
Ten święty może uratować Polskę
16 maja będziemy obchodzić święto św. Andrzeja Boboli. Dlaczego ten męczennik i patron Polski wciąż bywa pomijany, niedoceniany?
A. Bobola jest postacią mało znaną, ponieważ reprezentuje świętość, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni. W naszej wyobraźni święty to człowiek ze złożonymi rękoma, niesprawiający kłopotów, grzeczny, posłuszny, zapracowany. Życie Boboli jest nieco inne niż świętych, których znamy. Dodatkowo trudno o nim mówić, ponieważ nie mamy dokumentów źródłowych. Poza tym jego świętość za życia nie była rozpoznawalna. Gdyby nie wydarzenia w Strachocinie i jego objawienie, byłbym podobny do wielu księży, którzy wiedzą, że to wielki święty, patron Polski, ale gdy przyjdzie o nim coś powiedzieć, to nie bardzo wiadomo, o czym mówić.
Moje osobiste doświadczenie sprawiło, że musiałem zająć się tym świętym. A później mogłem patrzeć na owoce jego działania. Poznaję św. Bobolę przez pracę dla niego, szerzenie kultu, przybliżanie go ludziom, ale też przez modlitwę i widzę jej efekty.
Jak to się stało, że św. Bobola zaczął Księdza nawiedzać?
We września 1983 r. bp Ignacy Tokarczuk, ordynariusz przemyski, skierował mnie do pracy duszpasterskiej w Strachocinie. Nie wiedząc, że w tutejszej parafii dzieją się „dziwne zjawiska”, zamieszkałem na plebanii. Po kilku dniach pojawiła się w moim pokoju postać kapłana. Było to nocą z 11 na 12 września 1983 r. Spotkania trwały prawie cztery lata. Postać przychodziła niesystematycznie. Czasem pojawiała się dwa razy w tygodniu, a czasem raz na kilka miesięcy. Rozwikłanie zagadki nastąpiło w nocy z 16 na 17 maja 1987 r. Wtedy po raz pierwszy nawiązałem z nią kontakt. Zapytałem: „Kim jesteś? Czego chcesz?”. Usłyszałem odpowiedź: „Jestem św. Andrzej Bobola. ...
Kinga Ochnio