Trudna jedność
Z roku na rok przybywa małżeństw mieszanych, czyli takich, w którym jedna osoba należy do Kościoła katolickiego, a druga nie. Na początku siła, jaką jest miłość, pozwala wierzyć młodym ludziom, że każdą przeszkodę da się pokonać. Jednak z czasem okazuje się, że ekumenizm pod jednym dachem wcale nie jest taki prosty.
Teoria sobie, a praktyka sobie
Annę i Piotra nazywano na studiach: Romeo i Julia. Ona katoliczka, on prawosławny. – Uważaliśmy, że Kościół jest jeden i to ludzie go rozdzielili, nie Pan Bóg, dlatego możemy być razem – mówi Anna. Dziś, po dziesięciu latach małżeństwa, uważa jednak, że związek ludzi różnych wyznań inaczej wygląda w teorii, a inaczej w praktyce. Problemy zaczęły się jeszcze przed ślubem.
– Katoliczka? Nie ma mowy! Ty się, chłopaku, dobrze zastanów. A jeśli już, to tylko ślub w cerkwi. I żona musi podpisać oświadczenie, że wychowa dzieci w wierze prawosławnej – usłyszał Piotr w swojej parafii na Podlasiu.
Ostatecznie ślub wzięli w Kościele katolickim. Pierwsze problemy pojawiły się, gdy na świat przyszedł mały Andrzej. Przed ślubem Anna i Piotr ustalili, że dzieci będą ochrzczone w wierze katolickiej. Tak też się stało. Rodzice Piotra poczuli się urażeni tak bardzo, że nie przyjechali na chrzest wnuka. Podczas rozmowy telefonicznej wykrzyczeli synowi, iż sprzeniewierzył się swojej religii. ...
MD