Taki lansik
A próbuje ich zwodzić, a tropy pomylić - jak oni za nim w lewo, to on wtedy w prawo, a kiedy oni w prawo, to on w lewo ucieka. Może mogłaby nawet ta sytuacja roztłumaczyć z egzaltacją wyartykułowany gniew eksopozycjonisty Frasyniuka, który watahą psów pograniczników nazwał… Mogłaby, gdyby to był film - jakieś nowe „Allo, allo” albo „Jak rozpętałem kolejną wojnę światową”. Ale filmem nie jest. Jest za to twardą i wcale niewesołą rzeczywistością. Z nieujawnionym wcześniej w tej sprawie poświęceniem rzucili się na ratunek koczującym na polsko- białoruskiej granicy imigrantom z Bliskiego Wschodu polscy(?) politycy i ich klakierzy o poglądach mocno na lewo od prawa. Bardzo konsekwentnie próbowali a to przekonywać pograniczników o konieczności przepuszczenia imigrantów do Polski, a to przekazać im pomoc humanitarną (chcę wierzyć, że zdjęcie przeznaczonej dla uciekinierów konserwy wieprzowej to tylko głupi żart), a to namawiali funkcjonariuszy do odsłaniania twarzy i legitymowania się.
Ale zakasował wszystkich poseł Sterczewski (o modnym dziś imieniu Franciszek), który próbując wręczyć koczującym podarki, na polsko-białoruskiej granicy robił za wspomnianego na wstępie zająca. Czyli okazało się, że słusznie był do tej pory kojarzony głównie z zamiłowania do sportowego obuwia. Przygraniczny pościg uczynił zeń polityka pełną gębą, który wie, że poseł „ma prawo podejść do granicy państwa, jeśli widzi, że prawo jest nadużywane i skontrolować tę sytuację”. Nie ma co polemizować. Nie od dziś wiadomo, że są tacy, którym wolno więcej.
Wataha psów, śmiecie, zbiry, esbeki, zbrodniarze spod znaku SS – sporo się oberwało strzegącym granicy z Białorusią żołnierzom. Nie, nie od obcych – od swoich: parlamentarzystów, byłych i aktualnych opozycjonistów. Choć w zasadzie należałoby powiedzieć: od tak zwanych swoich.
„Patrzę też z niepokojem na tę arogancję, chamstwo, prostactwo.” Wypowiedziane z zadęciem słowa kreującego się na pierwszego sprawiedliwego antyrządowego Władysława Frasyniuka można by rozpatrzeć z zupełnie innej niż sugerował oryginał strony. Któryś ze słusznie oburzonych zadeklarował, że weźmie na swoją odpowiedzialność choćby jednego z koczujących?
A jeśli ktoś jeszcze wierzy w czyste intencje, dobre serce, miłosierdzie i litość nad imigrantami naszych politycznych harcowników, niech posłucha niejakiego Palikota. „Chodzi o odsunięcie PiS od władzy, a nie obronę imigrantów!” – odezwał się zza politycznego grobu tęskniący za polityczną uwagą niegdysiejszy skandalista. Nie pomogła ulica i zagranica, może pomoże zadyma z imigrantami.
„Przestańcie, bo się źle bawicie!” – przestrzegał przed laty biskup poeta. Czy te słowa wciąż muszą być aktualne?!
Anna Wolańska