To nie zawód, to misja
Wyzwanie, odpowiedzialność, a czasem niebezpieczeństwo - tak mówią o swojej pracy, zaznaczając jednak, że ich zawód to przede wszystkim misja. I choć w obliczu pandemii zadania wykonywane przez pracowników socjalnych przybrały formę zdalną, a wyjścia w teren są ograniczone do niezbędnego minimum, to jednak potrzebujący wciąż mogą liczyć na ich pomoc. Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Łosicach w okresie epidemii realizuje swoje zadania właściwie bez zmian, udzielając zarówno pomocy finansowej w formie zasiłków, świadczeń rodzinnych, wychowawczych czy dodatków mieszkaniowych, jak i świadcząc usługi opiekuńcze, prowadząc procedurę ,,Niebieskiej karty”, towarzysząc rodzinom. Jak informuje kierownik ośrodka Jarosław Pietruszewski, pracownicy „wykonują zadania w terenie interwencyjnie, a ocena sytuacji rodziny jest ustalana na podstawie rozmowy telefonicznej i zebranej dokumentacji”.
W lutym, marcu oraz we wrześniu, w ramach współpracy z Polskim Komitetem Pomocy Społecznej w Siedlcach, wydawana była żywność dla najbardziej potrzebujących. – Paczki zostały przygotowane przez pracowników ośrodka z zachowaniem środków ostrożności, a w związku z sytuacją zagrożenia epidemicznego zostały dostarczone przez strażaków, straż miejską i radnych – podkreśla kierownik
MGOPS, który wydał łącznie ok. 56 ton artykułów żywnościowych na kwotę ok. 266 tys. zł. Udzielana była także pomoc osobom odbywającym kwarantannę, które zgłosiły takie zapotrzebowanie. Ośrodek wdrożył program „Wspieraj seniora”, a chorym i niepełnosprawnym świadczy usługi opiekuńcze.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Wisznicach, choć część pracowników przeszła na system zdalny, nie został zamknięty. – Świadczymy wprawdzie usługi opiekuńcze, ale są to pojedyncze przypadki na terenie gminy. Gdy ktoś prosi o kontakt osobisty z pracownikiem socjalnym, takie spotkania się odbywają – wyjaśnia Monika Zając, kierownik ośrodka. Osoby w wieku 70 lat i więcej, które zdecydują się pozostać w domu w związku z utrzymującym się stanem epidemii, mogą otrzymać wsparcie, np. w zakupie potrzebnych produktów i leków.
Nowe zagrożenia
Kierownik GOPS w Zbuczynie, w powiecie siedleckim, Joanna Karpiarz mówi o utrudnionych dojazdach do mieszkańców. – Pomagamy z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, które dotyczą zarówno naszych pracowników, jak i pojedynczych osób oraz rodzin – zaznacza. – Każdy potrzebujący – mimo trudnej sytuacji związanej z pandemią – może liczyć na wsparcie: finansowe, rzeczowe, na pomoc psychologiczną i prawną – zapewnia.
GOPS w Zbuczynie wspomaga głównie osoby starsze oraz niepełnosprawne. Z usług ośrodka korzystają także rodziny, jednak zapotrzebowanie na świadczenia jest mniejsze w stosunku do lat ubiegłych. Wynika to z szerokiej pomocy rządowej. – Programy pomocowe, m.in. 500+, wpłynęły znacząco na poprawę sytuacji finansowej mieszkańców, ale w tym samym czasie uwydatniły się problemy związane z uzależnieniami. Notujemy ich znaczny wzrost, szczególnie jeśli chodzi o młodych ludzi, którzy szukają zaspokojenia swoich potrzeb w świecie wirtualnym, nierzadko sięgając po substancje psychoaktywne. Są to nowe zagrożenia, z którymi ośrodki takie jak nasz będą musiały się zmierzyć – mówi J. Karpiarz.
W związku z tym, że wsparcie ośrodka w ostatnich latach nakierowane jest na pomoc seniorom, powstał Dzienny Dom Senior+. – Placówka, z której usług korzysta 16 osób, w czasie pandemii została zamknięta, ale seniorzy są wspierani poprzez cykl zajęć zdalnych, warsztatów, dowożone są im posiłki. Maja też zapewnione wsparcie psychologiczne. Prowadzona jest indywidualna terapia i rehabilitacja. Wszystkie te działania mają na celu pozytywnie wpłynąć na samopoczucie ludzi starszych. Nasi seniorzy to niejednokrotnie osoby żyjące w ubóstwie, co wynika ze specyfiki naszego środowiska, typowo rolniczego. Wypracowane przez lata świadczenia rentowe są bardzo niewielkie – wyjaśnia kierownik GOPS.
