Takie toczy się rozmowy
Pierwszym moim wnioskiem z tych debat jest to, że natychmiast wszystkie partie, a przynajmniej ich liderzy, powinni zainwestować w jakieś kursy i szkolenia dotyczące sposobu ubierania się.
Mowa ciała to nie tylko gesty i mimika twarzy, ale także umiejętność dobrania stroju do miejsca, czasu, wydarzenia i – co najważniejsze – własnych możliwości związanych z figurą. Nawet lekka znajomość protokołu dyplomatycznego od razu powodowała efekt odrzucający, gdy w telewizyjnych ekranach pojawiły się postacie liderów ugrupowań, które zarejestrowały swoje listy w całym kraju. Być może luzackość stroju panów Zandberga, Kukiza czy Petru miały świadczyć o ich ludowym charakterze lub lewicowym liberalizmie, jednakże dla mnie były świadectwem nieliczenia się z powagą sytuacji. Pomijam pana Korwin-Mikkego, który ze swojej muszki uczynił tak wielki dogmat, że jej błyszczący charakter świadczy nie o nowości, ile raczej o konieczności zmian (nawet w przypadku tak wielkiego konserwatysty). Totalną konserwą popisał się również pan Piechociński, który powinien rozważyć różnicę pomiędzy strojem wieczorowym a strojem na spotkanie biznesowe (taki charakter raczej miała debata). Ponieważ jestem człowiekiem kulturalnym (tak mi się wydaje), zatem o strojach pań tylko jakby muśnięcie: pani Kopacz powinna zainwestować w odpowiednio skrojone garsonki, pani Szydło jednak więcej przed lustrem zbadać, czy dany strój jej nie poszerza, a pani Nowacka winna pamiętać, że gdy zza zbytnio rozpiętej garsonki cokolwiek widać bokiem, to widz myśli raczej o staniku, a nie o bluzce. Tyle w temacie pierwszych moich refleksji po debatach. Tyle z wrodzonej złośliwości, którą niektórzy postrzegają jako część ludzkiej natury. Ale trzeba też spojrzeć dość poważnie na to, co zostało nam zaprezentowane.
Leżę tutaj już od wtorku
Przede wszystkim po obu debatach na dobrą sprawę wiemy tyle, ile wiedzieliśmy przed nimi. Pomysły kampanijne, prezentowane już wcześniej na spotkaniach wyborczych, w spotach reklamowych czy też w czasie wywiadów z dziennikarzami na dobrą sprawę nie zostały uzupełnione o nic więcej. Stwierdzenia np. pana Korwin-Mikkego o odbieraniu koryta świniom można zaliczyć do jego znajomości weterynarii, którą stawiał jak wzór dobrze rozwijającej się gałęzi medycyny. Walkę pani Nowackiej i pana Zandberga o „świeckie” państwo też już wcześniej poznaliśmy. Ataki pani Kopacz na PiS stanowią dzisiaj wręcz rytuał polityczny. Teczka pani Szydło również nie niesie w sobie żadnej tajemnicy, jak wcześniej inne tego typu gadżety wyborcze. Pan Kukiz jak zwykle perorował o rozwalaniu systemu, choć problematyczne jest, co będzie dalej (w końcu każde państwo, nawet minimalne, jest jakąś formą systemu). Pan Piechociński był w swoich wypowiedziach tak okrągły, jak jabłko, które położył na stoliku, a pan Petru nie mógł się zdecydować, czy chce należeć do partii Korwin, czy też do PO. A zatem nic nowego. Po co zajmowanie czasu telewizyjnego i nudzenie przed kamerami i tak już przekonanych? Być może właśnie o to chodziło, żeby nic ponad to, co już zostało powiedziane, nie powiedzieć. Specjaliści od kampanii wyborczych twierdzą, że tego typu kampanijne eventy jak debata stanowią li tylko o prezentacji niewerbalnej, mającej przekonać do stanowczości czy też bezkompromisowości danego kandydata, bądź ukazać, że jest on blisko tzw. ludu. A jednak śmiem twierdzić, że te debaty coś ważnego pokazały. Mimowolnie wskazały stawkę, o jaką toczy się ta kampania wyborcza
A to feler
Swego czasu w jednym z felietonów stwierdziłem, że w gruncie rzeczy całość walki politycznej nie toczy się o konkretne rozwiązania typu wiek emerytalny czy też jednomandatowe okręgi wyborcze. Nawet jeśli są one prezentowane jako pomysły sztandarowe, to za nimi kryją się zasadnicze koncepcje ustrojowe, a te mają charakter nie doraźny, ale wręcz cywilizacyjny. Dwie uwyraźnione w debatach sytuacje najdobitniej o tym świadczą. Po pierwsze przejście pani Kopacz, a z nią, jak rozumiem, całej jej formacji do retoryki antyreligijnej. Nie jest to w ich przypadku nic nowego, w końcu to w szeregach tej partii wychował się i umocnił na polskiej scenie politycznej sam (były już – daj Boże!) pewien poseł z Biłgoraja. Fakt, że dzisiaj tworzy on z innymi ugrupowaniami tzw. ZLEW (Zjednoczoną Lewicę), najdobitniej pokazuje, iż matką tej formacji politycznej jest raczej Platforma. Można więc powiedzieć, że w przypadku tejże partii mamy powrót do źródeł (w końcu nie kto inny, jak Donald Tusk deklarował, że przed księdzem nie będzie klękał). Wysunięcie tej retoryki przez Ewę Kopacz ma charakter wręcz symboliczny. Straszenie obywateli państwem wyznaniowym to nie tylko odwoływanie się do terminu „sekta smoleńska” (taki w tej kampanii nie padał), ale przede wszystkim umocnienie liberalistycznej wizji kultury, w której prawa np. reprodukcyjne (eufemistyczne określenie zabijania nienarodzonych) stanowią naczelną zasadę. Wbrew pozorom daleko od tej propozycji nie stoją chociażby Paweł Kukiz i Janusz Korwin-Mikke, choć ich retoryka zdaje się to odrzucać. Pojęcie wolności w ich ujęciu jest bardzo zbliżone do ujęcia Ewy Kopacz i Janusza Palikota. Być może to właśnie zadecydowało o przepływie elektoratu pomiędzy tym ostatnim a formacją Korwina w czasie eurowyborów. Mamy więc do czynienia z niebezpiecznym uzależnieniem sprawy ustrojowej czy wręcz cywilizacyjnej od doraźnych mniemań i opinii większości demokratycznej
Przy pani wszyscy płaczą
Drugim elementem o charakterze cywilizacyjnym jest sprawa tzw. uchodźców. I nie chodzi tylko o to, czy zagraża nam islam, czy nie. Bardziej chodzi o prawdę i jej rolę w życiu społecznym. Scysja pomiędzy panem Korwin-Mikkem a panią Nowacką pokazała, że w imię ideologii poświęca się prawdę. Rację miał europoseł, gdy wskazał na charakter ekonomiczny exodusu ludności arabskiej. Wciskanie kitu, że są to tylko biedacy uciekający przed wojną, bombami i śmiercią, pokazało, iż w sferze państwowej dominantą zaczyna być kłamstwo jako metoda urządzania społeczeństwa.
Wniosek ostateczny
W niedzielę wybory. Przy urnie nie zdecydujemy o realizacji tego czy innego postulatu. Przy urnie rozstrzyga się spór cywilizacyjny. O to toczy się ta gra.
Ks. Jacek Świątek