Komentarze
Tolerancja

Tolerancja

Dziwne i niejednoznaczne to słowo. Niby że i takie postępowe, i europejskie… Z człowiekiem czynu i wielkiej odwagi, czyli Januszem Palikotem mocno przez lud kojarzone. I zapewne słusznie, bo ponoć oparte jest na rzekomej szczerości, na obnażaniu zakłamania i obłudy.

Zupełnie jak działalność pana Palikota, przekonującego do konieczności ujawniania wszystkiego, co dotyczy osób publicznych. Jakimże szermierzem wolności i jawności życia był wspomniany poseł, gdy zadawał pytania dotyczące stanu zdrowia czy upodobań braci Kaczyńskich, jaki był przekonujący i wymowny. Szkoda, że tylko do czasu, kiedy dziennikarze jednej z gazet zajęli się sprawą jego zakulisowych wystąpień i tajemniczych pożyczek płynących do niego rwącym strumieniem z tzw. raju podatkowego. Swoją drogą – wyżej wymieniony musi być człowiekiem nadzwyczajnej dobroci albo budzącym nadzwyczajne wręcz pokłady współczucia i hojności ogólnoludzkiej, skoro i studenci, i emeryci, i zagraniczne spółki z końca świata sponsorują go z czystego altruizmu, tak podobno ginącego w naszych czasach. Ale kiedy dziennikarze wykazują zakusy zgłębienia tajemnicy łask Palikota, pan lubelski poseł wpada w szał. Zrywa konferencje prasowe i straszy sądami. Krzywdę swoją całemu światu, łącznie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, demonstruje, bo przecież pisane o jego pożyczkach i kulisach wystąpień medialnych teksty mogły narazić bohatera na utratę zaufania społecznego. Dziwne, że za nic miał takie zarzuty, kiedy szkalował swoich politycznych przeciwników. Poseł Palikot jest więc jak najbardziej za ingerowaniem w upodobania i interesy polityków. Jest za jawnością życia i stawianiem pytań – ale tylko dopóty, dopóki dotyczy to innych. Kiedy zadaje się, choćby najbardziej uzasadnione, pytania jemu, wścieka się i straszy. A straszyć umie pięknie. Bo złotousty jest. Wielu uznaje go nawet za intelektualistę, co, jak mówi profesor Krasnodębski, jest „niezaprzeczalnym cudem Donalda Tuska”. Ma też poseł Palikot pomysły na happeningi, że wspomnę chociażby ten z publicznym piciem na lubelskim rynku, mającym obrazować problem alkoholowy prezydenta, czy też czytanie doktorskiej rozprawy Lecha Kaczyńskiego w Kozłówce. Prof. Krasnodębski przypuszcza nawet, że w ramach obnażającej słabości bliźnich działalności intelektualista Palikot może dokonać na rynku w Lublinie publicznej defekacji, aby uwiarygodnić swoje „domniemania w sprawie gastrycznych problemów głowy państwa”. Szkoda, że nie wpadł na pomysł organizowania happeningów odwołujących się do wydarzeń (niekoniecznie domniemanych) ze swojego życia. Czy może jest wyznawcą idei, że jak Kali ukraść komuś krowę to dobrze, a jak ktoś Kalemu, to już znacznie mniej? Nurtuje mnie jedno jeszcze pytanie: dlaczego ten obrońca gejów tak bardzo się ociąga z odebraniem Hiacynta – nagrody Fundacji Równości przyznanej mu za walkę z homofobią („Za odwagę stawiania pytań i zmuszania do dyskusji na temat inności”)? Czemuż to, ach czemuż bohaterski poseł nie pojawił się na gali? Niemożliwe, żeby zabrakło mu odwagi! A jaki happening mógłby przy tym być!

Anna Wolańska