Aktualności
Triumf człowieczeństwa

Triumf człowieczeństwa

Wniebowstąpienie Jezusa jest wydarzeniem wielowymiarowym, niesie w sobie paradoksy, do których - patrząc z perspektywy ludzkiej na całą historię zbawienia - przyzwyczailiśmy się.

„Opuściłeś śliczne nieba, obrałeś ziemskie barłogi” – śpiewaliśmy przecież jeszcze nie tak dawno w bożonarodzeniowej kolędzie. Kiedy Piłat pytał o Jezusowe królestwo, usłyszał, że nie jest ono stąd, choć wcześniej Mistrz tłumaczył, iż tak naprawdę zaczyna się już tutaj, na ziemi – przepustką doń jest wiara, nawet tak mała, jak ziarnko gorczycy. Tronem okazał się krzyż, a szczytem miłości śmierć i zmartwychwstanie. Na Górze Oliwnej Jezus żegnał się z uczniami, ale jednocześnie zapewniał: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Św. Paweł, mówiąc Grekom na ateńskim Areopagu o „nieznanym Bogu”, tłumaczył, iż „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”.

Bóg daleki i zarazem tak bliski.

Dzisiejsza uroczystość, obok wymiaru teologicznego i historycznego, jest świętem człowieczeństwa: tryumfem nie tylko Syna Bożego, który – dzięki jedności z Ojcem – pokonał śmierć, piekło i szatana, ale również świętem ułomnej i słabej ludzkiej natury. Jak pisał w swojej książce pt. „Co to jest chrześcijaństwo?” Benedykt XVI, dzięki owemu zjednoczeniu związek człowieka z Chrystusem stał się nie tylko relacją „ja-ty”, ale dał początek nowemu, jedynemu w swoim rodzaju „my”, które swoją istotą przekracza granice życia i śmierci.

Ewangelia dzisiejsza to także posłanie misyjne. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” – słyszą uczniowie. Czy ma ono dziś jeszcze sens? „Czy nie lepiej byłoby się spotkać w dialogu między religiami i razem budować pokój na świecie?” – pyta w cytowanym wyżej dziele papież. I odpowiada: „nie, ponieważ w takim ujęciu religie byłyby co najwyżej różnymi wariantami tej samej rzeczywistości”, a „zagadnienie prawdy musiałoby być zawieszone”. To dla wiary jest zabójcze. Aby nieść Jezusa innym, trzeba najpierw spotkać i pokochać Go samemu. Pojąć, że „człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie” (św. Jan Paweł II). Czytamy u św. Mateusza, że gdy niektórzy wątpili, „Jezus zbliżył się do nich i przemówił”. Zapał misyjny rodzi się z tej bliskości: bliskości Osoby, słowa Dobrej Nowiny, sakramentu, Kościoła. Z rozpoznania i przyjęcia w pełni prawdy o Bogu, który „do końca nas umiłował”.

 

Siedlanowski Ks. Paweł