Komentarze
Takie sobie okienko 

Takie sobie okienko 

„San Kocoń to aktywiszcze ekologiczne i LGBT, człończe Partii Zielonych i rzecznicze prasowe Ostrej Zieleni. Do sejmu startuje z listy KO” - taki komunikat można było przeczytać w mediach jesienią minionego roku.

Jak kto chciał, to doczytał jeszcze, że to osoba sekretarna i koordynatorze regionalne. Do sejmu się ono - na razie - nie dostało, ale okienko uchyliło. Ministry w nowym rządzie - choć jedni mówią i piszą o tym zupełnie serio, a inni z pewnym przekąsem - ogółu w zasadzie nie dziwią. Z homoseksualizmem też już nie mamy problemu, a nawet sława i chwała bohaterom, którzy powyłazili z szafy i się ze swoją orientacją afiszują.

To dziś już zresztą za mało, żeby zaistnieć. Teraz trzeba być co najmniej niebinarnym, a najlepiej mieć takie dziwactwa, że nie tylko ręce opadają. Ktoś protestuje przeciwko tęczowym paradom? Nawet jeśli, to argument o procesjach Bożego Ciała zaraz go do porządku przywróci.

Tabletka „dzień po” dla smarkaterii już mało kogo oburza. Przecież jesteśmy tolerancyjni, a młodzi i tak współżyją. To jakoś muszą się chronić. Poza tym na Zachodzie całe lata temu można było taką normalnie w kiosku kupić.

Obnoszenie się z dokonanymi aborcjami jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia. Dziś – na skutek zaangażowania w zabijanie nienarodzonych różnych aktywiszczy i człończy (aktywiszcz i człończ?) – ma się bardzo dobrze. Toporne, paskudnie kojarzące się określenia: spędzanie płodu, skrobanka, kaleczą wrażliwe uszy. Aborcja to takie światowe, delikatne słowo. Nie angażuje wyobraźni. Nie drażni. Pozytywne jest.

Eutanazja jeszcze niedawno wywoływała strach i dreszcze. Dziś staje się symbolem wyzwolenia, ulgi w cierpieniu. Skoro nawet zwierzętom taka ulga przysługuje, to dlaczego nie pomóc człowiekowi? I po co myśleć, że głównie temu, który na procederze uśmiercania zarabia bajońskie sumy?

Holocaust. Mówcie, mówcie, a dopniecie swego… Zeuropeizowani Polacy będą was przekonywać, że największa liczba polskich drzewek w Yad Vashem to żaden argument, to dymna zasłona, bo zasadniczo to my – no, niech już będzie (na razie) że we współpracy z nieokreślonymi narodowo nazistami – jesteśmy odpowiedzialni za gehennę Żydów. Prawda historyczna? Mało jest ciekawa. Ważne są emocje.

Nie doceniamy słów. Nie szanujemy. A to właśnie one kreują rzeczywistość. To, co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia, dziś zyskuje prawo obywatelstwa. Zupełnie nieakceptowalne pomysły nagle stają się faktem. Najpierw ludzi oswaja się ze słowem. Prezentuje „ekspertów”, którzy na okrągło o paskudnym – ale ładnie nazwanym – trendzie dyskutują. Niby są argumenty przeciw, ale to te „za” przekonują. Poza tym – skoro tyle o tym mówią, pokazują, piszą, to raczej należy ten pomysł zaakceptować. No bo w sumie – jest bardzo rozsądny.

Tak działa okno dyskursu – opisana przez Josepha Overtona polityczna koncepcja, w jaki sposób – przy niewielkim wysiłku i zaangażowaniu aktywiszczy i człończy – przekonać społeczeństwo do niedorzecznych idei.

Tak po troszku, po troszku okienko uchylają, powietrza dopuszczają i ani się lud spostrzeże – a już na oścież otwarte.

Na pewno nas nie wywieje?

Anna Wolańska