Tato, weź mnie za rękę
Tradycyjnie od kilku tygodni media „grzeją” temat pierwszokomunijnych prezentów. Co jest w tym roku na topie, ile wypada dać, co kupić? Maj to „high sezon” dla sklepów, później zrobi się niemrawo aż do wakacyjnych wyprzedaży, więc każdy chce ugrać jak najwięcej. Takie są prawa rynku. Inna rzecz, że coraz częściej dla wielu osób pierwszokomunijne „świętowanie” niewiele ma wspólnego z wiarą, zatem całość uwagi skupia się na imprezie i souvenirach. Problem prezentów, a co za tym idzie „zmaterializowania” naszych relacji, jest jednak znacznie szerszy. Zjawisko stanowi pochodną ogólnego procesu cywilizacyjnego, gdzie „mieć” jest ważniejsze od „być”. Narasta przekonanie, że wszystko można kupić - także miłość dziecka.
Prezentami próbuje się zrekompensować fizyczną nieobecność, brak czasu, codzienne funkcjonowanie na różnych, niespójnych ze sobą orbitach. A kiedy dochodzi do konfrontacji, okazuje się, że nie ma o czym rozmawiać, ewentualnie rozmowa ogranicza się do wymiany ogólnych, niewiele znaczących sloganów. Rodzicie nie wiedzą, jakie problemy mają ich dzieci, jakie treści oglądają w internecie, co je trapi, a co cieszy. Narasta anonimowość. Szokujące, wręcz nieprawdopodobne dane podał jeden z portali internetowych: w pierwszą niedzielę ustawowego zakazu handlu w Galerii Mokotów w Warszawie pojawiło się blisko dziesięć tysięcy osób! Część zapewne udała się na obiad do któregoś z fastfoodów. A reszta? Przyszła obejrzeć wystawy zamkniętych sklepów? A może był to rodzaj ucieczki – przed sobą, nudą, pustką?… Na naszych oczach rośnie piramida samotności, bólu – tym bardziej dojmującego, że niesionego przez najmłodszych, najbardziej bezbronnych. ...
Ks. Paweł Siedlanowski