrwane z kontekstu), które można wykorzystać w jakikolwiek sposób do „przyłożenia” Kościołowi w ogóle, lub tylko Kościołowi w Polsce, lub też biskupom i księżom - są nagłaśniane.

Wszystkie niewygodne z punktu widzenia wyżej wspomnianych mediów słowa są z kolei starannie przemilczane. W ten sposób w medialnym przekazie udało się wytworzyć pewien nurt, zawierający się w sloganie „Dobry Franciszek – źli księża” lub krócej: „Franciszek tak, Kościół nie”.

Postaram się pokazać to na przykładzie. W połowie stycznia w jednej ze swych porannych homilii papież odniósł się do księży. Konkretnie, wskazał na konieczność więzi kapłana z Chrystusem. Mówił: „Jesteśmy namaszczeni przez Ducha, a kiedy ksiądz oddala się od Jezusa Chrystusa, może stracić namaszczenie. Zasadniczo je ma, ale może je utracić i zamiast być namaszczonym staje się obłudny. Jak wiele zła wyrządzają Kościołowi obłudni kapłani! Ci, którzy pokładają swą siłę w rzeczach sztucznych, w próżności, w pretensjonalnym języku. Ileż to razy słyszymy, jak ktoś mówi z bólem: ten ksiądz jest bałamutem, bo zawsze tkwi w próżnościach. Nie ma jakiejkolwiek więzi z Jezusem Chrystusem. Utracił namaszczenie: jest obłudny” (cytaty za KAI). Z drugiej jednak strony papież zauważył: „Jak dobrze jest spotkać księży, którzy codziennie oddają swoje życie jako kapłani, naprawdę o których ludzie mówią: «To prawda, ma on swój charakterek, takie czy inne wady, ale jest naprawdę księdzem». A ludzie mają nosa! Natomiast, gdy ludzie widzą księży-bałwochwalców, którzy zamiast Jezusa, mają małe bożki, niektórych narcystycznych, to mówią: «Biedaczysko!». Tym, co nas utrzymuje w namaszczeniu i ratuje od światowości i bałwochwalstwa, jest relacja z Jezusem Chrystusem”.

Mamy tu głos ojca, zatroskanego o swoje dzieci, o swoich współpracowników, którymi są kapłani. Papież chce, by oni byli święci i gorliwi. Z drugiej strony pamięta, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Nie obraża się na rzeczywistość, nie narzeka, że Pan Bóg pokarał go beznadziejnymi współpracownikami. Robi wszystko, by zapalić w nich ogień Boży. Dlatego też zestawia dwie przeciwstawne postawy – jednak ze wskazaniem, co jest dla kapłana najważniejsze: relacja z Chrystusem. Wzywa do pielęgnowania jej i ostrzega przez zgubnymi konsekwencjami jej utraty.

A teraz rzut oka na relacje z tego wystąpienia w mediach świeckich. „Franciszek ostro o księżach: Biznesmeni, kombinatorzy”… i wiele innych tytułów w tym duchu. Generalnie, nie można narzekać na brak relacji tych właśnie słów papieża. Przedrukowała je większość mediów.

Kilkanaście dni później papież powiedział: „Iluż świętych biskupów i kapłanów poświęciło swoje życie na służbę diecezji czy parafii? Iluż ludzi otrzymało siłę wiary, nadziei i miłości od kapłanów, których nawet nie znamy? Jest ich wielu: proboszczów na wioskach czy w miastach, którzy przez swoje namaszczenie umacniali lud Boży, przekazywali naukę, udzielali sakramentów. (…) Ależ Ojcze, przecież czytałem w gazecie, że ten biskup zrobił to, a tamten ksiądz tamto. Ach tak, ja też to czytałem, ale powiedz mi, czy do gazet trafiają jakieś wiadomości o księżach, którzy w wielu parafiach w mieście czy na wsi podejmują dzieła miłości, ciężko pracują, prowadząc swój lud? No nie! To nie jest news. Tak jest od zawsze, że więcej hałasu robi drzewo, które upada, niż las, który rośnie. Myśląc dziś o namaszczeniu Dawida, dobrze nam zrobi, jeśli pomyślimy też o naszych biskupach i kapłanach, którzy są odważni, święci, dobrzy i wierni i pomodlimy się za nich” (za: gosc.pl).

A teraz zagadka: ile świeckich serwisów poinformowało o tej wypowiedzi? Tak, drodzy Czytelnicy, zgadliście: jakieś 90% mniej. Tak to właśnie działa.

Ks. Andrzej Adamski