Komentarze
Te taśmy

Te taśmy

No i prawie wszystko jasne. Prawie, bo w kilkunastu miejscowościach kraju wyborcy raz jeszcze będą musieli postawić przynajmniej dwie przecinające się linie przy nazwisku wymarzonego kandydata na włodarza.

Swoje pięć minut ponownie będą miały żyjące z rysowania słupków poparcia sondażownie. Rozmaite autorytety powydziwiają trochę nad tym, co nas czeka, a posiadacze taśm wypuszczą zapewne w eter kolejne odcinki słuchowiska. Obiecanych gruszek na wierzbach jak na razie nie widać, ale to zapewne kwestia czasu, bo już latem, kiedy ponownie zrobi się gorąco, wszystkie drzewa - w tym i te gruszkodajne - obfity owoc wydadzą. Póki co, naszymi małymi ojczyznami rządzić będą ci, którym wyborcy tym razem oszczędzili kubła zimnej wody i udzielili mandatu zaufania. Zwycięzcy niedzielnego plebiscytu - w zależności od przynależności partyjnej i wyznawanych poglądów - dla jednych są ludźmi uczciwymi, doświadczonymi, prawymi, szlachetnymi i skutecznymi, inni uznają tych samych za zdrajców, populistów, arogantów czy oszołomów.

Jakiego z przymiotników jednak by nie przypisać naszym wybrańcom, to i tak jedno jest pewne: osoby, które jeszcze przed kilku dniami chodziły za nami po ulicach, i chcąc przychylić nam nieba żebrały o każdy głos, po wygodnym usadowieniu się na zdobytym stołku będą się dziwić, czego my tak naprawdę znowu od nich chcemy. Ale tak było zawsze i zapewne będzie, dopóty, dopóki posady radnych wojewódzkich, powiatowych, gminnych czy dzielnicowych nie będą funkcjami społecznymi.

Największym zwycięzcą tegorocznych wyborów został podobno kierowca rajdowy Robert Kubica. Wprawdzie sam nigdzie nie kandydował, ale przyłapany na kolejnej męskiej rozmowie dawny prezes jednego z banków, a obecny premier rządu RP musiał osobiście spotkać się z kierowcą Formuły 1 by, jak twierdzą złośliwi, przeprosić go i zatrzeć niesmak po publikacji kolejnej taśmy psującej wizerunek dobrej zmiany. Ostatecznie, jak doniosły m.in. niemieckie media dla Polaków, panowie nie żywią do siebie żadnej urazy, a kryzys wizerunkowy szefa rządu zmusił władze do przyobiecania sportowcowi parę milionów z pieniędzy jednej ze spółek skarbu państwa. Teraz Kubicy zazdroszczą inni sportowcy, no może poza niektórymi kopaczami nożnymi, którzy bez względu na to, czy spacerują po murawie, czy grają w reklamach, to i tak są hojne wynagradzani.

Ale wracając do taśm. Wszystko wskazuje na to, że już w najbliższych tygodniach znacznie wzrosną ceny jednego (jak to określa „Polska Encyklopedia Humoru”) z „największych wynalazków w historii ludzkości, przedmiotu służącego m.in. do oczyszczania najbardziej szlachetnej części naszego ciała” – czyli tzw. s… taśmy. Wprawdzie jej rolki nie będą aż tak cenne, jak te, które cuchną biznesem i polityką. Niemniej jednak specjaliści z branży twierdzą, że ów „wynalazek”, przez chłonących coraz większe ilości celulozy Chińczyków, zdrożeje nawet o 30%. No ale skoro to Chińczycy, już kilka wieków temu, opracowali metodę masowej produkcji papieru – to nie powinien nas dziwić fakt, że i dzisiejsi mieszkańcy Państwa Środka wciąż chętnie korzystają z genialnego patentu przodków i choćby pośrednio pragną mieć wpływać na jego popyt. A zatem w cenie wciąż będą czyste skrawki na zapiski, jak i przeróżne ryzy, rolki, arkusze, bele i taśmy – również te taśmy.

Leszek Sawicki