Aktualności
Trzeba iść dalej!

Trzeba iść dalej!

W drugą Niedzielę Wielkiego Postu czytamy Ewangelię mówiącą o przemienieniu Jezusa na Górze, której tradycja po latach nadała nazwę Tabor. To tekst biblijny dobrze nam znany, często komentowany, ważny z punktu widzenia ciągu wydarzeń zbawczych prowadzących do Jerozolimy i Paschy Jezusa.

Absolutnym pójściem na skróty w jego interpretacji jest prosta, moralizująca konkluzja, z jaką czasem można się spotkać w kaznodziejstwie: Jezus się przemienił, zatem i my mamy się przemieniać! O coś innego tu chodzi.

O przemienieniu Jezusa na górze Tabor piszą wszyscy trzej synoptycy. Wraca doń Piotr w swoim liście (2P 1,18-19). Wydarzenie miało przygotować elitę uczniowską (Piotr, Jakub i Jan) na doświadczenie innej góry – Golgoty, pomóc zrozumieć mesjańskie posłannictwo Jezusa. Wzmocnić motywacje, stać się umocnieniem – swoistym odsłonięciem kurtyny, za którą widać inny świat.

Była to druga teofania, z jaką mieli do czynienia uczniowie Pańscy. Głos Ojca, który wybrzmiał wcześniej podczas chrztu Jezusa w Jordanie, tym razem wskazuje na inny wymiar obecności Syna Bożego na ziemi. Wtedy stał pomiędzy grzesznikami, solidaryzując się w ich nędzy, uniżeniu. Tutaj niejako zostaje uchylony rąbek nieba („twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”) w jego najczystszym pięknie, nieskalaności. Warto zauważyć, że jego wizja odsłania się w momencie, gdy Jezus zaczyna się modlić. To modlitwa otwiera – o czym dziś w swoim zabieganiu zapominamy – na inny wymiar istnienia. Sprawia, że pojawia się światło! Pozwala dostrzec z jednej strony zamysł i wolę Pana Boga w stosunku do każdego z nas (w tekście Ewangelii symbolizowane przez Prawo), z drugiej zaś odkryć niedoskonałość, grzeszność, tęsknotę za dopełnieniem życia w Bogu (znakiem tego są prorocy). Modlitwa prowadzi do zachwytu Bogiem, jest umocnieniem w doświadczeni naszych małych Kalwarii.

Tabor, pomimo swojej wyjątkowości, to tylko epizod – swoisty przystanek historii zbawienia. Sam wspomniany wyżej Piotr apostoł napisze po latach: „Słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach”.

Trzeba iść dalej! Nie chodzi o to, aby zatrzymać się na etapie: „dobrze nam tu być” (por. Mt 17,4), obudować się szczelne przekonaniem, że na obecnym etapie rozwoju mojej wiary nic już więcej nie muszę. Właściwym jej kryterium staje się gotowość na przeżywanie swojego „wyjścia” – ku Bogu, ku światu, drugiemu człowiekowi. Tego uczy nas Chrystus.

Ks. Paweł Siedlanowski