Komentarze
Trudne słowo na s

Trudne słowo na s

Jest takie trudne słowo na s. Sprawiedliwość. Wielu zapewne parsknie śmiechem: To chyba nie na tym świecie i nie w tym życiu. Ale to nie zmienia faktu, że mamy wpisane w nasze serca pragnienie sprawiedliwości. Że sytuacja, w której przestępcy chodzą po ulicach bezkarni i są wypuszczani na wolność z powodu nieudolności prokuratury, burzy krew w żyłach wielu.

Z tego samego powodu nie dziwię się, gdy słyszę głosy domagające się postawienia przed sądem ludzi, którzy wprowadzali stan wojenny, którzy wydawali decyzję o strzelaniu do bezbronnych ludzi… Dziś próbuje robić się z nich bohaterów, wybielać ich życiorysy. Ale gdy rozmawia się ze zwykłymi ludźmi, którzy nie ulegli pokrętnej propagandzie, widać znów to wpisane w ludzką naturę pragnienie sprawiedliwości. Pragnienie, aby po prostu nazwać po imieniu zło i dobro, aby oddzielić czerń od bieli. I nie, nie chodzi tu o zemstę. Chodzi o prawdę i właśnie o sprawiedliwość.

Nie przeczę, codzienne doświadczenie życia w naszym kraju może spowodować podkopanie wiary w sprawiedliwość. Bo jakże tu w nią nie zwątpić, gdy słyszy się pokrętne uzasadnienia sądowych wyroków, które – w odczuciu wielu – sprawiedliwości urągają? Ktoś powie: ale to wyrok sądu, więc pewnie tak jest! A co, jeśli różne sądy w tej samej sprawie wydają sprzeczne wyroki? Gdzie tkwi prawda?

Czasem jednak zdarza się coś, co sprawia, że owa wiara w sprawiedliwość, choć naiwna, zostaje umocniona. Jakiś wyrok sądu, jakaś decyzja odpowiednich organów, jakieś uzasadnienie, które nazwie rzeczy po imieniu. Niedawno czytałem o decyzji sądu, który uniewinnił młodych ludzi sądzonych za pomazanie farbą pomnika żołnierzy radzieckich w Warszawie – tzw. Czterech Śpiących. Odważna pani sędzia w uzasadnieniu wypowiedziała się na temat obecności pomników i symboli komunizmu w naszym kraju, podkreślając, że nie zasługują one na ochronę i powinny zostać usunięte. Czyli jednak można?

Oczywiście – można i tak jak filmowy Pawlak: „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Znajdą się oburzeni, którzy będą chcieli zagłuszyć słowa prawdy krzykiem, podpisami, petycjami w obronie. Wszak nie brakuje takich, którzy bronią zaciekle choćby wspomnianych na początku inicjatorów stanu wojennego. Dlaczego to robią? Pewnie różne są motywacje. Niektórzy może rzeczywiście w to wierzą. Inni widzą w tym sposób na poprawienie swoich notowań, utrzymanie się w głównym nurcie. Może po prostu za mocno tkwią w pewnych układach, których runięcie oznaczałoby dla tych ludzi życiową klęskę. Nie wiem, nie chcę osądzać niczyich motywacji. Niech Pan Bóg to robi, bo tylko On ma wgląd w ludzkie sumienia.

I to Pan Bóg ostatecznie będzie tym, który otrze z oczu wszelką łzę, który wynagrodzi skrzywdzonym. Bo przecież tu na ziemi nie można na to liczyć. Ciężar krzywd, niesprawiedliwości, złamanych przez zbrodniczy system sumień i kręgosłupów pozostanie. Żaden wyrok sądu nie przywróci do życia pomordowanych, nie nagrodzi za cierpienie i łzy. Nie zmienia to jednak faktu, że pragnienie sprawiedliwości jest w ludzkich sercach – a każdy, choćby śladowy jej przejaw, witamy z radością i nadzieją: że może jednak prawda czasem potrafi przebić się przez ciemną chmurę kłamstwa, że bezczelność i buta nie będą miały ostatniego słowa. Może jednak warto w sprawiedliwość wierzyć, warto o nią walczyć z godnością i spokojem, na przekór kolejnym tryumfom kłamstwa? Może warto wspierać swoją modlitwą tę trudną nieraz i krętą drogę do prawdy? W końcu – jak pisał Edmund Burke – „dla tryumfu zła wystarczy tylko, aby dobrzy ludzie nic nie robili”. Czasem jednak na szczęście coś robią, a ich działania przynoszą efekt.

Ks. Andrzej Adamski