Komentarze
Trendy

Trendy

Były - całkiem niedawno przecież - takie czasy, kiedy bladym świtem mieszkańców bloku albo kamienicy budził charakterystyczny dźwięk. To rozmawiały butelki z mlekiem wnoszone na kolejne piętra budynków.

Co większych śpiochów - albo zaprzyjaźnionych z roznoszącym - dobudzało charakterystyczne puk-puk do ich własnych drzwi. Zaspany gospodarz wychylał się - albo tylko wyciągał rękę - na korytarz i zabierał pokaźnych rozmiarów butelkę z mlekiem. Ale nie wszystkim aż tak dobrze się działo. Sporo było takich, którzy butle każdego dnia taskali ze sklepów (prosty rachunek ekonomiczny podpowiadał, że bardziej kalkuluje się przynieść je samemu niż płacić roznosicielowi) - i nie tylko mleka. Dochodziła do tego na przykład śmietana, a jak komu trochę lepiej się wiodło, to i jakiś - choćby tylko od czasu do czasu - sok albo inny ptyś. Przypomnieć należy, że taką pomlekową czy pośmietanową butelkę można było (a w zasadzie należało) umyć i kolejną butlę kupić na wymianę.

A potem nastąpiło wielkie bum! i butelkowe mleko i śmietana nie tylko straciły na popularności, ale wręcz stały się obciachem. Sklepowe półki zawojowały wszechobecne kartony i plastiki. Jeeejku, jak nam się dobrze wtedy porobiło, jak nowocześnie, jak miło! Jak myśmy się tym dobrobytem zachwycili. I aniśmy przewidzieli, ani zauważyli, kiedy wyrosły nam góry śmieci. Daruję sobie przytaczanie statystyk, ale ostatnie 50 lat to epoka tworzyw sztucznych. Przywykliśmy do nich, bo – co tu dużo mówić – znacznie uprościły życie. Ba, uatrakcyjniły. Kto nie stosuje jednorazowych sztućców i słomek, ręka do góry. Kto używa zmywaka albo szmaty do podłogi wyczarowanych ze zniszczonych ubrań? Kto – zamiast bez zastanowienia wyrzucić do kosza – myje butelkę po oleju i nadal jej używa? Jakoś lasu rąk tu nie widzę. Można by jeszcze zapytać, kto naprawia zużyty sprzęt AGD. Zdążyliśmy chyba przywyknąć, że w zasadzie prościej jest kupić nowy telewizor czy pralkę niż naprawić stare. Istniejące niegdyś instytucje naprawiania zegarków czy łapania oczek w pończochach i rajstopach to też już tylko relikt minionej epoki.

„Mówię, bom smutny i sam pełen winy” – chciałoby się zacytować Poetę. I choć kontekst jest inny, to – w dzisiejszej perspektywie – bardzo ważny. Sama się zastanawiam, dlaczego moje kosze na śmieci (liczba mnoga – bo segreguję!) na okrągło są pełne.

Wiadomo – „co było, nie wróci…”. Ale dobrze, że pojawiły się miejsca, gdzie np. obowiązuje zakaz używania wspomnianych wyżej słomek czy jednorazowych sztućców. Takie pierwsze jaskółki antyplastikowych zachowań. Co prawda wiosny jeszcze nie czynią, może jednak przednówek zmusi nas do zmian. Wszystkich, bo ziarnko do ziarnka…

Dobrze by też było pamiętać o innej zasadzie, wedle której to nie słowa, a przykłady pociągają. Te zaś może spowodują, że czego Jaś się nauczy…

Anna Wolańska