Komentarze
To przemijanie ma sens

To przemijanie ma sens

Znów ten listopadowy czas. W tym roku wprawdzie wyjątkowo ciepły, ale nie zmienia to faktu, że na każdym kroku widzimy znaki nadchodzącej zimy. Znów sterczą gałęzie pozbawione liści, a liście szeleszczą pod stopami, napełniając powietrze niepowtarzalnym, butwiejącym zapachem jesieni.

Znów krótkie dni i długie wieczory – bo słońce aktualnie bawi na drugiej półkuli, nam posyłając tylko niewielką porcję swych promieni. Znów nieodłączna o tej porze melancholia wynikająca z obserwacji przyrody, która na każdym kroku przypomina o przemijaniu.

I wreszcie uroczystość Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny… Groby naszych bliskich. Refleksja… zakłócana czasem, niestety, odbywanymi nad grobami dyskusjami na tematy, które niewiele mają wspólnego z myślą o dążeniu do świętości czy o życiu wiecznym. Czyżby lęk przed spojrzeniem w oczy rzeczywistości, jaka rozciąga się „po tamtej stronie rzeki”? Lęk, który trzeba zagadać, zagłuszyć? Żeby tylko się nie zatrzymać, żeby zdusić rodzące się w sercu pytania?

Jest w nas lęk przed ciszą. Dlaczego? Może dlatego, że ciągle trudno nam żyć w perspektywie wieczności. Że wolimy skupiać się na naszych małych sprawach i sprawkach, zamiast myśleć o tym, co dla życia fundamentalne. O zbawieniu i tym wszystkim, co do niego prowadzi – ale także co w jego osiągnięciu przeszkadza…

Wspominamy też w tym czasie tych, którzy w ciągu minionego roku odeszli do Pana. Byli wśród nich także ludzie Kościoła: prymas Józef Glemp, Maria Okońska, siedmiu kapłanów z naszej diecezji (ich sylwetki przypomnimy czytelnikom w przyszłym tygodniu). A ilu naszych bliskich, krewnych, znajomych, przyjaciół? Nie zawsze się z nimi zgadzaliśmy, czasem mieliśmy inne poglądy, różnie się układało… Ale wobec majestatu śmierci to wszystko traci na znaczeniu. Stanęli już przed Bogiem i On wejrzał na całość ich życia, wszystkie jego uwarunkowania i okoliczności. Osądził tak, jak tylko On potrafi osądzić. I wierzymy, że miłosierdzie wzięło górę nad sprawiedliwością. I mamy nadzieję, że także my kiedyś znajdziemy w Nim miłosiernego Sędziego. Bo gdyby chciał tak sądzić w 100% sprawiedliwie – kto by się ostał?…

Bo przecież wierzymy, że śmierć wszystkiego nie kończy… „Non omnis moriar” – „Nie umrę cały” – pisał poeta, ale jemu chyba raczej chodziło o to, że po jego śmierci będzie żył w ludzkiej pamięci dzięki swym dziełom. Chrześcijanin patrzy na to inaczej. Tu nie chodzi o życie w ludzkich wspomnieniach, pamięci, nie chodzi o to, że nasze dzieła nas przetrwają. Wierzymy, że Jezus Chrystus jest naszym zmartwychwstaniem i życiem. Wierzymy, że ten, który umarł i zmartwychwstał, wskrzesi ponownie do życia śmiertelne ciała. Bo przecież wierzymy, prawda? Powtarzamy wszak co tydzień: „Wierzę… w Jezusa Chrystusa… [który] ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca…. I oczekuję wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen”.

Może warto właśnie w te dni zatrzymać się nad tymi słowami? Posmakować je? Pozwolić, by ich treść przeniknęła do serca? Pozwolić wejść myślom i pytaniom, które do tej pory skrzętnie odsuwaliśmy od siebie i zagadywaliśmy tysiącem pustych słów… nawet nad grobami. A wszystko po to, aby poczuć i zrozumieć, że „to przemijanie ma sens… ma sens… ma sens…”.

Ks. Andrzej Adamski