Trudne pytania
Po tym, jak Prezydent RP ogłosił oficjalną datę jesiennych wyborów parlamentarnych, obywatelki i obywatele śniący o tym, by sprawować władzę nad narodem, podkręcili tempo. Ostatnia prosta dla tych, którzy - nieważne, czy mają ku temu kwalifikacje czy nie - zapragnęli posmakować wielkiej polityki, będzie morderczą próbą sił i nerwów. Najbliższe tygodnie spędzą na jeszcze większym prężeniu muskułów, brutalnym atakowaniu przeciwników, opowiadaniu niestworzonych rzeczy i składaniu oderwanych od rzeczywistości obietnic.
Kiedy wszyscy rzucili się rejestrować komitety wyborcze oraz w pocie czoła kończyć układanie list, z chwilowego zamieszania skorzystało ugrupowanie sprawujące władzę, które postanowiło zatrzeć nieco śladów z ostatnich trzech lat działalności.
Tak na marginesie informuję wszystkich donoszących gdzie trzeba i zatroskanych o moją skromną osobę, że jako człowiek, który głosował na PiS, po ośmiu latach sprawowania władzy przez to ugrupowanie mam prawo wytykać błędy i być – najdelikatniej ujmując – zniesmaczony tym, jak rozjeżdżająca się ideowo formacja zniechęciła do siebie wielu wyborców i niewiele robiła, aby zatrzymać postępujące w swoich szeregach procesy gnilne. Dziś słynne hasło prezesa „do polityki nie idzie się dla pieniędzy” albo zapowiedź walki z syndromem „tłustych kotów” brzmią jak ponury żart lub gotowy spot reklamowy dla opozycji. O wstawaniu z kolan, reformie sądownictwa, polityce międzynarodowej czy walce z „najwyższą kastą” – by nie narazić się na śmieszność – szkoda wspominać.
Wracając do tematu. Otóż w dniu ogłoszenia oficjalnej daty wyborów Nowogrodzka postanowiła odwołać ze stanowiska ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Dzień później ze stołkiem pożegnał się jego sławny rzecznik prasowy. Na koniec padł rozkaz usunięcia z miejsc publicznych ukraińskich flag oraz wszystkich niebiesko-żółtych emblematów z mediów społecznościowych, a nawet czapeczek panny Świątkówny. Rządzący najwyraźniej doszli do wniosku, że lud głosujący może skojarzyć szefa resortu zdrowia z tysiącami nadmiarowych zgonów wśród rodaków pozbawionych profesjonalnej opieki medycznej, zmuszanych jedynie do korzystania z teleporad. Podobne obawy wywołały ostatnie utarczki ze wschodnim sąsiadem o tzw. wdzięczność. Sondaże wyraźnie pokazują, że pomoc Ukrainie nie jest już trendy. Wręcz przeciwnie, przynosi wiele gospodarczych i wizerunkowych strat.
W przededniu kolejnych wyborów dla znacznej część elektoratu (mającej wciąż jeszcze przed oczami maseczki, certyfikaty, zamknięte świątynie, cmentarze, kina, siłownie, zdalne nauczanie czy choćby ostatni festiwal kłamstw i półprawd przy okazji obchodów 80 rocznicy Wołynia) ta władza nie jest już żadnym autorytetem. Dziś ludzie, na których nie tylko rządzący, ale i cała klasa polityczna wylewali wiadra pomyj, których upokarzano i wyzywano od szurów, płaskoziemców i ruskich onuc, mają prawo czuć się politycznymi sierotami i pytać, czy idąc na wybory, nie staną się współuczestnikami kolejnego oszustwa… Piszę o tym z pełną odpowiedzialnością, bowiem sam jestem taką sierotą, która zastanawia się, czy 15 października znowu głosować na mniejsze zło, czy jednak tym razem zostać w domu.
Leszek Sawicki