Tęsknota szukająca zrozumienia
Od tragicznego zdarzenia minęło 5 lat. W skrzyni zakupionej z myślą o zabawkach skompletowana dziecięca wyprawka. – Róż to kolor dziewczynki… – Katarzyna nie załamuje rąk. Wierzy, że jej Paulinka powiększyła grono aniołów. – Choć nie było łatwo – przyznaje, wspominając ból przeplatany ze łzami i żal do losu z zazdrością, że innym Pan Bóg błogosławi, podczas gdy ją skazał niejako na samotność. Nie zdecydowała się na kolejną ciążę. Wspólnie z mężem zaczynają myśleć nad adopcją. Kiedy? – Czas pokaże – zbywa pytanie o zamianę planów w czyn. I powoli rozjaśnia przeszłość…
Podczas Bożego Narodzenia pod prysznicem zauważyła pierwsze ślady krwi. Nie czuła bólu. Chyba że był nim lęk o dziecko… Po drodze do szpitala przypomniała się jej Beretta Molla. – Gdyby lekarz spytał, kogo ratujemy, nie miałabym wątpliwości – wyznaje. Po chwili dodaje, że córeczka była zbyt mała, by przedrzeć się do życia oraz że z pierwszego otępienia po stracie wyrwało ją rozświetlone od petard niebo w noc sylwestrową. – Żal przeszedł w bunt. Ja straciłam dziecko, a świat mi nie współczuł – opowiada. Jednak najgorsze było dopiero przed nią.
Zaszyła się w pokoju, który szykowali z myślą o córce, a choć wiedziała, że nie bije w niej nowe życie, czytała bajki, gładząc brzuch. – Nie mogę nawet uśmiechnąć się do zdjęcia – wtrąca. I jakby chcąc zapobiec nadciągającej fali wzruszenia, skupia się na nieumiejętności towarzyszenia… – Zamilkły telefony. Spotkane na ulicy koleżanki plotły o głupotach, chcąc zagadać ciszę. A przecież ja wcale nie chciałam płakać – rzuca.
W powrocie do życia pomogła jej rozmowa z matką, która przeszła podobną drogę jak ona. Od niej dowiedziała się, że wytupanie buntu przed Bogiem to normalny etap, po którym wraca ukojenie. ...
Agnieszka Warecka