Tak trudno się rozstać…
Jan Paweł II pisał w Tryptyku Rzymskim: I tak przechodzą pokolenia. Nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi, z której zostali wzięci, dodając: zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens... ma sens... ma sens!. Najdobitniej ukazują go chyba listopadowe dni, kiedy pamięć o zmarłych odżywa, gdy uświadamiamy sobie kruchość istnienia, a cierpienie z powodu rozstania z bliskim wraca ze zdwojoną siłą. I choć te uczucia są bardzo ludzkie, to z punktu widzenia wiary tak bardzo nielogiczne.
Bo Bóg nie po to przecież stworzył człowieka, by zabrać mu życie, ale po to, by mu je dać. Jak największy prezent. Na zawsze. Tylko jak to zrozumieć, kiedy nagle odchodzi najbliższa osoba, umiera małe dziecko? Jak nie popaść w czarną rozpacz?
Sens cierpienia
– Śmierć jest dotkliwym cierpieniem, które nie omija żadnego człowieka. Każdy zetknie się z nim wcześniej czy później. Jednak człowiek wzdryga się przed śmiercią, a gdy niespodziewanie wedrze się ona w nasze życie, np. gdy umiera nasz bliski, zaczyna walczyć z Bogiem, innymi lub samym sobą – mówi s. Anna Czajkowska ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych w Sulejówku, współautorka książki „Czas rozstania”. – W tej szarpaninie zdaje się nie dostrzegać i nie rozumieć Bożego głosu. Nie może pojąć, że oto kończy się świat, który próbował sam zbudować, i że Pan daje mu szansę odnalezienia siebie i swojego życia w świecie większym, Bożym świecie. Tymczasem to graniczne doświadczenie przeżyte w wierze jest żywą i bezpośrednią ingerencją Boga w naszą egzystencję. Uciekanie w tym momencie przed Nim jest zawsze tylko ucieczką przed własnymi granicami, kruchością oraz śmiertelnością. ...
MD