Totalni
Ale chyba dodać trzeba, że mamy nowe czasy, w których po uderzeniu we wspomniany mebel nożyce nie tylko się brzękiem swym odzywają, ale i tną, ile wlezie i co popadnie. Może właściwą reakcją byłoby przyzwyczajenie się do tego brząkania. Ale do niszczenia wszystkiego?
Brząkających i tnących na oślep nożyc mamy ostatnio o ho-ho-ho i ho. A może nawet więcej. Autorytetów. Mędrców od wszystkiego, z siedmioma boleściami włącznie. Demonstrujących swój intelektualny poziom nie tym, co powiedzą, ale jak głośno zabrzęcza. Ci sami, którzy niedawno najbardziej obrażali się za nazwanie ich wykształciuchami (stół i nożyce), dziś – jako mędrcy najmędrsi – wypowiadają się na temat istniejącej w Polsce sytuacji. W „tym kraju”. Bo określenie „ten kraj” jest im najbliższe. Tak jak „ten okropny PRL”, którym ciągle straszą i którego właśnie oni byli – i wciąż są – beneficjentami.
Bardzo mocno akcentują polityczną obecność tzw. artyści i celebryci. Demonstrują swoją mądrość – czasem wynikającą na przykład z tego, że nie mają matury. Na ucisk niemożliwy do zniesienia narzekają. Nie, nie ten, który jest, głównie ten, który będzie. Bo choć na razie wszystko jeszcze można i mówić, i robić, i demonstrować, ile i jak się da (właśnie mamy poziom największego rozpasania politycznego w historii ostatnich lat), to wiadomo, że zanosi się na reżim. Więc należy nie tylko narzekać, ale i działać. Donosić na własny kraj do jakich się da europejskich instytucji, szkalować, co się da i jak się da, negować wszystko i zawsze, co pochodzi nie z tego źródła, co trzeba. Gdyby ten poziom protestowania przeciwko istniejącej rzeczywistości prezentowali wyłącznie celebryci… Ale kiedy odbiegające zupełnie od zasad zdrowego myślenia postawy prezentują politycy… Czy ktoś jeszcze parę lat temu mógł pomyśleć, że poseł podchodzi do sprawującego urząd marszałka sejmu i konfidencjonalnie poklepuje go po ramieniu? Albo że posłanka – choćby i najśliczniejsza – popisuje się wokalnie podczas sejmowej rabacji? Albo że posłowie dopuszczają się grzebania w pozostawionych na sejmowej sali cudzych rzeczach? Ale nie ma się co oburzać. To wszystko dlatego, że totalna opozycja ma – w przeciwieństwie do rządowych smutasów – daleko idące poczucie humoru. I ciągle poszukuje nowych środków wyrazu. Bo przecież inteligentna jest. I faktury sporządzać umie, i na wycieczki do ciepłych krajów w ramach antyrządowych protestów latać, i piosenki polityczne, kiedy trzeba, napisać oraz zaśpiewać. Ale tam, żeby piosenki. Nawet zgłoszenie naszego wspólnego dobra do pokojowej Nagrody Nobla sporządzić potrafi.
A wszystko to, żeby totalnie zanegować, co robi aktualna władza. Bo zagrabiła „ten kraj” niesłusznie. Więc lepiej „niech nie będzie niczego”, byleby przepadł Kaczafi. I jego kot. Bo walka o wolność dla wszystkich polega na tym, że wy zasady tej wolności dyktujecie. Czy nie tak, totalni opozycjoniści?
Anna Wolańska