Komentarze
Temu narodowi stwórzmy dygnitarzy

Temu narodowi stwórzmy dygnitarzy

Sięgnąłem do pierwszych stron „Kordiana” Juliusza Słowackiego, gdy usłyszałem sentencję i uzasadnienie wyroku sądu apelacyjnego w sprawie Sawicka vs. CBA. I nic w tym dziwnego.

Wieszcz opisuje, jak to diabelska sitwa zajęta jest tworzeniem dla naszego kraju zastępów przywódców, którzy mają zatopić naszą ojczyznę w morzu łez i nieprawości. A czymże innym jest to, co dokonało się na sali sądowej? Zresztą to nie jedyny przypadek w ostatnich dniach, gdy ze zdumieniem przyjmujemy wyroki polskich sądów. Niedawno wszak sąd uniewinnił kata Wybrzeża z 1970 r., a strzelającym do bezbronnych robotników, którzy uwierzyli w zapewnienia ówczesnej władzy, że należy spokojnie powrócić do pracy, ten sam sąd wymierza karę za… pobicie. Wskazane przeze mnie wyżej sprawy kłócą się nie tylko z powszechnym poczuciem sprawiedliwości, ale przede wszystkim ze zwykłą logiką. Nie można się więc dziwić, że ludzie czują się po prostu robieni w konia. Tylko czy rzeczywiście się tak czują? Czy może dokonywana przez ostatnie ćwierćwiecze produkcja homoidów „made in Poland” wydaje wreszcie oczekiwane owoce, gdy bezmyślna masa, dawniej zwana narodem, bezkrytycznie spija słowa z ust mainstreamowych dziennikarzy, zapatrzona lśniącymi od żądzy ślepkami w grilla, wódeczkę i nadzieję dorwania się do koryta, jak tamci? Kiedy na Węgrzech opublikowano nagrania ukazujące, jak naród przed wyborami był robiony w konia, na ulicę wyszły tłumy, ukazując zdolność wyborców do zmiany władzy. A u nas? „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”… I proroczo mówi to Dziennikarz do włościanina Czepca.

„Myśl jego ogniste ma ramię”?

I chyba nie o spokój społeczny czy spokój sumienia chodzi wieszczowi, lecz raczej o spokojność intelektualną. Aby posłuszne stado, dla śmiechu nazywane narodem, przypadkiem nie zaczęło samodzielnie myśleć. Ponieważ gdy człowiek zaczyna myśleć, natychmiast rodzą się w nim pytania, a na nie trzeba dawać odpowiedzi, które niekoniecznie muszą być po myśli rządców. A jeśli naród zada pytanie i nie uzyska na nie satysfakcjonującej odpowiedzi, wówczas może stać się dociekliwszy, a nawet zażądać odejścia niektórych od władzy… Więc myślący naród jest jakoś nie na rękę rządzącym. Dlatego wymyśla się bzdury przeczące przaśnej logice, byle tylko zapchać narodową potrzebę pytania.

