To bardzo ważne, by mieć w życiu co robić
Jest jednym ze starszych mieszkańców gminy Ułęż. - Jak doczekam stycznia, skończę 90 lat - przyznaje. Od wiosny do jesieni lokalnego artystę można spotkać przeważnie w jego warsztacie. Niewielkie pomieszczenie wypełnione jest przyjemnym zapachem suchego lipowego drewna. Leżące wszędzie wióry świadczą o ciągłej pracy mistrza. A na półkach stoją gęsto ustawione mniejsze i większe figurki o różnej tematyce. Byłoby ich więcej, ale część już została sprzedana lub podarowana. Dziś zdobią prywatne domy w okolicy, całej Polsce, a nawet zagranicą. - W Ameryce, Niemczech, na Ukrainie i we Włoszech - wylicza J. Szczęsny. Skromny artysta nie lubi zbyt dużo mówić o swoim talencie. - Pracowałem wiele lat w PGR jako stolarz. Pewnego razu pojechałem do sąsiedniej wsi - Blizocina, gdzie jeden z mieszkańców obcinał gałęzie lipy. Zapytałem go, czy nie dałby mi kawałka. On zapytał: „A co, będzie pan rzeźbił?”
Wtedy wcale nie miałem tego w planach. Jakoś tak samo do głowy przyszło. Chciałem tylko na spróbowanie zrobić ptaszki z drewna. I tak się zaczęło – wspomina pan Jan.
Od tamtego momentu upłynęło już dziesięć lat. Dziś J. Szczęsny nie wyobraża sobie życia bez rzeźbienia. – To bardzo ważne, by mieć w życiu co robić. Młodzi przekonają się o tym wtedy, gdy doczekają moich lat – podkreśla J. Szczęsny.
Ulubionym elementem prac lokalnego artysty jest twarz. – Wolę ją rzeźbić niż rysować. Oczy już słabe i ręce drżą – tłumaczy. Dlatego niemal wszystkie jego rzeźby są z surowego drewna.
„A widzisz, mam syna”
Chociaż J. Szczęsny wykonał już setki figur, wciąż pamięta tę pierwszą. To okazała rzeźba przedstawiająca Matkę Bożą. Zajmuje ona pokazowe miejsce wśród dziesiątek dzieł w pracowni i cały czas budzi dumę rzeźbiarza. – Kiedy przyszedł do mnie ksiądz i pokazałem mu swoją rzeźbę, zachwycił się – wspomina rzeźbiarz.
Motywy świętych są dość często widoczne w pracach pana Jana. Oprócz Maryi jest postać Pana Jezusa. Rzeźbiarz ustawił ją nawet jako kapliczkę na swoim podwórku. Z kolei strażakom wyrzeźbił i podarował św. Floriana.
Nie są to jednak największe figury, jakie ma w swoim dorobku artysta. Aby pokazać jedno z takich dzieł, trzeba wejść do garażu pana Jana. Stoi tam wyrzeźbiona postać młodego mężczyzny. Historia powstania dzieła jest dość zabawna. – Pewien sąsiad śmiał się ze mnie, że nie mam syna. Pewnego razu zaprosiłem go do siebie. Mówię: „Chodź do garażu i zobacz”. Wskazałem na rzeźbę. „Stań obok niego. Nie jest wyższy od ciebie? A widzisz: mam syna” – opowiada się pan Jan.
Kombajn wysokomłotny
W dorobku pana Jana nie brakuje też małych rzeźb, które idealnie nadają się jako upominki i dekoracje. Wśród nich
dominują ptaki. Niektóre mają doklejane na skrzydłach i ogonie papierowe gwiazdki. – Nauczyła mnie tego moja siostra, gdy miałem siedem lat. Takich gwiazdek na godzinę mogę zrobić cztery. Więcej się nie da, bo wymagają precyzji – przyznaje rzeźbiarz.
Równie ciekawe są figurki o tematyce ludowej, np. młodą parę, mężczyznę wręczającego kobiecie kwiaty czy rolnika młócącego zboże cepem. Pan Jan żartobliwie nazywa tę postać „kombajnem wysokomłotnym”. Robiąc figurkę, zadbał o detale. Na styku dwóch części cepa zamontował nawet metalowe łączenie.
Wśród prac sporą grupę stanowią te o tematyce sakralnej. Pan Jan ma w swojej kolekcji m.in. kilkadziesiąt aniołów. Jedną z małych rzeźb Chrystusa zaaranżował na minikapliczkę. Solidnie się przy niej napracował. Na daszku zrobił nawet imitację dachówki.
Dzieła rzeźbiarza z Sobieszyna systematycznie podziwiają i kupują znajomi, członkowie rodziny oraz miłośnicy sztuki m.in. ze Szczecina, Białegostoku, Lublina czy Siedlec.
Tomasz Kępka