To Bóg tak chciał
Pod nasuniętym na czoło welonem błyszczą rozpalone oczy. Zdecydowanym, dźwięcznym głosem opowiada historię swego życia i długą drogę rozeznawania powołania pustelniczego.
Jak to się stało, że trafiła Siostra do diecezji siedleckiej, gdzie na terenie parafii Wodynie powstała pustelnia?
Pochodzę z pięknie położonej wśród mazurskich jezior Ostródy. Moja droga rozeznawania powołania pustelniczego była długa i nie pozbawiona przeszkód. Także w Polsce, bo nie każdy biskup jest otwarty na taką formę życia konsekrowanego. Do bp. Kazimierza Gurdy trafiłam dzięki Bożej Opatrzności, nie znałam go wcześniej. Pan Jezus musiał mu otworzyć serce, że zgodził się i przyjął mnie. A na terenie parafii Wodynie znalazłam dom na skraju lasu, który stał się dla mnie pustelnią.
W tej chwili kończy się remont domu…
Gotowa jest już moja cela, kaplica i kuchnia. Czekamy jeszcze na tabernakulum, bo w pustelni będzie Najświętszy Sakrament. Potem trzeba będzie wykonać jeszcze różne prace w ogrodzie, drewutni i przy ocieplaniu strychu.
Zanim została Siostra pustelnicą, bo można chyba już tak mówić, była Siostra w zgromadzeniu zakonnym.
Przez 24 lata byłam w Zgromadzeniu Sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty. Odeszłam z zakonu, gdy zaczęłam przygotowania do życia pustelniczego. Jestem w Polsce od roku. Od swojej matki generalnej dostałam pozwolenie na rozmowy z księdzem biskupem, by móc załatwić wszystkie formalności. Dokument stwierdzający odejście ze wspólnoty zakonnej podpisałam w dniu ślubów. ...
Małgorzata Kołodziejczyk