Trwa walka mocarstw
Wiele osób ma przed oczami obraz Chin, który nie przystaje do rzeczywistości. Odległość zaburza nam perspektywę?
Jak w każdym innym przypadku, tak i w tym nie można uogólniać, bo każdy ma inne doświadczenia, poglądy, wiedzę. Kiedy rozpoczynałem poznawanie Chin pięć dekad temu, ludzie pukali się w głowę, po co to robię. Natomiast dzisiaj nie wiedzieć o Chinach nic to po prostu pokazać swoją ignorancję. Bo przez cztery i pół minionej dekady Chiny wyrosły z realiów państwa środkowoafrykańskiego, takiego subsaharyjskiego na drugie gospodarcze i handlowe mocarstwo świata, którego obawia się pierwszy mocarz, czyli Stany Zjednoczone. Na tym polega ta zasadnicza zmiana. Ostatnie dziesięciolecia to odrodzenie cywilizacji chińskiej.
Oczywiście ona znajduje się pod komunistycznym sztandarem, ale imperium chińskie się odrodziło i to jest dla świata najistotniejsze.
Wielu osobom gdzieś to umyka i wciąż postrzegają świat budowany na opozycji USA – Rosja.
Niedawno miała miejsce wizyta przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga w Moskwie i wszystkie komentarze są jednoznaczne. Rosja w trakcie tej wizyty pokazała, że jest junior partnerem, a nawet wasalem Chin. Przez wieki, co najmniej od siedemnastego stulecia aż do rozpadu ZSRR, Rosja była wielkim bratem dla Chin, a dziś jest dokładnie odwrotnie.
Pojawiają się komentarze, że właśnie z tego powodu, czyli coraz większej rywalizacji między USA a Chinami, wojna na Ukrainie nie skończy się tak szybko.
Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to one jednoznacznie grają na osłabienie Rosji, ale nie na tyle, by położyć ją na deski. Bo wówczas powstałby chaos, a w przypadku państwa z ładunkami jądrowymi to niebezpieczny scenariusz dla całego świata. W przypadku Chin gra jest dużo bardziej subtelna. One formalnie stoją po stronie rosyjskiej, czego dowodami są ostatnia wizyta w Moskwie, wcześniejsze rozmowy dwustronne i chińska propaganda prorosyjska. ...
JAG