Na terenie gminy Zbuczyn funkcjonuje również Środowiskowy Dom Samopomocy dla osób z zaburzeniami psychicznymi, zapewniając aktywizację zawodową i społeczną, dbając o zdrowie podopiecznych, a rodzinom niepełnosprawnych oferując tzw. opiekę wytchnieniową.
Czasami potrzebują tylko rozmowy
W sytuacji zagrożenia epidemicznego swoje obowiązki wypełniają – częściowo zdalnie – pracownicy GOPS w Łaskarzewie w powiecie garwolińskim. – Znamy dość dobrze rodziny, które korzystają pomocy ośrodka. Wiemy, z kim możemy porozmawiać przez telefon, a do kogo musimy udać się osobiście – wyjaśnia Anna Guzowska z GOPS. – Kiedy sytuacja tego wymaga, np. trzeba zrobić zakupy, jedziemy w teren, dbając o bezpieczeństwo sanitarne własne i podopiecznych – zaznacza A. Guzowska, przyznając, że sprawnie funkcjonuje również pomoc międzysąsiedzka.
Wsparcie płynie m.in. do osób starszych. – Seniorzy czasami nie mają nawet telefonu, dlatego kontakt z nimi musi być osobisty. W czasie pandemii przybyło osób, które utraciły pracę, przez co znalazły się w trudnej sytuacji. Do ośrodka dzwonią także ludzie, którzy po prostu chcą porozmawiać o swojej sytuacji życiowej. Wysłuchujemy ich, zapewniamy pomoc psychologiczną – wyjaśnia kierownik łaskarzewskiego GOPS.
3 PYTANIA
Agnieszka Izdebska – pracownik socjalny w GOPS w Zbuczynie
W jaki sposób pandemia wpłynęła na wykonywaną przez Panią pracę?
W czasie pandemii osobom starszym i samotnym nadal świadczone są usługi opiekuńcze. W razie konieczności sami odwiedzamy naszych podopiecznych. Czasami jeździmy do nich tylko po to, by usłyszeć od nich, że wszystko jest w porządku i nic złego się nie dzieje. Oni czekają na nasze wizyty, pragną tego, aby ktoś poświęcił im uwagę.
Zawód pracownika socjalnego wiąże się z licznymi wyzwaniami. Jakie dostrzega Pani trudności w swojej pracy?
Kiedy pełniłam obowiązki asystenta rodziny, pracowałam z rodzinami, w których – obok widocznego ubóstwa – były problemy zdrowotne i uzależnienie od alkoholu. Zdarzały się sytuacje, że dzieci trafiały do ośrodków opiekuńczych z powodu choroby alkoholowej rodziców. Zastawałam też dzieci bez opieki i musiałam reagować. To były trudne momenty. Wówczas w pierwszej kolejności kontaktowałam się z najbliższą rodziną lub sąsiadami, aby zajęli się dziećmi, a jeśli nie było opiekunów, trzeba było stanąć na wysokości zadania i zgłosić daną sytuację do sądu rodzinnego. Z kolei w ostatnich latach pojawiły się trudności związane np. z niewiedzą rodziców o problemach, na jakie narażone są ich dzieci w internecie. Spotkałam się z sytuacją, kiedy matka nie dostrzegała uzależnienia córki. Rodzice borykają się z poważnymi problemami swoich dzieci, a to z kolei wymaga od nas dokształcania i zapoznania się z nową rzeczywistością. Cieszy fakt, iż są też takie rodziny, które przychodzą do ośrodka i proszą o pomoc, gdy nie radzą sobie z dzieckiem. Staramy się wtedy zadbać np. o skierowanie na terapię.
Na pewno zdarzają się przypadki, które mają szczęśliwe zakończenie: ktoś stanął na nogi, ktoś wyszedł z ubóstwa…
Przez cztery lata jako asystent rodziny pomagałam kobiecie wychowującej troje dzieci. Wyszła za mąż za mężczyznę z upośledzeniem. Jego niepełnosprawność była wynikiem wypadku, z czasem pojawiły się zaniki pamięci. Sięgał też po alkohol, unikał podejmowania pracy. Żyli w biedzie i nie mogli liczyć na pomoc ze strony rodziny. Wsparcia potrzebowała sama kobieta, która miała orzeczenie o lekkim stopniu niepełnosprawności i w związku z tym zostały ograniczone jej prawa rodzicielskie. Kiedy zaczęłam jej pomagać i towarzyszyć, była bardzo niezaradna życiowo. W okresie mojej pracy wykazała duże samozaparcie, wielu rzeczy się nauczyła, walczyła o prawo do opieki nad dziećmi. Dla mnie to wielka radość i satysfakcja z wykonywania tego zawodu, że udało się podnieść kobietę, matkę, która dziś dobrze sobie radzi w życiu.
Joanna Szubstarska