Weźmy pod uwagę samą tylko sprawę byłej posłanki Beaty Sawickiej. Otóż sąd apelacyjny stwierdził był, uniewinniając ją, iż zdejmuje z niej odpowiedzialność karną, choć zdaniem sądu popełniła ona przestępstwo. Ale od tego jest odpowiedzialność moralna i ona ma wystarczyć dla społecznego poczucia sprawiedliwości. Jako powód takiego swojego działania pan sędzia wskazał na „bezprawność” działań CBA. Owa „bezprawność” polegać miała na… kuszeniu pani przedstawicielki narodu, co zaskutkowało popełnieniem przez nią czynu zabronionego. No cóż, widać obracamy się wokół samych „bezprawnych” działań. Alkoholik nieposiadający pieniędzy jest wszak kuszony witryną sklepu monopolowego, na której rozstawione są różne butelki we wszelkich kolorach tęczy. Pan sędzia, zresztą zasłużony w obronie Lecha Wałęsy w sprawie jego współpracy z organami bezpieczeństwa w latach PRL, dał zielone światło. Wybijaj chłopcze szybę i bierz, ile wlezie. Jakby co, będziesz się tłumaczył „bezprawnością” działań właściciela sklepu, który „kusił cię bezprawnie i ponad miarę”. W końcu sam sobie winien. A tobie za karę wystarczy odpowiedzialność moralna, czyli kac następnego dnia. Że głupie? Cóż, wszak pan sędzia orzekł. A jak przypadkiem będziesz strzelał do sąsiada, to pamiętaj, że masz się starać o uznanie tego za pobicie. To też orzekł sędzia. I nikt tylko nie dostrzega, że każdy z nas, będąc wolnym człowiekiem, sam podejmuje decyzję. Pani Sawicka, nawet odurzona miłością do agenta, gdy tylko zobaczyła, co się święci, winna zawiadomić organy ścigania. Nie uczyniła tego, więc chciała, by działo się to, co się wydarzyło.

„…aby niemi zapchał każdą rządu dziurę…”

Tego, co wydarzyło się na sądowych salach, nie można już nazwać bezmyślnością czy też ślepotą Temidy, ile raczej zwykłą głupotą i kitem wciskanym społeczeństwu. Mam prawo tak sądzić, bo nie wpływam na sam wyrok, lecz dyskutuję z tym, co wypowiedział człowiek odziany w togę. Zresztą owa głupota jest rozlana po wszystkich możliwych urzędach naszego kraju. Całkiem niedawno opowiadał mi znajomy dyrektor jednej ze szkół o boju, jaki musiał stoczyć z panią wizytatorką z kuratorium. Sprawa dotyczyła wewnętrznych rozwiązań szkolnych, a konkretnie systemu karania uczniów. Pochylając się w swojej iście matczynej trosce na trzódką szkolną, pani urzędniczka oświadczyła, że w kilku przypadkach kary zostały jej zdaniem zawyżone, ponieważ dyrekcja szkoły nie wykorzystała wszystkich możliwych środków zaradczych. Oniemiały dyrektor zapytał panią, o jakie dodatkowe działania chodzi. Pani w swojej rozbrajającej szczerości odpowiedziała, że ona nie wie jakich, ale na pewno nie wszystko zastosowano. Wówczas ów dyrektor nie wytrzymał i zażądał, by w protokole zamieścić passus, iż rzeczywiście pominięto polewanie smołą i obtaczanie w pierzu. Pani wizytatorka wielce się obraziła. Pomijam już inne ciekawostki tejże wizytacji, jak chociażby wskazywanie na komentarz do jakiegoś kodeksu prawnego i wmawianie dyrektorowi, że tenże komentarz jest… źródłem prawa. Jedynym uzasadnieniem wypowiedzi owej „panienki z okienka urzędowego” był fakt piastowania przez nią funkcji, co samo w sobie – w jej mniemaniu – czyniło ją nieobalaną wyrocznią. A że głupią? No cóż, urzędnik wszak to ci mówi, jak zapisane zostało w „Chłopach” Reymonta.

„Bóg ją zetrze palcem lub wleje w nią życie”

Niestety, wobec natłoku głupoty wyzierającej z każdej dziedziny naszego narodowego życia, nie umiem już dzisiaj powiedzieć, co należy czynić. Po prostu ręce i serce opadają. Pozostaje chyba tylko jedno: starać się w samym sobie zachować trzeźwość myślenia, logicznie wiązać informacje, nie dopuszczać głupoty do siebie i zachować własny honor. Wszyscy pamiętamy słowa Wojciecha Cejrowskiego, który do pewnej „medialnej panienki” powiedział, iż z głupotą nie należy dyskutować, tylko walczyć. Może to i racja, ale dzisiaj bronić trzeba nie redut zewnętrznych, ale wewnętrznych okopów. Może kiedyś Bóg wleje w nie życie.

Ks. Jacek Świątek