Takie widzi świata koło…
Kiedy byłam w drugiej klasie podstawówki, pani od biblioteki wybrała mi do poczytania „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren.
Prawdę mówiąc, nie byłam zachwycona, bo kartek w tej książce było całkiem sporo, a i ilustracje też nie za bardzo przypadły mi do gustu. Ale kiedy usiadłam do lektury, Lisa - bohaterka i opowiadaczka - „kupiła” mnie już na pierwszej stronie. Wszak byłam jej rówieśniczką. Tak jak ona żałowałam, że nie mam siostry, a dwaj bracia, choć zdecydowanie starsi niż książkowi, traktowali mnie podobnie jak Lasse i Bosse Lisę.
Prawdę mówiąc, nie byłam zachwycona, bo kartek w tej książce było całkiem sporo, a i ilustracje też nie za bardzo przypadły mi do gustu. Ale kiedy usiadłam do lektury, Lisa - bohaterka i opowiadaczka - „kupiła” mnie już na pierwszej stronie. Wszak byłam jej rówieśniczką. Tak jak ona żałowałam, że nie mam siostry, a dwaj bracia, choć zdecydowanie starsi niż książkowi, traktowali mnie podobnie jak Lasse i Bosse Lisę.
Na dodatek znalazłam wiele podobieństw pomiędzy moją wsią i Bullerbyn, a to, co mi pod wpływem lektury bardziej niż zwykle dokuczało, to zbyt duża odległość pomiędzy domostwem naszym i sąsiadów. Dzieci z Bullerbyn mieszkały tak blisko siebie. ...
Anna Wolańska