To miejsce wybrał mi Pan
W jakich okolicznościach siostry usłyszały głos powołania?
s. Janina: Sen mara?
Mówią: sen mara, Bóg wiara, ale faktem jest, że gdyby nie sen… nie byłabym dziś siostrą zakonną. Zanim go przytoczę, powiem, że od wczesnej młodości myśli o życiu zakonnym często chodziły mi po głowie. Odchodziły i powracały, ale nie wiedziałam, jaki nadać im kierunek. Tak przeszły lata szkolne. Rozpoczęłam pracę zawodową i dorosłe życie. Męża nie szukałam, bo czułam, że to nie to, zresztą wolny czas po pracy lubiłam spędzać w kościele. Płynęły kolejne lata, w których były takie momenty, że chciałam zrobić krok w stronę życia zakonnego, ale zawsze brakowało pewności, odwagi i chyba przysłowiowego kopniaka. Pewnego dnia Pan Bóg mi go dał.
Miałam sen, że jestem w kościele. Ma być mój ślub. Jest sporo ludzi. Jestem ubrana w piękną białą suknię. Organy zaczynają grać. Do ołtarza wychodzi ksiądz i woła mnie, abym już podchodziła. Ale w tym momencie zauważam, że obok mnie nie ma kandydata na męża. Ludzie zaczynają się oglądać, a ja, przerażona, nie wiem, co robić. Iść, nie iść? Sama przecież nie będę składać przysięgi małżeńskiej. Obudziłam się z mocnym biciem serca. Przez cały dzień chodził mi po głowie ten sen. Co miał znaczyć mój ślub bez kandydata na męża? Następnej nocy historia się powtórzyła. Śniło mi się dokładnie to samo, z tą tylko różnicą, że tym razem – wołana przez księdza – idę do ołtarza. ...
s. Bożena Wetoszka